#6 Bezpieczna, ale nieodwracalnie uszkodzona

327 22 35
                                    

OLIVIA

Obudziłam się obolała w jakimś obskurnym, ciemnym pokoju. Moje ręce i nogi były przykute kajdankami do metalowych ram łóżka. W ustach miałam knebel. Byłam kompletnie naga.

Siedział na fotelu w drugim końcu pokoju i palił papierosa. Na widok jego przyczajonej sylwetki zaczęłam się szarpać, jednocześnie próbując pozbyć się knebla. Przez chwilę obserwował, jak miotam się na łóżku, po czym zaśmiał się szyderczo, wstał i zgasił papierosa na wewnętrznej stronie mojego uda. Zawyłam z bólu, ale on na tym nie poprzestał i z całej siły przyłożył mi z pięści w twarz, rozcinając wargę. Byłam tak przerażona, że aż zamilkłam. Uświadomiłam też sobie, że jeśli natychmiast czegoś nie zrobię, to on po prostu mnie tutaj zabije.

Kiedy upewnił się, że nie będę krzyczeć, wyjął knebel z moich ust i przyjął wyczekującą postawę.

- Muszę siku - wychrypiałam, bo ze strachu głos odmawiał mi posłuszeństwa. - Proszę, nie chcę zabrudzić ci łóżka - dodałam zrozpaczonym tonem. 

Oglądałam kiedyś serial kryminalny, z którego dowiedziałam się, że psychopaci bardzo często nienawidzą brudu. Miałam nadzieję, że on należał do tego grona, i facet rzeczywiście skrzywił się na myśl o zasikanym materacu, a następnie uważnie mi się przyjrzał, jakby oceniał zagrożenie. Wreszcie wyciągnął z kieszeni kluczyk do kajdanek i zaczął mnie rozkuwać. Kilka sekund później siedziałam na brzegu łóżka, rozmasowując miejsca, w których metal wżynał mi się w skórę.

- Tylko bez żadnych numerów - ostrzegł złowrogo, popychając mnie w stronę łazienki. 

Ledwo utrzymywałam się na nogach, bo ból rozsadzał całe moje ciało, ale w końcu udało mi się wejść do środka i zamknąć za sobą drzwi. Natychmiast zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, ale oprócz okna nie widziałam innej możliwości ucieczki. Podjęłam szybką decyzję i z kosza na pranie wyciągnęłam t-shirt. Wsunęłam go na siebie, walcząc z obrzydzeniem na myśl, że mam na sobie coś należącego do niego. Po nogach ściekała mi krew, ale nie chciałam myśleć teraz o tym, co było źródłem tego krwotoku. Musiałam działać.

Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz - pokój znajdował się na pierwszym piętrze, a poniżej były krzaki. Ucieszyłam się, bo mogło być o wiele gorzej. Sięgnęłam do zamka, ale okazało się, że facet dobrze się przygotował i zablokował go od zewnątrz.

Nie miałam innego wyjścia - policzyłam do trzech, po czym rozbiłam łokciem szybę, boleśnie rozcinając skórę. A potem skoczyłam. Spadłam prosto w krzaki, które zamortyzowały mój upadek, ale przy okazji nieźle mnie pokiereszowały. Nie zważałam na ból - moje serce pompowało po moim ciele adrenalinę, co pozwoliło mi wstać, a następnie zerwać się do biegu, od którego zależało moje życie.

Dobiegłam do głównej szosy, nie oglądając się za siebie. Tam zorientowałam się, że nie wywiózł mnie daleko - zaledwie dziesięć minut drogi stąd znajdował się dom Haza. Nie miałam telefonu, żeby skontaktować się z Tomem, więc postanowiłam wrócić do domu jego przyjaciela. Wykrzesałam z siebie resztki sił i pobiegłam poboczem, modląc się, by on mnie nie dogonił.

Po jakichś dwudziestu minutach dotarłam na miejsce. Ledwo łapałam oddech, ale mimo to zaczęłam nieprzerwanie naciskać przycisk domofonu przed bramą. Po chwili w interkomie odezwał się Harrison, wkurzony moim natarczywym dzwonieniem.

- Haz? Tu Olivia... - zaczęłam, rozglądając się panicznie we wszystkie strony.

- Czego chcesz, Liv? - przerwał mi gniewnym tonem, a ja nie mogłam mieć o to do niego pretensji, skoro ostatnie, co zapamiętał, to moje spektakularne wyjście z imprezy. - Nie wystarczy ci to, co już mu zrobiłaś? - zapytał z żalem, mówiąc, rzecz jasna, o Tomie.

Supernova [Tom Holland FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz