Glory And Gore - Lorde
Gavin Reed od paru miesięcy żył we własnej, szczęśliwej bańce mydlanej, w której wychowywał syna, spędzał czas z Tiną i wlewał w siebie hektolitry kawy, starając się przetrwać każdy kolejny dzień w pracy i tego poranka jego plany wcale się szczególnie nie zmieniły.
Wszedł na komendę, gwiżdżąc pod nosem jakąś melodię i skierował swoje pierwsze kroki do pokoju wspólnego, już tęskniąc do ekspresu. W środku stali Hank z Connorem, oparci o blat stołu i wyraźnie nieszczęśliwi. U stóp androida wyciągnięty był jego pies.
-Ty wiesz, że psy nie mają wstępu na komendę? - rzucił, jak zawsze kiedy widział Damę - Czemu nie zostawisz jej z tyłu, sierżancie puszka i nie przestaniesz kłuć wszystkich w oczy swoim kundlem?
Normalnie Hank odpowiadał coś w rodzaju:,,bo jest ładniejsza i lepiej wychowana niż ty", albo po prostu ,,pierdol się Reed", a RK800 przewracał w jego kierunku oczami i to w ten sposób witali się i szli dalej ze swoim dniem, tym razem jednak żaden z nich nie podniósł nawet głowy.
Detektyw, przyglądając im się kątem oka z zainteresowaniem wcisnął przycisk na ekspresie i podstawił pod niego swój ulubiony kubek, czekając, aż ten napełni się płynem.
-Co wy tacy smętni? - spytał, splatając ramiona na klatce piersiowej - Próbuję was wkurwić na dzień dobry, nie ignorujcie mnie. To nieuprzejme.
Porucznik podniósł na niego poirytowane spojrzenie.
-Zamknij się. - mruknął - Nie mam teraz siły się z tobą przepychać.
Gavin prychnął oburzony, zabierając swoją kawę i kierując się do wyjścia.
-Ale jesteście. Nie umiecie się bawić.
Kiedy wyszedł, Connor i Hank zostali sami. Obaj mieli serdecznie dość całego dramatu, który obecnie dział się w ich życiu i praca była ostatnim o co się obecnie martwili.
Kiedy poprzedniego wieczora Janette wróciła od Kamskiej, po samym wyrazie jej twarzy domyślili się, że nic nie poszło po ich myśli. Nie wiedzieli co zrobić z dziewczynką, nie wiedzieli, czy przywracać jej pamięć o tym co się stało. Przedyskutowali pół nocy, nie doszli do żadnych konkretnych wniosków i mieli wrażenie, że utknęli w jakimś błędnym kole.
-Spać mi się chce. - wymamrotał stary policjant, pocierając oczy dłońmi.
Chłopak pokiwał tylko głową.
Poczuł jak Hank klepie go po ramieniu.
-Chodź, synu. Odwalimy jedną robotę, potem wrócimy do kolejnej. - mruknął, prostując się, z trzaskiem kręgosłupa.
Connor jedynie uśmiechnął się blado i ruszył za porucznikiem do biurka, wiedząc, że to jego jedyna szansa, by poudawać, że w domu nie czeka na niego kolejna ciężka dyskusja.
***
Chloe nie spodziewała się tego, że tego dnia po pracy, ponownie przekroczy próg wieży CyberLife. Odkąd centrum medyczne obok siedziby przekształciło się w szpital z prawdziwego zdarzenia wiele się zmieniło i nie miała już powodu, by się tam znajdować.
Aż do dzisiaj, bo zadzwoniła do niej Magdalena Kamska. Wzbudzała w niej niepokój. Za bardzo przypominała jej Elijaha. I pewnie dlatego dziewczyna była tak bardzo zestresowana, przechodząc skan przy wejściu, odprowadzana przez agentów.
Nie znosiła tego miejsca.
Skierowali się do gabinetu, w którym niegdyś pracowała. Przy jej dawnym biurku nikt nie siedział, ale leżały na nim rzeczy sugerujące, że nie stoi normalnie puste. Pewnie zajmowała je Echo.

CZYTASZ
Niestabilne serce
FanfictionJanette Wilson nie ma pieniędzy, nie ma pracy, a od godziny także mieszkania. Ma natomiast wyjątkowo trudny charakter, kilka traum z przeszłości i walizkę pełną xanaxu. I ma również plan, by wyjechać z Kanady gdzieś bardzo daleko i już nigdy nie...