OLIVIA
Dochodzi dwudziesta druga, a to oznacza rychły koniec mojej wieczornej zmiany w Runway.
Nie mogę się doczekać, aż stąd wyjdę i zaszyję w mieszkaniu z książką i lampką wina w dłoni – nie dość, że klientów mamy dziś od cholery, to jeszcze jeden z nich jest wyjątkowo upierdliwy i przez cały wieczór próbuje mnie nakłonić do spotkania poza godzinami pracy. Siedzi w barze od kilku godzin, popijając słabe piwo i zagryzając je różnego rodzaju, najtańszymi przekąskami z menu, i za każdym razem prosi mnie o obsłużenie, mimo że Val też może do niego podejść.
Na szczęście, z każdą godziną przybywa gości i nie mogę już non stop się nim zajmować – jesteśmy dziś w pracy tylko we dwie, bo Stella znów nie przyszła, jak co piątek, kiedy ruch w barze jest największy. Wielokrotnie poruszałyśmy ten temat z menadżerem, bo jednak dwie kelnerki na piątkowej, wieczornej zmianie to za mało jak na tak popularne miejsce, ale Steve za każdym razem zbywał nas półsłówkami.
W końcu, zupełnie przypadkowo, odkryłyśmy, że on i Stella się pieprzą, a to automatycznie dawało jej immunitet i zero strachu o zwolnienie.
Stoję w kuchni, gawędząc z naszym kucharzem Ryanem, gotowa, by w każdej chwili pójść na zaplecze po torebkę, kiedy do środka wpada Valery z naręczem talerzy i prośbą o obsłużenie czwórki.
Wzdycham ze zrezygnowaniem, wygładzam swój beżowy uniform, po czym ruszam do stolika z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Siedzi przy nim młody mężczyzna z burzą uroczych, brązowych loków i w ciemnych ray-banach, co mocno mnie dziwi, bo w środku panuje półmrok. Podchodzę bliżej, wyciągam notes i ołówek, po czym na kilka sekund totalnie zamieram, uświadamiając sobie, że moim klientem jest Tom Holland, aktor grający nowego Spider-Mana.
– Dobry wieczór, jestem Liv i będę dziś pana obsługiwać. No, przynajmniej przez najbliższy kwadrans, bo wtedy kończę zmianę i nie zamierzam zostawać tu ani chwili dłużej... – oznajmiam, po czym dociera do mnie, co właśnie powiedziałam. – Przepraszam, nie powinnam była tego mówić – dodaję niezręcznie.
– W porządku, doceniam szczerość – odpowiada z uśmiechem brunet.
– W takim razie co mogę panu podać? – pytam.
– Wystarczy „Tom", myślę, że nie ma sensu udawać, że mnie nie znasz, prawda? – śmieje się serdecznie, dzięki czemu natychmiast się rozluźniam. – Słyszałem, że macie tu najlepsze pankejki w całym Londynie – mówi, a ja nie mogę powstrzymać się od uśmiechu.
– Zdecydowanie tak, w końcu są moje... Znaczy się, przepis jest mój – przyznaję z dumą, zanim udaje mi się ugryźć w język.
Faktycznie, gdy zaczynałam tu pracę, nasz szef zmieniał akurat menu i szukał czegoś prostego, co lubiła większość ludzi na świecie.
Zaproponowałam pankejki z przepisu mojej babci, a gdy na drugi dzień kucharz przygotował je dla kilku klientów, wszyscy byli zachwyceni.
– W takim razie poproszę pankejki i...może kubek herbaty? – mówi, ale ja już kręcę głową, bo tutejsza herbata nie ma nic wspólnego z Anglią.
– Pankejki mamy rewelacyjne, ale herbatę niekoniecznie. Dużo lepsza będzie zwykła woda – wyznaję zgodnie z prawdą.
Tom kiwa głową na zgodę, po czym odkłada menu i wyciąga telefon, słysząc dźwięk nadchodzącej wiadomości na Messengerze.
– Zamówienie przyniesie za chwilę moja koleżanka, Valery. Było mi bardzo miło pan... Ciebie poznać, Tom – odzywam się na odchodne, po czym przekazuję karteczkę kucharzowi, a sama ruszam na zaplecze po torebkę, a następnie do tylnego wyjścia z pubu.
CZYTASZ
Supernova [Tom Holland FF]
FanfictionMiłość jest jak supernova - nigdy nie wiesz, kiedy rozbłyśnie. Ale kiedy już to zrobi, wszystko inne straci znaczenie. 30.07.2021 - #1 w kategorii HOLLYWOOD 30.07.2021 - #1 w kategorii CELEBRITY