Rozdział IX cz.I

995 33 1
                                    

Siedziałem przy jej łóżku już parę dobrych godzin, kiedy miałem już wychodzić z jej sali do środka wszedł zmartwiony  Jace.

- Co z nią ? - Zapytał patrząc na śpiącą brunetkę.

- Nie najlepiej, jeśli do rana się nie obudzi możemy już nigdy jej nie zobaczyć. - Odparłem załamany.

- Kurwa mać, gdybym był tu nie doszło by do tego wszystkiego.

- Jace to nie twoja wina, byłem tu kiedy to się stało ten wyklęty był bardzo silny Vi nie dała rady po prostu nawet Hodg'e nie dał. To ja się spóźniłem z interwencją, bo oczywiście ja jak to ja musiałem być zajęty czymś innym. - Odparłem łapiąc go za ramię.

- A co ty takiego robiłeś ? - Zapytał unosząc brew do góry.

- Oświadczyłem się Lydii. - Mruknąłem na jednym tchu. 

- Że co zrobiłeś ? - Blondyn podniósł głos.

- To co słyszałeś, nie ma innego wyjścia jej rodzina jest bardzo szanowana a nasz ślub pozwoli odzyskać nam utracony honor. - Westchnąłem.

- Ciebie już do reszty powaliło, stuknij się w łeb ten pusty. 

- Myślisz że dla mnie to jest łatwe ? Nie. - Odpowiedziałem z zaciśniętymi zębami.

- Właśnie widać, idź się położyć bo głupiejesz już powoli. - Mruknął i klepnął mnie w ramie, nic nie odpowiadając wyszedłem z sali i skierowałem się do Centrum Dowodzenia, gdzie była Clary i Izzy.

- I co postanowiłaś Clary w związku z Simonem ? - Zapytałem podchodząc do nich.

- Wskrzesiłam go co nie bardzo się mu spodobało, ale nie miałam wyjścia. - Odpowiedziała ze smutkiem. 

- A gdzie on teraz jest ?

- Nie mam pojęcia, posprzeczaliśmy się i on gdzieś pobiegł ale Rafael obiecał mi że się nim zaopiekuje. - Odpowiedziała na co ja przytaknąłem głową i naszą uwagę zwrócił Magnus który właśnie wchodził do Instytutu.

- A on co tu robi ? - Mruknąłem średnio zadowolony.

- Ojciec go wezwał aby zabezpieczył Instytut barierą jakąś. - Wyjaśniła Iz, szybko się zmyłem do siebie gdzie wziąłem prysznic i się ogarnąłem, kiedy skończyłem to wróciłem do Centrum gdzie Magnus coś robił czarami przy głównym oknie.

- Dzięki temu już nikt się tu nie przedostanie ? - Zapytał ojciec, doszedłem do nich i stanąłem obok Roberta.

- Nawet magia wielkiego czarownika ma swój limit. - Odparł odwracając się do nas twarzą i ruszył przed siebie. - Te zabezpieczenia nie powstrzymają do końca wyklętych, ale spowolnią ich działania. - Wyjaśnił.

- Dla Nocnego Łowcy dodatkowy czas jest bezcenny. - Dopowiedział ojciec patrząc na niebieską aurę czarodzieja.

- Najpierw rzuć okiem na mój rachunek. - Skomentował Magnus na co parsknąłem śmiechem.

- Lydia się tym zajmie. - Rzucił i odszedł od nas, dzięki tato.

- Wszystko w porządku ? - Zapytał zbliżając się do mnie.

- Ze mną tak, trochę mnie boli bok po uderzeniu ale przeżyję. - Odparłem.

- A gdzie zgubiłeś Victorię ?

- Magnus mógłbyś jej pomóc ? Nie obudziła się jeszcze a do świtu niewiele zostało. 

- Zobaczę co się da zrobić, ale będziesz mi winien przysługę. - Odparł chytrze na co prychnąłem i ruszyłem do sali gdzie leżała dziewczyna, mag po wejściu podszedł do niej i spojrzał na nią z żalem.

Dar Anioła / Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz