4.Turecka telenowela

263 35 130
                                    

-Na litość boską, co ty wyprawiasz?

Hank z niedowierzaniem wpatrywał się w Janette, która wpychała do bagażnika pomarańczową walizkę.

-Chowam mój dobytek, Anderson. Nie widzisz? – odburknęła, dopychając bagaż barkiem – Jeśli dziś uda nam się znaleźć jej dane, to od razu wypierdalam z tego cholernego miasta.

-Prawie od razu. – dodała w myślach, ale porucznik nie musiał znać jej dokładnych planów.

-A jeśli się nie uda?

-To również nie zamierzam tu wracać. To był poroniony pomysł od samego początku.

-I tu się zgodzę. – prychnął w odpowiedzi, po czym wsiadł za kierownicę, dołączając do Connora, który już siedział na fotelu pasażera. Dama musiała pozostać w domu, co wywołało jej szczere oburzenie, ale brak miejsca dla wyrośniętego wilczaka okazał się przeszkodą nie do przejścia.

Janette dołączyła do nich, najpierw upychając dziewczynkę na środek.

Chloe podawała na progu plecak Olivierowi, tłumacząc coś na pożegnanie, a następnie pomogła mu wsiąść do tyłu i podeszła do okna z przodu, dając znać chłopakowi za nim, by je otworzył.

-Wrócę autobusem. – oznajmiła – Kończę po siedemnastej. Uważajcie na siebie.

-Jasne. A ty wróć proszę do domu wtedy, kiedy skończysz zmianę, a nie sześć godzin później. – poprosił, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie.

-Zobaczymy, co da się zrobić. – roześmiała się.

-A podobno to ja jestem pracoholikiem.

-No bo jesteś. Ja się wcale nie przemęczam, uwielbiam tą robotę.

-Wiem. – uśmiechnął się, wychylając mocno przez okno. Złapał dziewczynę pod brodę i przyciągnął, chcąc ją pocałować, ale w tym momencie porucznik ruszył tak gwałtownie, że android prawie wypadł na chodnik.

-Hank! – zaprotestował, kiedy już odzyskał równowagę i rzucił policjantowi oburzone spojrzenie.

Porucznik wyszczerzył do niego złośliwie zęby i zmierzwił mu kędzierzawą czuprynę.

-Sprawia ci to frajdę? – mruknął chłopak.

-Jak ja pierdolę! – zarechotał.

-Nie możesz przy mnie przeklinać, wujku. – zwrócił mu rezolutnie uwagę Ollie – Dajesz zły przykład.

-Kto tak twierdzi?

-Ciocia Chloe.

Porucznik zastanowił się chwilę.

-Jakby nie patrzeć, ma rację. No cóż. Pozostaje nam jedno.

-Słoik przekleństw? – ożywił się.

-Co takiego? – policjant zmarszczył brwi.

-No wiesz, taki słoik, do którego wrzucasz, dajmy na to, 25 centów za każdym razem, kiedy użyjesz brzydkiego słowa. I potem można to wydać na coś przyjemnego. Na przykład na konsolę.

-No chyba zwariowałeś! – oburzył się Hank – Nie stać mnie na to! Miałem na myśli to, że pozostaje nam nie mówić niczego Chloe.

Chłopczyk zachichotał.

-Jeśli zorganizujesz lody na popołudnie to mogę pójść na taki układ.

-Pożyjemy, zobaczymy. – puścił do Oliviera oko w lusterku i skupił się na drodze.

Niestabilne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz