Minęło już sporo czasu, od kiedy Thomas nie napisał żadnego listu do Newta, tak jak robił to na początku, tuż po jego śmierci.
Każdej nocy, po wcześniejszym upewnieniu się, czy wszyscy są już w swoich kwaterach, wychodził i powolnym krokiem zmierzał ku miejscu, które już tak dobrze znał i które od niedawna stało się jego azylem.Jeszcze dwa miesiące temu nie powiedziałby, że tam gdzie spoczywa jego najlepszy przyjaciel, będzie mógł przesiadywać godzinami i relaksować się w cieniu drzew popołudniami, lub odpoczywać późną nocą i po prostu spoglądać w gwiazdy.
Wytchnienie dawało mu codzienne wynoszenie po jednym liście, który napisał w przypływie ogromnego żalu i bólu, jakie odczuwał tuż po śmierci Newta.Przynosił je ze sobą, siadał pod drzewem, gdzie usypany był grób i cicho czytał, tak jakby Newt miał usłyszeć każde słowo. Następnie brał zapalniczkę i patrzył jak żywy ogień, pochłania powoli pomięty papier. Raz na zawsze chciał rozłączyć się z cierpieniem, choć i tak sądził, że uporał się z nim już całkiem. Jednak kiedyś przy sprzątaniu blaszaka, gdy chciał przewrócić materac na druga stronę, cała kupka listów wyleciała na podłogę, z powodu podmuchu, jaki wywołał unosząc materac.
Bolesne wspomnienia znów uderzyły w jego serce ze zdwojoną siłą. Dopiero co udało mu się je posklejać, a gdy zobaczył listy, które sam pisał, poczuł, jak serce kolejny raz rozlatuje mu się na małe kawałeczki.
Mimo wszystko wiedział co powinien zrobić, nie mógł znów się załamać i pozwolić emocjom przejąć kontrolę nad swoją psychiką.Każdego popołudnia lub nocy, chodził i palił po jednym liście, i czuł się o wiele lepiej. Żegnał się z Newtem ostatecznie. Choć nie wymawiał słów na głos, to ciche pożegnanie rozbrzmiewało w jego głowie za każdym razem, kiedy ogień całkowicie pochłaniał papier i gasł.
Wczoraj spalił ostatni list, a w duchu miał cichą nadzieję, że gdzieś w tym całym bałaganie, jaki miał w swoim blaszaku, odnajdzie się jeszcze
jedna, zagubiona, zapisana kartka papieru.Ostatni list, już naprawdę ostatni. Poprzysiągł sobie w duchu.
Chwycił długopis w palce i przysunął sobie krzesło do biurka, przy którym miał zwyczaj przelewać swoje żale i smutki na papier.Drogi Newtcie
Zaczął, choć nigdy w ten sposób nie zwracał się do zmarłego przyjaciela. Przeważnie jego zapiski były chaotyczne i wyrażały jedynie pretensje i ogromny ból. W ostatnim liście chciał wyrazić wszystkie pozytywne emocje, jakich doświadczał przez ostatnie dni. Chciał napisać to, czego nie dane mu było wypowiedzieć na głos, oraz przyznać się przed samym sobą do miłości, której nie zdążył poznać, a tak bardzo pragnął mieć.
Gdybym chciał zawrzeć w tym ostatnim liście, wszystko co pragnę Ci powiedzieć, nie starczyłoby mi papieru. Skończyłem czytać Twój dziennik już jakiś czas temu i tak jak prosiłeś, sprawiłem by nikt inny nie miał do niego dostępu. Od twojej śmierci minęło już sporo czasu, a ja w końcu nauczyłem się żyć z myślą, że gdy wstanę rano, nie zobaczę Twojej rozpłomienionej twarzy, że nie zaszczycisz mnie jakąś ciętą ripostą, ani nie popatrzysz na mnie w ten, Twój, charakterystyczny sposób.
Pogodzenie się z tym, zajęło mi chwilę, ale nie myśl, że o Tobie zapomniałem. Mam wrażenie, że nigdy nie pozwolisz mi o sobie zapomnieć, czuję jakbyś przez cały czas był tuż obok mnie. Jakby Twoja niewidzialna ręka ciągle spoczywała na moim ramieniu. Czuję Cię całym sobą i nie wiem czy to już objawy szaleństwa, czy prawda, Newt. Może to tylko moja wyobraźnia, karmiona tak głębokim pragnieniem Twojej obecności, sama prowadzi mnie do obłędu.
Przykro mi, że nie zdążyłeś powiedzieć mi wprost, tego o czym pisałeś w dzienniku. Mi również nie została dana możliwość wyjaśnienia wszystkiego i podzielenia się z Tobą swoimi uczuciami, które zrozumiałem dopiero teraz. Mimo wszystko cieszę się, że dowiedziałem się tego w taki sposób, bo dopiero po czasie wszystko zrozumiałem. Miałem chwilę do namysłu, do rozmowy z samym sobą i do pogodzenia się z własnymi uczuciami, których z jakiegoś powodu, wcześniej nie dopuszczałem.
Widziałeś mnie jako odważnego i pełnego charyzmy człowieka, ale po przeczytaniu Twojego dziennika, spojrzałem na siebie bardziej krytycznie. Byłem tchórzem, Newt. Prawdziwym tchórzem, skoro tak bałem się swoich uczuć względem ciebie. Bałem się zwykłego pocałunku, bo w mojej wyobraźni, mógłby on zmienić wszystko. Teraz żałuję, że nawet raz nie poczułem delikatności Twoich ust na swoich, ani nie dotknąłem Twojej delikatnej skóry na policzkach. Chciałbym wiedzieć jak to jest, kiedy byłbyś tak blisko mnie, bym mógł poczuć Twój oddech na szyi i delikatne pocałunki. Czasem przed zaśnięciem wyobrażam sobie, że trzymam Cię mocno w swoich ramionach, nie chcę Cię wypuścić, bo wiem, że gdybym to zrobił, zniknąłbyś.
Twój dotyk w mojej wyobraźni sprawia, że czuję się naprawdę dobrze i wiem, że gdyby to była rzeczywistość, nic by się nie zmieniło.
Jestem pewny, że gdybyśmy dostali drugą szansę, wszystko potoczyłoby się w dobrym kierunku. Po drodze natykalibyśmy wiele problemów, może nawet nie potrafilibyśmy się dogadać, ale ja wiem Newt, że byłbym przy Tobie szczęśliwy. Ty chyba też.Szkoda, że nie dane nam było spróbować. Do końca życia będę pamiętać Twój uśmiech i wesołe spojrzenie, którym mnie obdarowywałeś, nieważne czy zrobiłem coś głupiego, czy coś pełnego podziwu. Na zawsze będę miał przed oczami moment, w którym musiałem podjąć decyzję, ale teraz wiem, że będzie to już nieodłącznym elementem mojego życia.
Chciałbym móc powiedzieć Ci, że Cię kocham, Newt. Kocham Cię, mimo że Ciebie z nami już nie ma. Zawsze będę Cię kochał i dobrze wspominał. Pozwoliłeś mi poznać się na nowo, a dzięki Tobie udało mi się poznać i zrozumieć także siebie. Dziękuję Ci, że ukazałeś mi prawdę, a teraz pozwól mi pożegnać się po raz ostatni.
Twój Thomas
Oderwał długopis od papieru i spojrzał na swoje gryzmoły. Odczuwał niewyobrażalną dumę, że udało mu się w końcu zebrać w sobie i użyć odpowiednich słów, by raz na zawsze pożegnać się z Thomasem, bez uczucia winy, strachu oraz obrzydzenia do samego siebie.
Chwycił kartkę w palce i wyszedł ze swojego lokum. Bezpieczna Przystań tętniła nowym życiem, zasilona przez szeregi kolejnych dzieciaków, które udało im się ocalić z rąk Dreszczu. Cała ich baza liczyła teraz blisko ponad trzysta osób, a Thomas razem z Vincem, Jorge, Brendą i Minho przewodzili im wszystkim, zajmując się poszczególnymi sprawami osobno. Był dumny ze swoich przyjaciół za to, co udało im się zbudować. Razem.
Do rzeczywistości sprowadzimy go głośne krzyki jakiś dzieciaków, dobiegające z dołu. Zorientował się, że stoi prawie na samym zboczu skarpy, nawet nie zauważył kiedy podszedł tak blisko.
Kartkę papieru nadal ściskał w palcach, a ta szeleściła delikatnie na wietrze. Spokój w duszy był obezwładniający, ale wiedział, że musi zrobić to po raz ostatni.
Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę, tak dobrze mu już znaną, będącą jedynym miejscem, w którym mógł pozwolić sobie na łzy, cichy szloch, ale czasami też śmiech i rozmowę z samym sobą. Trzymając pomiętą kartkę w jednej ręce, drugą sprawdził, czy ma w kieszeni zapalniczkę. Ostatni raz.
Koniec
// Dziękuję wszystkim za dotrwanie do końca. Opowiadanie inne niż wszystkie, pełne emocji, w którym przewodził smutek i cierpienie po utracie bliskiej osoby. Mam nadzieję, że trochę odbiegłam od utartych schematycznych fanfiction, i że choć w małym stopniu przypadło wam ono do gustu :) Chciałabym poznać waszą opinię i nie ukrywam, że czekam na komentarze, bo brakuje ich trochę w tym opowiadaniu.
CZYTASZ
Zimne światło dnia
FanficGdy po śmierci Newta, pogrążony w smutku Thomas zaczyna czytać jego dziennik.