OLIVIA
W dniu naszego wylotu do Los Angeles wstaję bladym świtem, bo z podekscytowania i tak nie mogłam zmrużyć w nocy oka. Mam podkrążone oczy z przekrwionymi białkami - nie wygląda to zbyt wyjściowo i zaczynam się denerwować, że na lotnisku ktoś rozpozna Toma i zobaczy, że w podróży towarzyszy mu jakieś zombie.
Jednak jeszcze podczas podróży taksówką wychodzi na jaw, że niepotrzebnie się martwiłam, ponieważ lecimy prywatnym odrzutowcem, który wysłał po nas szef MCU. Dzięki temu omijamy zarówno kolejkę do odprawy, jak i długie oczekiwanie na nasz samolot.
Na pokładzie rozsiadamy się na wielkich, wygodnych i rozkładanych do pozycji leżącej fotelach, których nie spotyka się w normalnych liniach lotniczych. Są tak ogromne, że po osiągnięciu wysokości przelotowej i odpięciu pasów, bez problemu mieścimy się na jednym z Tomem.
Czeka nas ponad jedenaście godzin lotu, dlatego postanawiam się przespać. Śpię około trzech godzin, podczas których Tom przegląda w milczeniu telefon, mocno mnie do siebie przytulając, Kate zagłębia się w lekturze, zaś Derek siedzi ze słuchawkami w uszach i ogląda filmy.
Kiedy się budzę, przychodzi do nas młoda stewardessa i podaje nam menu, więc przesiadam się z powrotem na swój fotel, żeby wybrać sobie coś do jedzenia. Czuję na sobie jej zaintrygowane spojrzenie i staram się w ogóle nie spoglądać w jej kierunku – za wyjątkiem momentu, w którym podaję jej pozycje z menu, na które się decyduję.
Kobieta przyjmuje zamówienia od całej naszej czwórki i informuje nas, że przyniesie posiłki w ciągu pół godziny.
Wracam na fotel Toma.
– Widziałeś, jak dziwnie się na mnie patrzyła? – pytam bruneta. – Myślałam, że przepali mnie tym wzrokiem na wylot.
– Zazdrość to bardzo brzydka cecha – wtrąca się Kate znad lektury swojej książki, a ja rzucam jej w odpowiedzi zdziwione spojrzenie.
– Niby czego miałaby mi zazdrościć? – dziwię się.
Słysząc moją konsternację, Derek wybucha śmiechem.
– Toma, rzecz jasna – stwierdza, a ja natychmiast się rumienię.
– Aaaaa. Ok – podsumowuję zażenowana.
Kiedy widzę w oddali tę samą dziewczynę zbliżającą się do nas z wózkiem, podnoszę się, by uciec na swoje miejsce, ale Tom kładzie dłonie na mojej talii i sadza z powrotem obok siebie.
– Zostań – mówi, zataczając kciukiem koła na moim obojczyku. – Niech zobaczy, do kogo należę – dodaje, a ja przełykam nerwowo ślinę.
Stewardessa, widząc rękę Toma prześlizgującą się leniwie po moim ciele, zaciska usta i ze sztucznym uśmiechem podaje nam posiłki.
– Dziękujemy – odzywa się do niej brunet, akcentując "my" na końcu.
Dziewczyna kiwa nerwowo głową, po czym ucieka na przód samolotu. Kate i Derek jednocześnie wybuchają śmiechem.
– No i tak to się załatwia – kwituje wesoło nasza menadżerka.
Ich trójkę może to bawi, ale dla mnie to bardzo nieprzyjemne doświadczenie – jeszcze nie ogłosiliśmy publicznie, że jesteśmy razem, a ja już mam za sobą pierwszy hejt. Myślałam, że lepiej go przyjmę.
Wkrótce Tom zauważa, że coś jest nie tak – dłubię w swoim talerzu, w ogóle się nie odzywam i patrzę w milczeniu na chmury za oknem.
– Wszystko w porządku? – pyta z troską.
CZYTASZ
Supernova [Tom Holland FF]
FanficMiłość jest jak supernova - nigdy nie wiesz, kiedy rozbłyśnie. Ale kiedy już to zrobi, wszystko inne straci znaczenie. 30.07.2021 - #1 w kategorii HOLLYWOOD 30.07.2021 - #1 w kategorii CELEBRITY