Rozdział V cz.II

957 38 2
                                    

 Wstałam z ławki i zaczęłam iść do Instytutu, cały czas moją głowę zakrzątał Luke dlaczego mi się śnił, może to jakaś wskazówka czy coś?  Byłam tak pochłonięta tymi myślami że nawet nie zauważyłam że ktoś idzie na przeciw mnie, dopiero się zorientowałam jak wpadłam na kogoś.

- Vi? Co ty tu robisz ? - Zapytał Wayland ze zdziwieniem.

- Właśnie wracałam do Instytutu, a ty? - Zapytałam.

- Miałem po ciebie iść i po Alec'a jesteście nam potrzebni. - Odparł patrząc na mnie na co ja prychnęłam śmiechem.

- Doskonale sobie radzicie bez nas, mnie zastąpiłeś Clary a Alec'a  Simon'em. - Uśmiechnęłam się krzywo w jego stronę.

- To nie tak, ona po prostu potrzebuje pomocy a ja jej pomagam kiedy wy to zrozumiecie ? 

- Może wtedy kiedy przestaniesz ją stawiać ponad nas, odsunąłeś się od nas kłócisz się z własnym Parabatai, nie poznaję ciebie. 

- Pomożecie mi czy nie ? 

- Dzwoń po Lightwood'a. - Mruknęłam a blondyn zrobił to co powiedziałam, przez chwilę Jace się sprzeczał z Alec'iem więc podeszłam szybko i wyrwałam mu telefon z ręki.

~ Alexander to ja Vi, proszę cię przyjdź i razem pomożemy Magnusowi. Jeśli nie chcesz tego robić ze względu na Clary zrób to ze względu na mnie. - Powiedziałam błagającym tonem.

~ Ty też ? Vi dobrze wiesz że nie możemy się mieszać w to. - Westchnął, do głowy przyszedł mi pewien pomysł mogę tego żałować lub nie, ale się poświęcę.

~ A jak ci powiem że będę za ciebie przez tydzień wypełniać wszystkie raporty? To pomożesz nam ? - Zapytałam trochę ciszej, aby Jace tego nie słyszał.

~ Vicotria dobrze wiesz że nie jestem taki, ugh nie dasz za wygraną prawda ? - Jęknął.

- Super, wiedziałam że możemy na ciebie liczyć. Czekamy w parku za Instytutem. - Odpowiedziałam zadowolona i się rozłączyłam i oddałam telefon zdziwionemu Jace'owi.

- Jak ty to zrobiłaś ? - Zapytał odbierając ode mnie telefon.

- Normalnie, mam po prostu sposoby na naszego Alexandra. - Odparłam wzruszając ramionami.

- Chyba się już domyślam jakie. - Poruszył jednoznacznie brwiami za co dostał w ramię, w ciszy czekaliśmy na Alec'a a kiedy był już z nami szybko ruszyliśmy w stronę mieszkania czarownika.

Po niedługiej chwili byliśmy na miejscu i przed wejściem słyszałam głośne męskie krzyki, to pewnie Luke, weszliśmy do środka i zobaczyłam Magnusa i Clary jak coś robią, pewnie miksturę.

- Na Anioła dobrze że jesteście, chodźcie potrzebuję waszej czystej energii. - Powiedział podchodząc do nas lekko zdenerwowany. - Jace masz to o co cię prosiłem ? - Zwrócił się do blondyna.

- Nie było łatwo ale mam, proszę. - Odparł i podał czarownikowi jakiś woreczek i weszliśmy w głąb mieszkania, zobaczyłam że Luke leży na kanapie cały obandażowany, podeszłam do niego szybko i chwyciłam go za dłoń.

- Jocelyn to ty? - Zapytał patrząc na mnie obłąkanym wzrokiem.

- Nie, ja jestem Victoria. - Odparłam łagodnie, odwróciłam głowę w bok i zauważyłam jak Magnus i Clary nerwowo robią tą miksturę a Alec stał i się przypatrywał Magnusowi.

- Jocelyn nie..  Nie idź tam... Nie zostawimy jej... To nasza córka... . - Zaczął mówić czarnoskóry.

- Spokojnie, nie ruszaj się zaraz ci pomożemy. - Powiedziałam powstrzymując go od wstania z kanapy. - Mogli byście odrobinę szybciej ? - Zapytałam zwracając się do rudej i Bane'a.

Dar Anioła / Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz