Mum -Luke Hemmings
North od doby nie mogła się uspokoić, podobnie jak Markus, który jednak zupełnie tego nie okazywał. Siedział na szpitalnym krześle, trzymał delikatnie jej dłoń i wygrywał na jej wierzchu palcami wszystkie sonaty na pianino jakie przychodziły mu do głowy, przymknąwszy oczy, podczas gdy ona wyklinała w myślach na Janette Wilson, która zapoczątkowała łańcuch nieszczęśliwych wypadków tej nocy i na wszystko inne po kolei.
-Zjebaliśmy. Wiesz o tym, prawda? - odezwała się w końcu do męża, zaciskając zęby.
Spojrzał na nią niepewnie.
-To prawda, mogliśmy temu zapobiec. - przyznał w końcu - Chociaż próbuję sobie mówić, że to po prostu zbiór nieszczęśliwych wypadków. Janette, Gemma, Ollie.
-Nie mówię teraz o tej konkretnej sytuacji, Markus. - odpowiedziała -Mówię o tym, że wprowadziliśmy intensywniejsze kontrole na granicy, pozakładaliśmy ośrodki opieki adopcyjnej i cieszyliśmy się tym, jak super rozwiązaliśmy problem bezdomnych modeli dziecięcych, a tymczasem tuż pod naszymi ślepymi oczami kwitnie sobie handel niewolnikami! To było przecież zupełnie do przewidzenia, Ameryka Południowa i Wschodnia Europa ciągle nie uwolniły naszych ludzi, to idealne miejsca żeby się wzbogacić na naszych częściach, lub sprzedawać defekty, którym zresetowano system, a my pozwoliliśmy na to, żeby to się działo!
Była wzburzona i wściekła na siebie.
Zasiedziała się. Stała się zbyt szczęśliwa i beztroska i zapomniała o tym, co zawsze było prawdą. O tym, że ludzkością kierują głównie dwie rzeczy - chciwość i nienawiść. Wierzyła, że może sobie pozwolić na chwilę oddechu, przestać spać z pistoletem pod poduszką i po prostu wychować syna.
Jak się okazało - nie mogła. I obiecała sobie, że kiedy to wszystko się wreszcie skończy, nie popełni tego błędu kolejny raz i nie będzie już ufała światu, bo świat nigdy nie potraktował jej sprawiedliwie.
-To prawda, tym też trzeba będzie się zająć... - westchnął Markus - Nie możemy poprowadzić rewolucji w każdym innym kraju, niestety.
North uśmiechnęła się gorzko.
Jej dziecko zostało skrzywdzone. Była gotowa poprowadzić rewolucję w każdym zakątku wszechświata, byle dostać w ręce tego, kto za tym stał.
***
Chloe nie wychodziła ze szpitala ani na chwilę. Porucznik był tym przerażony i próbował ściągnąć ją do domu, ale Connor, który również nie lubił kiedy się przepracowywała, wyjątkowo nie protestował. Wiedział, że jeśli będzie coś robić, poczuje się lepiej, niż siedząc i czekając.
Olivier, przy którym starała się siedzieć jak najwięcej, co prawda ustabilizował się i wyziębienie przestało być problemem, ale na parę dni po incydencie dostał gorączki i poważnie nasilił mu się kaszel, a wkrótce zapalenie płuc stało się niezaprzeczalnym faktem.
Martwiła się o chłopca, o North, o Markusa, o wszystkich wokół i była tak potwornie mentalnie przemęczona, że kiedy Levi zmusił ją, by zrobiła sobie chociaż pół godziny przerwy, zwinęła się na krześle, oparła głowę o ścianę i zasnęła.
Obudziła ją dopiero nieznajoma kobieta w średnim wieku, potrząsająca jej ramieniem. Było w niej coś znajomego, ale nie była pewna co takiego.
-Dzień dobry. - przywitała się, uśmiechając się współczująco - Bardzo mi przykro, że muszę cię budzić, macie tu straszne urwanie głowy, ale powiedziano mi, że możesz mnie zaprowadzić do mojej siostry i powiedzieć mi trochę więcej o tym, co się z nią stało. - wyciągnęła do niej dłoń - Nazywam się Rachel Wilson.
CZYTASZ
Niestabilne serce
FanficJanette Wilson nie ma pieniędzy, nie ma pracy, a od godziny także mieszkania. Ma natomiast wyjątkowo trudny charakter, kilka traum z przeszłości i walizkę pełną xanaxu. I ma również plan, by wyjechać z Kanady gdzieś bardzo daleko i już nigdy nie...