VII

185 24 1
                                    

Dzień 548828

Thomas, wiem, że ciężko jest ci się odnaleźć w Strefie, ponieważ jesteś tutaj dopiero drugi dzień, ale chciałbym nakrzyczeć ci prosto w twarz, byś przestał być tak irytująco ciekawy wszystkiego. Kiedyś w końcu cię to zgubi.

Widzę jak blisko podchodzisz do wejścia labiryntu, jak coś nieświadomie cię tam przyciąga. Nie zwracam ci uwagi tylko dlatego, bo wierzę, że jesteś w stanie nas stąd wyprowadzić.

Dzisiaj, kiedy Alby kazał ci przyjść do nas, wykopać nowe grządki i przy okazji nauczyć się czegoś pożytecznego, widziałem jak nie potrafisz skupić się na pracy. Myślami błądziłeś wokół labiryntu, zadawałeś nam głupie pytania, odnośnie prób ucieczki ze Strefy, w taki sposób, jakbyśmy nigdy tego nie próbowali. Zaproponowałeś nawet zjechanie windą w dół, zaraz po przywiezieniu nowego chłopaka, ale w bardzo miły sposób wyjaśniłem ci, że tego również próbowaliśmy.

Nie chciałem być nieuprzejmy, bo wiedziałem jak bardzo liczy się przyjazne nastawienie innych, szczególnie w pierwszych dniach, kiedy ciężko jest się dostosować. Wiem, ponieważ mi zajęło to prawie miesiąc. I mimo dziwnej złości, którą w sobie tłumiłem, tak bardzo podziwiałem twój zapał i ciekawość.

Żeby trochę ostudzić buzujące w tobie emocje, których nawet nie próbowałeś ukryć, kazałem ci iść po nawóz, a potem biłem się z myślami, zadając sobie pytanie: Czy to moja wina, że Ben cię zaatakował?

Gdy usłyszałem twój krzyk, kiedy wybiegałeś z torfowiska, wiedziałem już, że musiało się coś stać. Bo to JA kazałem tobie nakopać nawozu. Gdyby nie to, zapewne nie trafiłbyś na Bena. Szybko biegasz, więc dałeś radę uciec.

W duchu, dziękuje wszechświatowi, że nic ci się nie stało, że Ben nie zdążył wyrządzić ci krzywdy. Ja czułem, że powinien wyrządzić ją sobie, za to, że naraziłem cię bezmyślnie na niebezpieczeństwo.

Bena spotkała kara, jaka czekała tych, którzy zostali zainfekowani, oraz dopuścili się ataku na drugiego Strefera.
Naprawdę mi przykro, że musiałeś widzieć to już swojego, drugiego dnia. Dla mnie również nie był to przyjemny widok za pierwszym razem, kiedy grupa musiała wpychać siłą kogoś do labiryntu. Skazaliśmy go na pewną śmierć, a jego imię dołączyło do szeregu liter wyrytych w murze.

Obserwowałem cię jeszcze chwilę z daleka, jak stoisz i patrzysz za ściany wejścia, które zatrzasnęły się za Benem. Wiem co czujesz, Thomas. Tak łatwo odczytać emocje, które malują się na twojej twarzy. Wystarczy, że tylko na ciebie spojrzę, a dokładnie wiem w jakim jesteś nastroju, a czasem nawet i co myślisz. Mimo że, różnimy się w tej kwestii, to tak czy siak, jesteśmy tacy sami. Ja to wiem, a może i ty w końcu to dostrzeżesz.

Thomas pamiętał ten dzień, w którym został zaatakowany przez szalonego Bena, tak jakby był wczoraj. Widok chłopaka zainfekowanego chorobą nigdy nie zniknie mu sprzed oczu, a wspomnienie brutalnego wypędzenia chłopaka ze Strefy do labiryntu, nadal pozostanie jednym z najgorszych wspomnień.

Newt był na niego zły, ale był też zły na siebie. Thomas nie rozumiał, dlaczego jego przyjaciel obwiniał się za to, że Ben go zaatakował. Najwidoczniej Newt miał skłonności do obarczania siebie winą, za coś, na co nie miał wpływu. Thomas nigdy by nie przypuszczał, że tak właśnie jest. Newt w takim razie, idealnie potrafił ukryć swoje emocje.

Podniósł się do siadu i odetchnął. Skoro byli przyjaciółmi, a Newt adresował do niego ten dziennik, to dlaczego nie mógł okazać mu prawdziwego siebie przez cały czas. Rozumiał, że wtedy gdy zapisywał te notatki, on był w Strefie tylko drugi dzień. Ale ze wszystkich zapisków w zeszycie wynikało, że Newt w takim razie, nigdy do końca nie mówił mu tego co na prawdę myśli. Był z nim szczery, ale nie tak jak był z samym sobą. Więc dlaczego i jakim prawem skazał go na takie cierpienie po swojej śmierci?

Dzień 736628

Jesteś cholernym debilem, Thomas. W tym momencie mam ochotę zwyzywać cię od najgorszych, a potem wyrwać tą kartkę i zapisać ją jeszcze raz, używając jeszcze gorszych obelg.

Nie wiem co miałeś w głowie, wbiegając do labiryntu jak oszalały. Wydawało mi się, ale chyba widziałem obłęd w twoich oczach, bo nie potrafię inaczej racjonalnie wytłumaczyć, tego co właśnie zrobiłeś. Niektórzy nadal stoją pod zatrzaśniętym wejściem, mimo że zaczyna już się ściemniać, tak jakby miało się ono zaraz otworzyć, a ty razem z Minho i Albym mielibyście wrócić cali i zdrowi.

Powiem ci jedno, jeśli wrócisz, w co szczerze wątpię, obiecuję ci, że kiedyś przeczytasz ten dziennik i zobaczysz jak lekkomyślnie postąpiłeś. A wtedy wrócisz myślami to tego momentu i przeanalizujesz jeszcze raz to, czy znów postąpiłbyś tak samo.

Thomas zmarszczył brwi. Oczywiście, że zrobiłby to drugi raz, i trzeci i kolejny!

Zapewne, jeśli naprawdę to czytasz to właśnie odpowiadasz sobie na moje pytanie. A to znaczy, że wróciłeś i masz się całkiem dobrze.

Nie chcę wybiegać w przód i zakładać najgorszego, ale na myśl przychodzi mi jedynie Colby i przypominam sobie ile dni czekałem na jego powrót. Aż w końcu sprawiłem, że zniknął i z mojej głowy. Nie chcę byś ty również znikał. Jesteś za mądry na to, by tak szybko od nas odejść. Alby widzi w tobie potencjał, może ci tego nie mówi, ale ja wiem po nim, że również żywi nadzieje co do ciebie. Wszyscy chcemy po prostu się z tego wyrwać. Wszyscy.

Thomas wrócił wspomnieniem do tej nocy, którą musiał spędzić w labiryncie razem z Minho. Zgodził się z Newtem, że postąpił lekkomyślnie, ale czuł wtedy, że musi tak zrobić. Coś przyciągało go do labiryntu, a chęć ocalenia Minho i Alby'ego wygrała nad zdrowym rozsądkiem. Pomimo że, nie znali się długo, coś w sercu podpowiadało mu wtedy, że powinien zrobić wszystko by im pomóc.

Gdy wbiegał do labiryntu, nie patrzył na innych, nie czekał aż ktoś go powstrzyma. Po prostu wbiegł, a ściany zatrzasnęły się za nim. Zostawił Newta z tak dużym bagażem złych wspomnień. Ale skąd miał wiedzieć cokolwiek o Colbym? O wydarzeniach sprzed roku, czy dwóch lat, skoro Newt nie podzielił się z nim żadną historią? Skąd miał wiedzieć co siedzi w jego głowie, jeśli nie chciał się przed nim otworzyć?

To było dla niego za trudne. W jednej chwili wydawało mu się, że zaczyna rozumieć tok myślenia Newta, a później chłopak pisał w taki sposób, że Thomas znów miał mętlik w głowie i odczuwał całkiem różne, sprzeczne emocje względem przyjaciela.

Dzień 537288

Wróciłeś. I miałeś się całkiem dobrze. Więc jednak przeczytasz kiedyś ten dziennik, a skoro tak muszę poważnie przemyśleć, czy zapisywać tutaj wszystko co o tobie myślę.

Wróciłeś razem z Minho. Alby nie przeżył, ale uratowałeś jego ciało przed Dozorcami.
Nie potrafię opisać swojego szczęścia w momencie, w którym ktoś zauważył was wychodzących z labiryntu.

Utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że jesteś moją nadzieją, bo jeszcze nikomu nie udało się przetrwać w labiryncie nocy.
Jesteś inny, Thomas. Każdy to widzi, może nie mówi tego na głos, ale wszyscy to czujemy.

Jesteś nadzieją nas wszystkich, a szczególnie moją. Jesteś w stanie ocalić mnie przed samym sobą.

Ok uśmierciłam Alby'ego trochę szybciej, ale dalszy bieg wydarzeń jest adekwatny z książką.

Zimne światło dnia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz