22. Blurred past.

260 32 36
                                    


Otworzył oczy i przed sobą ujrzał niewielki pokoik dziecięcy. Otaczały go jasno pomalowane ściany. Przed nim siedziała kobieta. On nie wstawał ze swojej pozycji, wciąż leżąc i słuchając co długowłosa ma do powiedzenia. Nie rozpoznawał konkretnych słów. Zdawał się w ogóle jej nie słuchać, a jednak i tak wiedział co mówi. Te same zdania, które wypowiadała zawsze. Zaraz wyjdzie z jego pokoju, nakazując mu zostać. On posłusznie siedzi na swoim łóżku i patrzy w zamknięte drzwi. Zalega głucha cisza. Nie liczy czasu spędzonego na wpatrywaniu się w jeden punkt.

Wstaje i zmierza do drzwi. Otwiera je jak najciszej i wygląda na niewielki korytarz. Jest pusto. Wychodzi z pokoju i zamyka drzwi. Powoli i cichutko stawia kroki naprzód. Idzie przed siebie, póki nie zatrzymuje się przy drzwiach, za którymi zniknęła kobieta. Nie widział jej, ale wiedział, że właśnie tam poszła. Popatrzył na puste ściany. Nie pamiętał czy zawsze takie były. Teraz dodawały one większej pustki, gdy przechadzał się po korytarzu kompletnie sam. Idąc dalej, popatrzył na jeszcze jedne drzwi. Nie chciał być sam. Przez chwilę pomyślał, by zapukać, jednak wiedział, że pokój i tak będzie pusty.

Zrezygnowany zszedł na dół, wciąż cicho stawiając kroki. Czuł się dziwnie, gdy stopnie skrzypiały nieznośnie pod jego ciężarem. Te z pozoru niezbyt uciążliwe na co dzień dźwięki, irytowały go i sprawiały, że czuł się nieswojo. Gdy zszedł na dół, wciąż nie mógł zobaczyć nic oprócz pustego domu. Czuł się jakby pozostał jedyną żywą duszą, a martwa cisza tylko potęgowała ten nastrój. Miał wrażenie, że mijają godziny, a on wciąż był sam. Nie wiedział, kiedy znalazł się przed domem na ganku, siedząc skulonym ze wzrokiem wbitym w ziemię. Kolejne minuty mijały, gdy czekał aż ktoś do niego przyjdzie. Nie ruszał go śpiew ptaków, które co chwilę zaczynały swoje nowe pieśni.

Aż w końcu zobaczył przed sobą parę kobiecych butów, które zatrzymały się przed nim. Spojrzał w górę, nie mogąc zobaczyć twarzy kobiety przez oślepiające słońce.

Otworzył oczy, widząc nad sobą biały sufit. Otulała go miękka pościel. Rozejrzał się wokół, zauważając, że jest w swoim pokoju.

To tylko sen.

Przetarł dłońmi twarz, wzdychając głęboko. Czy ten sen miał związek z jego przeszłością? Czy to wszystko wydarzyło się naprawdę? Nie miał pojęcia skąd nagle zobaczył dalszy ciąg. Przeciągnął się i spojrzał na zegarek na szafce. Momentalnie zerwał się, gdy zobaczył jak późna jest godzina. Nawet jeśli ubierze się w ekspresowym tempie, nie zdąży do szkoły nawet, gdyby pojechał autobusem.

Pogodzony z tym, że najwyraźniej sensowniej będzie po prostu przyjść na drugą lekcję, skierował się spokojnym krokiem do łazienki, gdzie spojrzał w lustro i przeczesał włosy. Nadeszły do niego wspomnienia z poprzedniego dnia, gdy pomyślał o Wooyoungu, który pewnie już zjawił się w szkole. Na jego policzkach wykwitły rumieńce, przez co zaraz spoliczkował się delikatnie. Dotknął swoich ust, wracając wspomnieniami do chwili, gdy stykały się one z tymi młodszego.

Z transu wyrwał go łomot upadającej szczoteczki. Odskoczył lekko, zaskoczony hałasem, po czym pokręcił głową i podniósł przedmiot. Co ten chłopak z nim robił?

Tak jak sobie postanowił, dotarł do szkoły dopiero na następną lekcję. Od razu powitał go Minhyuk, siedzący jak zawsze na swoim miejscu. Nie było im dane za dużo porozmawiać, gdyż zaraz zaczęła się lekcja. San starał się skupić, by nie krążyć myślami wokół scenki z wczorajszego wieczoru.

Sense Of Touch | woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz