Rozdział XVIII cz.I

542 17 3
                                    

 *** Kilka dni później ***

Nastał już późny wieczór, a ja jedyne co robiłam od wczoraj to siedziałam w pokoju i objadałam się słodyczami nawet nie wychyliłam nosa po za drzwi, zero chęci do życia i do robienia czegokolwiek a no jedyna chęć aktualnie to przytulenie się do Alec'a i nie puszczanie go, no cóż hormony robią swoje...

Po zjedzeniu mojej ukochanej czekolady wstałam niechętnie z łóżka po czym podeszłam do toaletki przy której zaczęłam rozczesywać swoje włosy a następnie związałam je w kucyka, przejrzałam się w lustrze i ruszyłam do wyjścia z pokoju, kiedyś w końcu trzeba się ruszyć. Przechodząc przez centrum dowodzenia praktycznie każda para oczu była skierowana na mnie co zrobiło się irytujące, ja rozumiem że  wyglądam jak menel ostatni ale kurde bez przesady, po dokładnym rozejrzeniu się za moim chłopakiem i upewnieniu się że go tu nie ma ruszyłam na dziedziniec który znajdował się na zewnątrz, będąc przed drzwiami wyjściowymi usłyszałam brzdęki metalu a jak otworzyłam drzwi to moim oczom ukazali się trenujący chłopacy, nie chcąc im przeszkadzać stanęłam obok jendej z kolumn i przyglądałam się całemu treningowi.

- Coś cię boli ? - Zapytał Alec gdy Jace stał za nim a on się odwrócił w jego stronę.

- Nawet mnie nie drasnąłeś. - Zażartował blondyn patrząc na swoje ręce.

- Chodziło mi o Podziemnych. - Jace na te słowa zwiesił głowę. - Nie miałeś pojęcia że to tak się potoczy, to nie twoja wina. - Alec próbował pocieszyć swojego Parabatai, mimo iż minęło już kilka dni od tamtych wydarzeń Jace'a ciągle to przybijało w sumie to się nie dziwię mu, bo pewnie tak samo bym się zachowywała na jego miejscu, plus ta wiadomość że Jocelyn nie była jego matką pewnie mu nie ułatwia, na szczęście bądź nie Clary jeszcze o niczym nie wie gdyż Jace stwierdził żebyśmy jej póki co o tym nie mówili...

- Nie twierdzę że moja, to co zakochańcu jeszcze raz czy masz już dość ? - Zapytał podchwytliwie blondyn na co Alec uśmiechnął się pod nosem i z wyskoku zaatakował Jace'a który w porę zrobił unik.

- Co wam daje ta anielska krew ? 

- Nie mam pojęcia, jedyne co to aktywowanie miecza i raczej nic po za tym. - Wyjaśnił.

- Vi nauczyła się rysować nowe runy choć Clary też miała taki przebłysk ale u niej ucichło, więc idąc tym tropem ty też musisz mieć jakieś specjalne umiejętności. - Zaczął sugerować Alec.

- Oprócz tej że umiem skopać ci tyłek gołąbeczku ? - Zapytał z cwanym uśmieszkiem Jace i powrócili do swoich wcześniejszych czynności, żaden z nich nie dawał za wygraną dopóki ich ostrza się nie skrzyżowały.

- Walczymy bez broni ? 

- Już myślałem że nie zapytasz. - Zaśmiał się blondyn po czym oboje odrzucili w bok swoje bronie i zaczęli trenować bez nich, rzucali się na siebie i co chwilę jeden drugiego powalał, w końcu Alec sprowadził Jace'a do parteru i delikatnie wykręcił mu rękę.

- Powiecie o tym Clary ? -Zapytał Lightwood.

- O czym ?

- Że nie jest waszą siostrą. - Przez to zagadanie Alec się rozkojarzył a blondynka to wykorzystała i teraz zrobiło się zupełnie na odwrót.

- Wiesz o tym tylko ty no po za Vi, po za tym wystarczająco już straciła, w dodatku dobrze jej z Simonem.

- Masz tak mocne o sobie mniemanie ? Myślisz że jak pozna prawdę to go rzuci ? - Alec'owi udało się wstać na nogi, ale nie na długo gdyż Jace szybko sprowadził go na ziemię śmiejąc się przy tym.

- Braciszku mniej przejmuj się moim życiem uczuciowym, a bardziej trenigiem i swoją dziewczyną. - Jace ostatnie słowa wypowiedział patrząc prosto na mnie na co się zaśmiałam pod nosem a gdy Alec odklepał trzy razy ja zaczęłam bić brawo podchodząc do nich.

Dar Anioła / Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz