If I Die Young - The Band Perry
Im starszy był Hank Anderson, tym bardziej przekonany był o słuszności powiedzenia, że człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego, nawet do wiszenia na szubienicy.
Przez ostatnie parę lat zdołał zrobić całe mnóstwo rzeczy, o których zrobienie zupełnie samego siebie nie podejrzewał i zdecydowanie przedefiniował znaczenie słowa ,,dziwne". Czy mieszkanie z dwoma androidami i psem było dziwne? No cóż, dla niego już nie. I pewnie dlatego po zaledwie tygodniu doszedł do wniosku, że właściwie jeszcze jeden android, w dodatku niezbyt duży i była żona, której nie znosi nie robią mu aż takiej różnicy.
-Jestem z pana dumna, poruczniku. - odezwała się Chloe, podając mu kubek z kawą - Byłam pewna, że najdalej po 24 godzinach ją pan wyrzuci, w tym lepszym wypadku, lub zabije w tym gorszym.
-Też tak sądziłem. - odparł - Ale wygląda na to, że konieczność tolerowania Connora ma również swoje dobre strony. Nic mnie już nie zdziwi.
-Niech pan nie mówi hop. - rzuciła łagodnie, siadając na blacie w kuchni, tak jak to lubił robić jej mąż.
-Też prawda. Jeśli Kamska będzie się za bardzo ociągać jeszcze pewnie zmienię zdanie. Ewentualnie jeśli Wilson znowu zrobi komuś aferę, zajmie łazienkę na zbyt długo, albo potrąci mnie w korytarzu. Wtedy też ją wyjebię.
-Poruczniku!
Roześmiał się.
-No co? Dziewuszka może zostać na dłużej. Nie jest nawet w połowie tak problematyczna.
Dziewczyna spoważniała i spuściła wzrok, przygryzając usta. Hank już miał zapytać, czy coś się stało, ale rozproszył go widok wspomnianej wcześniej Gemmy, która skradała się w kierunku wyjścia z domu, prowadząc za obrożę Damę.
-Młoda, wybierasz się gdzieś? - zapytał policjant. Dziewczynka podskoczyła, przestraszona tym, że została nakryta.
Nie odpowiedziała. Zmieszana wbiła wzrok w ziemię i zacisnęła mocniej palce na karku zwierzęcia.
-Chciałaś iść się z nią pobawić? - zapytał pobłażliwie.
Pokiwała nieśmiało głową.
-Wystarczyło zapytać. Możesz iść, ale do tyłu, żeby przypadkiem żadna z was nie wyszła na ulicę. - odezwała się Chloe, uśmiechając się łagodnie.
Gemma wyszła z psem, a Chloe znowu spoważniała, odwracając się jednak tyłem do Hanka, by nie zauważył. Z tym co ją martwiło, niczego nie mogła zrobić.
***
Magdalena stukała leniwie w klawiaturę, zerkając na monitor jednym okiem, drugim spoglądając na telewizor. Praca nad odzyskiwaniem pamięci małego androida była dla niej rozrywką. Jej umysł potrzebował zajęcia, najlepiej więcej niż jednego na raz. Jeśli oglądała serial i nie robiła niczego innego jednocześnie dostawała szału. Gdyby faktycznie się skoncentrowała i skupiła na tej jednej rzeczy załatwiłaby sprawę w 24 godziny, ale nie lubiła się spieszyć. I tak była wyjątkowo miła, zgadzając się na naprawienie tego rodzaju błahostki.
To nie był kolejny wirus, ani żadna sytuacja zagrażająca miastu, ba, ta sytuacja nie zagrażała nawet samej zainteresowanej, bo od braku wspomnień nikt jeszcze nie umarł, Kamska jednak szczyciła się tym, że jeśli już dała komuś słowo, to zawsze go dotrzymywała, dlatego dłubała na spokojnie w linijkach kodu, jak w jakiejś szczegółowej kolorowance, zbliżając się do końca.
-Ha! - mruknęła, dostrzegając w oprogramowaniu prawidłowość, której poszukiwała - Bingo.
Wpisała na swoje miejsce kilka ostatnich zmiennych.
CZYTASZ
Niestabilne serce
FanfictionJanette Wilson nie ma pieniędzy, nie ma pracy, a od godziny także mieszkania. Ma natomiast wyjątkowo trudny charakter, kilka traum z przeszłości i walizkę pełną xanaxu. I ma również plan, by wyjechać z Kanady gdzieś bardzo daleko i już nigdy nie...