XVIII

138 21 1
                                    

Dzień 2974819

Spędziłeś dużo godzin siedząc razem z Brendą, Mary, która dobrze cię pamietała i Vincem, liderem ruchu oporu, w namiocie lekarskim. Wraz z Minho i Frypanem, czekaliśmy na ciebie na skałach, obserwując z góry całe obozowisko. Prawemu ramieniu, bo tak nazywał się ten oddział ruchu oporu, udało się zgromadzić naprawdę masę ludzi. Widać było, że każdy był dobrze przeszkolony w obchodzeniu się z bronią, ale też pomimo względnego bezpieczeństwa, zachowywał czujność.

Ci ludzie tworzyli tutaj dom, podobny do tego, który my wszyscy stworzyliśmy w labiryncie. Jednak to nadal była tylko ułuda, zalążek nadziei. A co się okazało, nie byłeś tylko moją nadzieją, Thomas. Mary dzięki twojej krwi, mogła pomoc Brendzie. Byłeś nadzieją nas wszystkich, dopiero teraz zacząłem rozumieć dlaczego Dreszcz tak bardzo nas pragnął, dlaczego byliśmy tacy cenni.

Zobaczyłem jak wychodzisz z namiotu. Byłeś zamyślony, ale też zmęczony. Widziałem to po ruchach twojego ciała. Zmierzałeś do nas niepewnym krokiem, ale wysiliłeś się na uśmiech. Udałem, że nie widzę świdrującego spojrzenia Minho na sobie, kiedy usiadłeś obok mnie. Nie mogłem się powstrzymać przed bezczelnym gapieniem się na ciebie i byłem pewny, że Minho coś podejrzewa.
Skoro nawet Teresa zrozumiała, że moje uczucia do ciebie są o wiele głębsze niż tylko przyjacielskie, to Minho był drugą osobą, która mogła zacząć łączyć fakty.

Mimo wszystko, nie zależało mi jakoś szczególnie na tym by to ukrywać. W końcu pragnąłem pokazać ci siebie takiego jakim byłem. Chciałem byś w końcu przejrzał na oczy i zobaczył, jak bardzo zafascynowany tobą jestem. Jak spinam każde słowo z twoich ust. Jak z każdym dniem, doprowadzasz moje myśli do szaleństwa za każdym razem, kiedy zaszczycisz mnie choćby krótkim spojrzeniem.

Thomas instynktownie wciągnął powietrze do płuc. Zatrzymał wzrok na ostatnich słowach, które zapisał Newt. Przyjaciel bezpośrednio dawał mu do zrozumienia, że czuł do niego coś więcej niż zwykła...

Tak trudno było im się do tego przyznać. Tak wiele niewypowiedzianych słów wisiało nad nimi, niedomówień, które ciążyły teraz na sercu Thomasa i pożerały je z każdą kolejną stroną dziennika.

Wszyscy, Alby, Winston i Chuck, wszyscy którzy zginęli za sprawę, byliby z ciebie dumni, Thomas. Powiedziałem ci to i mógłbym mówić przez cały czas. W twoich oczach zaiskrzyły łzy, a ja tak bardzo chciałem nachylić się do ciebie i objąć ramieniem. Gdybyśmy byli sami, wiesz że bym tak zrobił. Nie wahałbym się już przed niczym. Ale ty musiałeś zepsuć ten moment i zapytać o Teresę. Dlaczego w tym momencie, ona znów cię interesowała?

Poszedłeś do niej, stała samotnie na jednej ze skarp, oddalonej od nas kawałek. Widzieliśmy ją już chwilę temu, ale żadnemu nie paliło się, by do niej podejść. Chyba reszta, podobnie jak ja, za nią nie przepadała.

Nie mknęło wiele czasu, gdy zobaczyliśmy z daleka, jak w pogoni zbiegasz ze skarpy, na której przed chwilą stałeś razem z Teresą. Coś było nie tak i wiedziałem to od razu, widząc jak biegniesz w dół. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Światła helikopterów wyłoniły się zza gór, a odgłosy wystrzałów odbijały się dookoła tworząc okropny hałas. Razem z Minho i Frypanem zbiegliśmy do reszty, ale tam szalało już piekło.

Wbiegłeś prosto we mnie, nawet nie patrząc pod nogi. Przytrzymałem cię za ramiona byś nie upadł, i pomimo szalejących wokół nas pocisków, wraz z dotykiem twojej skory, tak bardzo zapragnąłem cię przytulić. Nie wiedziałem co się dzieje, ale znów było niebezpiecznie. Chyba przyciągałeś takie sytuacje, Thomas. W twoim towarzystwie cały czas czuło się zagrożonym, a jednocześnie bezpiecznym. Naprawdę, nie wiem jak to robisz.

Z helikopterów zaczęli wyskakiwać umundurowani strażnicy, podobni do tych, którzy byli w siedzibie Dreszczu. Strzelali na oślep, z broni, której nigdy nie widziałem. To nie były zwykle pociski, tylko wyładowania elektryczne, które całkowicie raziły trafionego i paraliżowały go. Serce zatrzymało mi się na kilka długich sekund, kiedy puściłeś moje nadgarstki i pobiegłeś w stronę Vinca, który szykował broń do wystrzału. On bez zastanowienia podał mi i Minho strzelbę. Jak w amoku, naładowali broń i po prostu wycelowałem w jednego ze strażników. Nie potrafię opisać uczucia, które towarzyszyło mi, gdy patrzyłem jak upada, albo otumaniony albo martwy, z powodu mojego strzału.

Pobiegłeś szukać Brendy, a ja nie zdążyłem cię zatrzymać.

Thomas bardzo dobrze pamiętał moment, w którym zobaczył płonący namiot lekarski i poczuł skurcz w żołądku na myśl, że nie zdążył uratować Brendy. Przypominał sobie również jak Jorge potrząsnął nim, wyprowadzając z dziwnego transu. Brenda żyła, ale Jorge próbował namówić go do ucieczki. Był wściekły, nie mógł uwierzyć, że mężczyzna naprawdę próbował go do tego nakłonić. Tłumaczył, że to jedyne wyjście, że wszyscy są już przegrani i że to ich jedyna szansa by wyjść z tego cało.

W tamtym momencie poczuł chęć uderzenia Jorge, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Przecież nie mógł zostawić swoich przyjaciół, nie mógł zostawić Newta. Wrócił, wrócił dla Newta i po Newta. Dopiero teraz to zrozumiał. Newt wyznaczał sens jego egzystencji. To dla niego robił to wszystko.

Thomas odczuwał do siebie obrzydzenie i wściekłość jednocześnie. Wyrzucał sobie, że przez ten cały czas odpychał od siebie te myśli. Przecież wiedział, czuł od Newta szczerą troskę. Ignorował te dziwne momenty, w których nie do końca wiedział jak się zachować. Nie rozumiał, czemu tak nienaturalnie reagował na jego dotyk i dlaczego tak szybko chciał go przerwać. Teraz oddałby wszystko by móc teraz musnąć palcami choćby kawałek jego gładkiej, chłodnej skóry.

Nadal nie rozumiał, w jaki sposób ten dziennik miał mu pomoc z pogodzeniem się ze śmiercią przyjaciela. To właśnie on wyzwalał w nim emocje, jakich wcześniej nie znał. Czytając kolejne kartki uświadamiał sobie to, czego tak bardzo do tej pory się bał.

Przecież on naprawdę go kochał. Gdy spróbował wypowiedzieć te słowa na głos, ten mu się załamał i musiał cicho zaszlochać. Pojedyncza łza spłynęła po policzki, skapując na okładkę dziennika i pozostawiając na niej mokry ślad.

Pojmali nas, było ich zbyt wielu. Okrążyli nas i zostaliśmy zmuszeni do porzucenia broni. Minho najdłużej stawiał opór. Zostaliśmy zaprowadzeni na płac, gdzie kazali nam klęczeć razem z innymi, których udało im się złapać. Ostrożnie omiotłem wzrokiem zebranych, ale nie zobaczyłem w nich twojej twarzy. Poczułem dziwną ulgę. Miałem nadzieję, że udało ci się uciec. I wtedy pomyślałem, że byłbyś głupcem gdybys po nas wrócił, wiedząc, że na pewno cię złapią i już nikomu nie pomożesz.

Jak zwykle miałem dobre przeczucie, bo gdy strażnicy chodzili między nami i sprawdzali nasze tożsamości, ty musiałeś nagle wyskoczyć jak oparzony zza sterty jakiejś blachy i zwrócić na siebie uwagę wszystkich.

Pamietam jak patrzyłem na ciebie z niedowierzaniem i złością, kiedy jeden ze strażników sprowadził cię do parteru tuż przy mnie. Gdybym tylko mógł naprawdę uderzyłbym się w tamtym momencie.
Jednak ty nawet na mnie nie popatrzyłeś, wzrok utkwiłeś w ziemi.

Nad nami przeleciał ogromny górolot, który wylądował niedaleko, a z niego wyłoniła się sama doktor Ava Paige, którą pamiętałem z nagrania. Mówiłeś nam, że ona żyje, ale gdy ją zobaczyłem, poczułem dziwny ucisk w żołądku. Zaczęli zaganiać wszystkich do wnętrza powietrznego pojazdu.

Ava spojrzała wprost na ciebie, kiedy zza niej wyłoniła się Teresa.
Spokojnym krokiem podeszła do niej, a ja patrzyłem z niedowierzaniem na to co się działo.

Ale wtedy ty powiedziałeś, że Teresa jest z nimi, od początku była. Odkąd przywrócili jej pamięć. Twój głos był zimny, ale opanowany. W końcu przejrzałeś na oczy, a ja od początku byłem pewny, że coś mi w niej nie pasowało.

Miałem nadzieję, że będę mógł ci powiedzieć jeszcze prosto w twarz „A nie mówiłem!".

Zimne światło dnia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz