13. Scary storm.

305 40 39
                                    


Chłopiec wyszedł na korytarz, gdzie panowała martwa cisza. Po kobiecie, która kilkadziesiąt minut temu opuszczała jego pokój nie zostało ani śladu. Jedyne co robił to spoglądał na czyste ściany pokryte jasną farbą. Cały dom, który wydawał się dosyć sporym budynkiem pogrążony był w grobowej ciszy.

Dziecko ominęło drzwi, które zdawały się emanować jakąś złą energią. To ten pokój, do którego zabroniono mu wchodzić. Zatoczył szeroki łuk i dotarł do schodów.

W jednym momencie poczuł okropny ból głowy, przez co objął ją całymi rękami, kucając przy poręczy.

San zbudził się w środku nocy, zrywając się do siadu. Ostatnio miewał naprawdę różne sny, jednak większość z nich zawierała jedynie mały szczegół z jego przeszłości, która pozostawała mu nieznana. Nie pamiętał kiedy cała fabuła snu od początku do końca miała miejsce w jego życiu.

Nie lubił budzić się w taki sposób. Udzielał mu się wtedy niezbyt przyjemny nastrój. W tym przypadku również ból głowy przeniósł się do rzeczywistości. Dotknął tylko ręką skroni i położył się z powrotem wbijając wzrok w sufit. Po chwili jednak wstał, czując, że przyjemne ciepło znika razem z pokonywaną odległością od łóżka.

Usłyszał tylko grzmot za oknem, co świadczyło, że zbliżała się burza. Mógł dostrzec z daleka dosyć spore błyskawice na czarnym niebie. Odwrócił się następnie z powrotem w stronę drzwi i wyszedł na korytarz. Na piętrze panowały egipskie ciemności, przez to, że zazwyczaj nie przebywał tu nikt oprócz Sana i Erica, siedzących w swoich pokojach. W przeciwieństwie do parteru, w nocy wszystkie światła były pogaszone. San również nie był przyzwyczajony do wędrówek po nocach, więc musiał uważać, aby nie przewrócić się nie narobić hałasu, budząc przy okazji cały dom. Choć mógł stwierdzić, że burza i tak zrobi to za niego.

Zszedł ostrożne po schodach widząc już jedną lampkę w korytarzu na parterze, która oświetlała pewien obszar. Tyle wystarczyło, by stawiać pewne kroki bez obawy o swoje życie. Gdy jego stopy mogły już iść po równym podłożu, skierował się wprost przez korytarz, zmierzając do kuchni. Czasami mieszkanie w tak wielkim domu miało swoje wady. Dojście z jego pokoju do kuchni było niczym maraton. Trwało wieki i męczyło.

O tej porze cały dom pogrążony był w głębokim śnie. Nie było sprzątaczek czy innych ludzi pracujących dla rodziców Erica. W kuchni świeciła się malutka lampka dająca niewiele światła, jednak pełniąc funkcję zapoznawczą terenu, można było łatwo się odnaleźć po ciemku. Wkrótce jednak lampka miała mniejsze znaczenie, kiedy blask błyskawic wpadał przez okna oświetlając całe pomieszczenia na sekundę.

San sięgnął po butelkę wody, chcąc ugasić nagłe pragnienie spowodowane wcześniejszym snem. O mało nie wylał jej zawartości, kiedy rozległ się głośniejszy grzmot niemal zgrywając się z błyskiem w jednym momencie. Choi mógł stwierdzić, że znacznie trudniej będzie zasnąć, mając za oknem szalejącą burzę.

Być może potrzebne będą do tego słuchawki i spokojna muzyka. Jednak tak czy inaczej Sam mógł się spodziewać, że ranem obudzi się niewyspany i zmęczony, co zdecydowanie nie było zalecane na lekcjach. Pomyślał przez chwilę o Wooyoungu. Czy on też słyszy nadchodzącą burzę i nie może spać, czy może smacznie chrapie mając tak twardy sen, że nawet spadający meteoryt by przespał.

Wziął ostatni łyk wody i odłożył butelkę. Za oknem widział tylko coraz częstsze błyski i słyszał głośniejsze grzmoty. Mógł być pewien, że zarówno rodzice jak i Eric zdołali się obudzić. A więc wszyscy obudzą się z takim humorem jak on.

Ruszył w drogę powrotną pewniej niż kilka minut wcześniej. Tylko na schodach wciąż zachował ostrożność. Piętro co chwilę oświetlane było przez błyskawice za oknem. Mimo że żywioł był dosyć hałaśliwy, wciąż starał się iść cicho. Lekko odskoczył, gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.

Okazało się jednak, że dobiegał on z pokoju Erica, a zaraz w szczelinie pomiędzy drzwiami mógł dostrzec błyszczące oczy chłopaka.

- To ty San? - usłyszał cichy szept.

- Nie. Włamywacz. - odpowiedział, patrząc na młodszego, który wystawił głowę poza próg.

- Bardzo śmieszne.

- To po co pytasz, skoro mnie widzisz? - zapytał nie rozumiejąc sensu wypowiedzi Erica.

- Dobra, nieważne. - powiedział trochę głośniej po czym obejrzał się, czy aby na pewno są sami lub czy może nie powiedział tego za głośno i ktoś mógł się zbudzić. Na przykład jakiś potwór, który zaraz wyjdzie z cienia. - Słyszałeś może burzę...?

- Tylko głuchy by nie słyszał.

- No właśnie. Bo widzisz, zauważyłeś, że jest dosyć głośna. - kontynuował patrząc na Sana unoszącego w ciemnościach brwi. - A ja niezbyt przepadam chociażby za taką cichą.

- Do czego zmierzasz? Mam co kołysankę zaśpiewać czy poczytać bajkę na dobranoc?

- Mógłbym może spać z tobą? - popatrzył na niego maślanymi oczami, które były jednym z bardziej widocznych elementów na tym mało oświetlonym korytarzu.

- No nie wiem, czy chcę spać z kimś takim jak ty. - założył ręce na piersi i uśmiechnął się pod nosem.

- Dlaczego? - zapytał żałośnie, wyglądając jakby miał się rozpłakać. - San proszę, ja naprawdę nie lubię burzy.

Choi patrząc na smutny wzrok chłopaka nie mógł mu odmówić. Tak jakby w normalnej sytuacji było to możliwe...

- No dobra. - mruknął - Ale śpimy u ciebie.

- Okej! - powiedział lekko podniesionym głosem za co dostał karcące spojrzenie od brata. Natychmiast się uciszył i pokazał gest zamykania kłódki na buzi.

San westchnął i wszedł do pokoju młodszego. Ten natomiast wskoczył na łóżko przesuwając się do samego końca, zostawiając mnóstwo pustej przestrzeni dla starszego. Zakopał się po uszy w pościeli pozostawiając na widoku tylko pół twarzy. Wciąż patrzył wyczekująco na Sana, aż ten położy się koło niego i będzie mógł spokojniej zasnąć mając go obok.

Choi wpakował się obok Erica będąc zażenowanym. Nie pamiętał kiedy ostatnio zmuszony był spać z tym dzieciakiem. A przynajmniej w sytuacji, gdy ten nie mógł zasnąć bez niego. Sanowi w sumie to schlebiało i mógł stwierdzić, że jednak ma jakąś rolę w tej rodzinie. Po kilku sekundach poczuł ręce Erica.

- Hej. Łapy przy sobie. - warknął na niego, na co młodszy cofnął dłonie.

San obrócił się na drugi bok tyłem do Erica, a więc nie mógł widzieć tych błyszczących ślepi, które zawsze budziły w nim litościwego Sana i zgadzał się na wszystko co tylko młodszy powie.

Widać Eric pozostał na swoim miejscu tak jak Choi sobie tego życzył. A przynajmniej do pierwszego grzmotu, kiedy w ułamku sekundy przykleił się do jego pleców i wtulił w niego przez co mógł poczuć jak ten się trzęsie.

San westchnął i po prostu pozwolił młodszemu pozostać w takiej pozycji.





Kurwa przepraszam XD
Miałam spiąć dupę o znowu nie wyszło no cóż.
Nie wiem co to za rozdział, bo mi tak przyszedł, więc przynajmniej jest, chociaż znowu Eric XD

Sense Of Touch | woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz