Dzień 772628
Od rana każdy chodził spięty, ponieważ dzisiaj przypadał dzień, w którym miał pojawić się nowy chłopak. Nie wiem ilu było nas już w Strefie, ale zebrała się całkiem duża grupa.
Baza, którą nazwaliśmy miejsce do spania, powiększyła się o kilkanaście nowych hamaków. W kuchni pracowało już pięci, a nie dwóch chłopaków, a grządkami nie zajmowałem się już ja. Moim zadaniem od dłuższego czasu, było pilnowanie by wszystko funkcjonowało bez zarzutu, by każdy wypełniał powierzone mu zadania, by nie dochodziło do żadnych konfliktów.
Pojawienie się dzisiaj nowego chłopaka, sprawiało, że w każdym budziła się ta sama nadzieja co każdego miesiąca. Nikt nie wypowiadał tego na głos, ale ja wiedziałem, że wszyscy myślą tylko o jednym: Czy to właśnie on będzie naszym wybawieniem?
Teorii na temat tego, dlaczego ktoś umieścił nas w labiryncie i dlaczego co miesiąc, zjawia się nowa osoba, przybywało z czasem coraz więcej. Każdy tak naprawdę miał do powiedzenia co innego w tej sprawie i mogliśmy jedynie domyślać się prawdy.
Minho i Alby byli zdeterminowani i każdego dnia o świcie wbiegali w labirynt. Po powrocie z nikim nie rozmawiali, tylko zamykali się w szopie na kilka godzin. Od zaginięcia Colby'ego zamieniłem z Minho jedynie kilka słów, mimo że wcześniej trzymaliśmy się bardzo blisko i rozmawialiśmy prawie o wszystkim.
Mam wrażenie, że Minho czuje się odpowiedzialny za to, że Colby nie zdążył wrócić przed zamknięciem się labiryntu, a ja nigdy z nim o tym nie porozmawiałem. Nie miałem odwagi i nadal nie czuje się na siłach, by spytać go o to, co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia.
Thomas na moment odwrócił wzrok i zamyślił się. W jego głowie zakiełkowała myśl, by jednak spytać Minho o Colby'ego, ale potem przypomniał sobie o rozdrapywaniu starych ran i zaraz zganił sam siebie.
Miał tyle pytań, ale nikt nie mógł mu odpowiedzieć bez kolejnej dawki bólu i nowych emocji, których nie potrafił opanować. Czytając dziennik Newta, poznawał nie tylko jego, ale też innych. Mógł spojrzeć na Minho oczami Newta, z którym nie miał w zwyczaju rozmawiać o innych. Nie wiedział co sądził o chłopakach ze Strefy, o Teresie, o Brendzie. No dobrze, może o Teresie wiedział, że Newt za bardzo za nią nie przepadał, a przede wszystkim jej nie ufał, ale nigdy nie rozmawiali o tym w bezpośredni sposób. Czasem wydawało mu się, że Newt przemyca pewne spostrzeżenia i uwagi, między wierszami, pozostawiając je Thomasowi do interpretacji. Skłaniał go do refleksji, unikając moralizowania, ponieważ nigdy nie poczuwał się jako odpowiednia osoba do pouczania innych. Tak bardzo w nim to lubił. Tak bardzo.
Stałem przy murze, na którym wyryte były imiona wszystkich, którzy do tej pory stracili życie w Strefie i w labiryncie. Zawsze odruchowo, przejeżdżałem palcami po liniach imienia Colby'ego. Ściana ta symbolizowała wszystkim to, co stało się z tymi, którzy zwątpili, którzy oszaleli. Z czasem zaczęła działać trochę jak straszak, ponieważ nikomu już od kilkunastu dni nie przyszedł do głowy żaden głupi pomysł.
Patelniak, którego nazwaliśmy tak, ponieważ jako jeden z nielicznych, wytrzymał w kuchni najdłużej, wyskoczył jak z pod ziemi i pociągnął mnie za ramie, krzycząc, że winda już jedzie.
Wszyscy biegli ja na złamanie karku do miejsca, w którym miał pojawić się Świeży. Było to jedyne urozmaicenie rutyny i marazmu w jakie popadali wszyscy przez trzydzieści dni, wykonywania codziennie tych samych czynności.
Thomas zmarszczył brwi. Przez całe jego ciało przemawiała ogromna chęć dowiedzenia się prawdy o Colbym i tego, czy Newt w końcu porozmawiał o tym z Minho.
CZYTASZ
Zimne światło dnia
FanfictionGdy po śmierci Newta, pogrążony w smutku Thomas zaczyna czytać jego dziennik.