Rozdział VI

1K 33 4
                                    

~ Alec pov.~

Jest prawie ranek a ja dalej nie mogę zasnąć w przeciwieństwie do Victorii która odleciała niemal natychmiast, leżałem na plecach i obserwowałem spokojnie śpiącą mulatkę jednocześnie myśląc jak pomóc mamie aby uratować Instytut.

Delikatnie wstałem z łóżka aby nie obudzić dziewczyny, ubrałem się i wyszedłem z pokoju kierując się do gabinetu gdzie pewnie jest moja mama, wszedłem po cichu i zobaczyłem jak stoi przy oknie.

- Mamo. - Odezwałem się a mama dalej stała plecami do mnie. - Co się stało ? - Podszedłem bliżej.

- Nic. - Odpowiedziała odwracając się do mnie.

- Coś się stało w Idrysie ?

- Nic, czemu można by zaradzić. - Odpowiedziała przechodząc obok mnie i siadając na kanapie, podszedłem do biurka i usiadłem na jego kancie.

- Zawsze można coś zrobić, tego mnie nauczyłaś. - Stwierdziłem. - Gdy miałem dziesięć lat, ten dzieciak Preston, pokonywał mnie na szkoleniu kendo. - Spojrzałem w jej oczy które się szkliły.

- Miałeś idealną technikę. - Przerwała mi na co delikatnie się uśmiechnąłem.

- I to mnie zawsze gubiło, powiedziałaś że muszę coś zrobić, coś innego czego on się nie spodziewa. To było przeciwieństwem wszystkiego czego się nauczyłem, ale przywykłem.

- Byłam dumna, kiedy złamałeś mu nos. - Na te słowa uśmiech automatycznie wszedł mi na twarz.

- Dopóki jego matka nie zażądała abyś mnie ukarała za niesubordynację.

- Twoja reakcja sprawiła że niemal pękałam z dumy. - Powiedziała opierając łokieć na kolanie i patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.

- Wiedziałem co trzeba robić, wymyślimy coś na twój problem z Clave. - Zapewniłem.

- Takie rzeczy często się źle kończą. - Odparła poprawiając moją grzywkę, no ta nie przemyślałem tego aby ją poprawić przed przyjściem, dzięki Victoria. Na tą myśl uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem.

- Jesteśmy Lightwood'ami, łamiemy nosy i liczymy się z konsekwencjami. - Powiedziałem wstając z miejsca. - Powiedz mi co mam robić. - Powiedziałem zdecydowanym tonem, ale jeszcze nie miałem pojęcia co mi to przyniesie.

~ Victoria pov~

Poczułam jak materac się ugina pod czyimś ciężarem lekko otworzyłam oczy, i zauważyłam zmartwioną twarz Alec'a.

- Stało się coś ? - Mruknęłam jeszcze zaspana.

- Nie nic, śpij jeszcze jest wcześnie. - Odparł całując mnie w czoło, mi dwa razy nie trzeba powtarzać wtuliłam się w bok ciemnowłosego i przerzuciłam rękę przez jego tors.

~ Isabelle pov.~

- Isabelle tego nie zrobi. - Usłyszałam głos mamy z korytarza.

- Jesteś zbyt surowa. - Skarcił ją ojciec, uchyliłam delikatnie drzwi aby słyszeć więcej i cicho przy nich stałam.

- A ty zbyt miękki, Alec się dostosuje. - Zatrzymali się obok mojego pokoju, nie wytrzymałam i wyszłam do nich.

- Do czego ? - Zapytałam z założonymi rękami.

- Nie twoja sprawa. - Skarciła mnie matka patrząc na mnie surowo.

- Maryse, to nasza wspólna decyzja jesteśmy rodziną. - Mruknął ojciec patrząc na matkę.

- Nie mamy innego wyjścia, to dla naszego dobra. - Odpowiedziała nerwowo i odeszła od nas, spojrzałam pytająco na ojca.

- Odkąd przybyła jest w takim nastroju, co się dzieje ? - Zapytałam stanowczo na co tata westchnął i oboje weszliśmy do mojego pokoju, usiedliśmy na łóżku i przez chwilę panowała cisza którą przerwał Robert.

Dar Anioła / Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz