Dzień 5372847
To było totalnie szalone, Thomas. Byłem pewny, że zamiast krwi w twoich żyłach płynie sama adrenalina, bo pierwszy raz widziałem cię w takiej akcji. To w jaki sposób wskoczyłeś na pociąg i po prostu biegłeś po nim, było niewyobrażalne. Z daleka widziałem, że Vince również wydaje się być w szoku. Nie mieliście dużo czasu, musieliście jak najszybciej odczepić wagony, zanim pociąg wjedzie w zakręt, a zbliżający się strażnicy temu nie sprzyjali.
Byłem zdenerwowany, bałem się, że coś może się nie powieść. Przynajmniej wyznaczyłeś margines błędu i razem z Vincem stwierdziliście, że trzeba będzie odczepić pięć wagonów, bo nie byliście pewni, w którym z nich dokładnie będą przewożeni jeńcy.
Kiedy tylko usłyszałem wybuch, wiedziałem, że wszystko dzieje się bardzo szybko, a ty zrobisz co będzie trzeba, by doprowadzić to do końca.
Usłyszałem jak Vince wola moje imię. To był znak, bym mógł w końcu wyjść ze swojej kryjówki. Od tamtego feralnego wieczoru, kiedy po prostu zwiałem przed tobą, nie mogąc dłużej znieść twojej bliskości, nie mieliśmy okazji zamienić słowa, prócz zdawkowego przekazania informacji co do planu odbicia Minho.
Dlatego w momencie, w którym nasze spojrzenia się skrzyżowały, kiedy ty stałeś wyprostowany na wagonie i spoglądałeś na mnie z góry, poczułem przypływ wiary w to co robimy. Nawet nie wiesz jak bardzo dodałeś mi tym sił. Założyłem specjalne okulary, które podarował mi Jorge i wyciągnąłem spawarkę. Jak najszybciej musiałem przeciąć metal, który jako jedyny dzielił nas od Minho.
Krzyknąłeś do mnie z góry, czy jeszcze długo mi zejdzie, ale nie mogłem oderwać się od pracy, żeby na ciebie spojrzeć. Odpowiedziałem ci byś mnie nie pospieszał i teraz jak o tym myślę, wydaje mi się, że mogłem zabrzmieć dosyć ostro, ale wiesz miałem przed oczami spawarkę i lecące mi na twarz iskry, także mogłem zirytować się twoim ponagleniem.
Kiedy usłyszałem pierwsze strzały, serce biło mi jak oszalałe. Zaraz po nich do moich uszu dotarło nawoływanie Vince'a, a potem twoje. Chyba zbliżał się do nas górolot, bo pomiędzy świstem metalu i waszymi krzykami, usłyszałem hałas śmigieł.
Skończyłem i w tym samym momencie, poczułem szarpnięcie za włosy. Nachylałeś się z wagonu do mnie i krzyczałeś coś o wejściu na górę. W uszach miałem jedynie pisk spawarki, więc chwile mi zajęło domyślnie się o co ci chodzi.
Bez namysłu chwyciłem twoją wyciągniętą dłoń, byś mógł mi pomóc wspiąć się na wagon, jednocześnie wypuszczając z drugiej ręki spawarkę. Uścisk twojej dłoni był silny i zdecydowany. Trzymałeś mnie mocno, bym się nie przewrócił, puściłeś dopiero, gdy byłeś pewny, że trzymam się wystarczająco dobrze. Razem z Vincem przypięliście haki do metalowych ramp, znajdujących się po bokach dachu wagonu.
Trzymałem się jednej z nich, kiedy doczepiliście liny, zwisające z górolotu, do ramp. Nagłe szarpnięcie jakie wszyscy poczuliśmy wywołało u mnie okrzyk przerażenia. Miałem tylko nadzieję, że tego nie usłyszałeś, nie chciałem byś pomyślał o mnie, że jestem słaby i boje się pomimo tego, że kurczowo trzymam się rampy.
Górolot wzbił się już na znaczną wysokość, zostawiając pod sobą resztę wagonów i zdezorientowanych strażników, którzy desperacko próbowali mierzyć do nas jeszcze z broni.
Zamknąłem oczy, nie mogąc patrzeć w dół. Byliśmy tak wysoko, że teraz gdybym spadł, z pewnością nic by po mnie nie zostało. Z wnętrza wagonu było słychać krzyki przerażonych osób, ale mimo to odczuwałem wewnętrzny spokój.Miałem nadzieję, że to już koniec, że Minho wyjdzie z wagonu jak tylko wylądujemy, a ty będziesz szczęśliwy, bo twój plan się powiódł. Chcę, żebyś wiedział, że ja nigdy w to nie wątpiłem, Thomas.
Moment, w którym otworzyliśmy wagon i weszliśmy do ciemnego kontenera był nie do opisania. Wzrok wszystkich był skupiony na nas, a ja nie potrafię sobie wyobrazić przerażenia jakie czuły w tamtej chwili, te wszystkie dzieciaki.
Szedłeś przede mną i kiedy zauważyłeś Arisa i Sonyae i od razu podszedłeś do nich, a w mojej głowie pojawiła się myśl, że Minho z nimi nie ma. Trwała ona dosłownie sekundę, bo tyle zajęło ci zrozumienie tego samego. A kiedy odwróciłeś się w moją stronę i zobaczyłem twoje oczy zachodzące łzami, coś w moim sercu pękło i rozsypało się na drobne kawałeczki.Ból, ten dobrze znany i mi i tobie powrócił, niosąc za sobą te same rany, które znów zostały rozdrapane. Nie powiedziałeś nic, po prostu wyszedłeś mijając mnie, bezwiednie ocierając się o moje ramie.
Razem z innymi pomogłem wydostać wszystkich z wagonu. Kiedy przyprowadziliśmy ich do Przystani, chciałem cię poszukać, ale nie mogłem złapać się wzrokiem.Twój ból przenosił się na mnie, ale wiem, że zwykła rozmowa mogłaby ci pomóc i ulżyć. Wiem też, że z pewnością obwiniasz siebie za to, że nie daliśmy rady tym razem odbić Minho. Wiem to, bo jesteś tak bardzo podobny do mnie, a ja robiłbym to samo. Chciałbym skupić na sobie całą odpowiedzialność. To, że nie mogłem ci pomóc, a ty uciekałeś do samotności w takich momentach, bolało mnie bardziej, ale ty nie przejmowałeś się tym. Byłeś skupiony wyłącznie na sobie i swoim cierpieniu.
Thomas westchnął głęboko i odłożył dziennik na monet. Zarzuty Newta wobec niego, były coraz bardziej wyraźne, coraz częściej zaczął dostrzegać te cechy w sobie, których wcześniej nie zauważał albo bagatelizował. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale faktycznie z boku mogło to wyglądać na to, że miał skłonności do brania na siebie ciężaru wszystkich niepowodzeń, i obwiniania się za każdą porażkę, nie tylko swoją.
Poznawanie na nowo, tak szczerego obrazu siebie samego, pozwalało mu z chwili na chwilę bardziej zrozumieć Newta. Jego emocje, a czasem i dziwne zachowanie. Obaj byli siebie warci.
W nocy obudził mnie łomot blaszanych drzwi. Nie zachowywałeś się dyskretnie, ani jak ktoś kto chce niezauważony wymknąć się pod osłoną nocy. Musiałem to sprawdzić, czułem co kombinujesz. Na wszelki wypadek przebudziłem Frypana, który spał na łóżku obok. Trochę marudził, ale wytłumaczyłem mu, że coś kombinujesz.
Widziałem cię, ale ty nawet nie podejrzewałeś, że ktoś może cie śledzić. Wiedziałem dokąd zmierzałeś. Kierowałeś się prosto do garażu, do którego doprowadziliśmy nasze samochody, kilka dni po przybyciu do Bezpiecznej Przystani, kiedy się całkiem zadomowiliśmy. Nie mogłem ci pozwolić zjawić się tam przede mną. Miałem dwa wyjścia, albo cie powstrzymać, co mogłoby by być bardzo trudne, albo przyłączyć się do ciebie, cokolwiek miałeś w planie.
Razem z Frypanem obeszliśmy garaż od drugiej strony i takim sposobem, kiedy wszedłeś do środka i za nim włączyłeś światło, ja już tam na ciebie czekałem.
Stałem oparty o samochód z założonymi rękami, by dodać sobie samemu więcej powagi. Spojrzałeś na mnie zaskoczony, ale w twoim spojrzeniu było coś jeszcze, czego nie potrafię zrozumieć. Wydawało mi się, że się zarumieniłeś, albo to nikłe światło padało pod dziwnym kątem. Spytałem dokąd się wybierasz i pierwszy raz zobaczyłem zmieszanie na twojej twarzy.Wyglądałeś na całkowicie bezbronnego, nic nie odpowiedziałeś. Podszedłem do ciebie i zabrałem ci plecak z rąk. Pewnym siebie głosem powiedziałem, że jadę z tobą. Chciałeś mnie powstrzymać, ale wiedziałeś, że już nie masz wyjścia, klamka zapadła. Próbowałeś przekonać mnie, że nie ma pewności, że uratujemy Minho. Popatrzyłem na ciebie z pode łba i otworzyłem drzwi samochodu, gdzie za kierownicą siedział już Frypan. Oparłem się plecami o pojazd i popatrzyłem na ciebie wyczekująco. Ty tylko odetchnąłeś głęboko, mam nadzieję, że z ulgą i posłałeś mi ciepły uśmiech, który w tamtym momencie znaczył dla mnie więcej, niż nie jedno twoje słowo.
Może uznasz mnie w końcu za wariata, albo potwierdzisz kiedyś moje przypuszczenia, ale wydaje mi się, że ty wiesz, Thomas. Że wiesz o mnie wszystko. O tym co do ciebie czuje, i że poświęciłbym własne życie, by uratować twoje. A ten jeden uśmiech, którym mnie zaszczyciłeś i długie spojrzenie pozwoliły zagościć w mojej głowie, jednej, natarczywej myśli. Może ty czułeś to samo do mnie?
CZYTASZ
Zimne światło dnia
FanfictionGdy po śmierci Newta, pogrążony w smutku Thomas zaczyna czytać jego dziennik.