#63. Piękny dzień - normal_psycho

105 10 3
                                    

Autor: TobiAishi

Tytuł: Piękny dzień - Francja

Fandom: Hetalia

- Miłość dla ludzi jest niczym dobre wino, ma cherié

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Miłość dla ludzi jest niczym dobre wino, ma cherié. Czasem przynosi radość, a czasami gorycz.

- I tak jak wino, często za szybko się kończy.

Pewnego razu w parku, czyli trudna rozmowa dwójki nieznajomych o miłości.

Ciężko mi powiedzieć, czego dokładnie spodziewałam się po tym one-shotcie. Opis z pewnością mnie zaciekawił. Dość rzadko ma to miejsce w moim przypadku, a co za tym idzie, oczekiwania względem całości znacznie wzrosły. Po zapoznaniu się z personą Francji, w innym opowiadaniu Autorki, ciężko było pozbyć się sprzed oczu tej jednej kreacji mężczyzny. Odrobinę obawiałam się ponownego zetknięcia z postacią wzbudzającą we mnie momentami oburzenie tak duże, iż pozostaje świeże w mojej pamięci aż po dziś, ale... Francis miał mnie zaskoczyć raz jeszcze. Jednak czy negatywnie, jak w przeszłości?

Zanim jednak przejdę do samego bohatera, muszę wrócić do okładki. Osobiście nie przypadła mi do gustu i ze względu na jej wykonanie wątpliwe byłoby moje otworzenie one-shota. Ma to miejsce za sprawą prywatnej awersji do grafik w pełni 2D, gdyż w ich przypadku tytuły bardzo łatwo zlewają się z nimi czy wręcz zakłócają estetykę. Moim zdaniem w tym wypadku to pierwsze ma właśnie miejsce, przez co czytelnik może ominąć opowiadanie, nie dając mu nawet szansy; a po głębszej analizie, jest to dość duża strata.

Historia nie jest długa, a co więcej, jej główna bohaterka aż do samego końca pozostaje anonimowa, co w kombinacji prowadzi do możliwości wystąpienia problemu z wczuciem się w całość przez czytelnika. Samoświadoma kobieta żyjąca w toksycznym związku; i w zasadzie na tym kończą się informacje, które o niej otrzymujemy. Wie, co się dzieje wokół niej, że prawdziwa miłość już od dawna nią nie jest, a zamieniła się w cichą wojnę, w której tylko wygrany przetrwa. Anonimowa postać, która z jednej strony może być nikim, ale z drugiej kimś w naszym otoczeniu, nieradzącym sobie właśnie z wiedzą o własnej sytuacji i jej reperkusjami. Ktoś słaby psychicznie, kto i pomimo biernie zyskanego doświadczenia w kwestii przemocy w związkach i ogólnie pojmowanej toksyczności, nie potrafi jej ukrócić. Czy był to dobry pomysł, aby celem wprowadzenia głębszych rozważań, ograniczyć przedstawienie postaci tak bardzo? Moim zdaniem tak.

I pomimo mojego - nie ukrywam - implikowania w powyższym akapicie dość negatywnego nastawienia względem tekstu, stwierdzam, iż był to bardzo dobry pomysł i jako wyszczególniony motyw broni się sam.

Właśnie przez tę anonimowość i brak konkretów jesteśmy w stanie umieścić kobietę jako kogoś nam znanego, nadać jej cechy bliskiej osoby i podłożyć imię, nawet jeżeli nie czynimy tego świadomie - jak to było w moim przypadku - gdzieś z tyłu głowy automatycznie łączyłam ogół sytuacji z bodźcem już mi znanym i jak najbardziej realnym. Z pewnością treść jest ważna i kryje za sobą głębszy przekaz, który nie jest ciężki ani w odbiorze, ani nie jest niczym nowym. Rozmowa ze względu na swoją długość nie prezentuje też za wielu odkrywczych kwestii czy zagłębienia w moralność, nad czym poniekąd ubolewam.

Minusem całości jest moim zdaniem kreacja Francji, wcielającego się w tym wypadku w zwykłego obywatela, obserwatora, któremu empatia nie pozwoliła przejść obojętnie obok płaczącej kobiety. Z jednej strony jest on przedstawiony całkiem... jakby to ująć, gładko i prosto. Nie ma on za bardzo charakteru, ale rozumiem też, iż w tym wypadku to nie on był głównym bohaterem, a jego usposobienie mogłoby przyćmić i ostatecznie niejako przekształcić (negatywnie) wybrzmienie całości. Francis ma manierę mówienia, która niestety sprawiała, że nie byłam w stanie uwierzyć w to, jak obojętnie kobieta podchodziła do jego słów. Niezaprzeczalnie każda wypowiedziana przez niego sekwencja była pełna metafor czy chociażby epitetów. Momentami byłam zdania, że następował ich przesyt i ciężko było mi zrozumieć, iż bohaterka w stanie załamania i niemal histerii pojmuje w pełni tak zawiłe, poetyckie zdania i od razu pojmuje ich skomplikowane znaczenie.

Choć sama Francuzka dość szybko wychodzi z roli skrzywdzonej i zagubionej do tego stopnia, że pamięta jedynie oskarżycielskie słowa, które łatwo usłyszeć, żyjąc w toksycznym związku, niewątpliwie jej kreacja powinna cechować się w tamtych chwilach uczuciami budującymi wiarygodność tego stanu. Ciężko przychodzi wyczucie jej zranienia, a słowa bez poparcia emocjonalnego w opisach mogą wybrzmieć zwyczajnie pusto. I tak ja je odbierałam. Rozmowa toczyła się płynnie i nie występowały w niej zgrzyty, mogę wręcz się pokusić, iż gdyby Francja używał prostszych sformułowań, nie miałabym żadnych zarzutów pod tym kątem - ba! - wciąż jestem urzeczona kwestią z rozumieniem, bowiem niezależnie od doświadczeń czytelnika, każdy przeżył podobną sytuację i jest w stanie się utożsamić. Nawet przy chwilowym braku nakładu emocjonalnego potrafi choć trochę go samemu dobudować. Całość mojego narzekania kończy się jednak przed zakończeniem one-shota, które uważam za bardzo dobre. Otwarte zakończenie, narracja wskazująca na to, iż po czasie kobieta tak naprawdę sama uporała się z problemem i przesłanie, które należy zapamiętać.

Błędów w całej pracy było naprawdę niewiele, najbardziej rzucały mi się w oczy powtórzenia i to właściwie one zaburzały płynność czytania. Warto się jeszcze raz przyjrzeć tekstowi i pozbyć tych bubli dla komfortu czytelnika. Ogólnie, one-shot czyta się bardzo dobrze i po przejrzystości widać ogrom pracy i czasu w niego włożony.

Podsumowując, fanfiction samo w sobie jest dobre i warte zapoznania. Co więcej, po czasie moim głównym zarzutem pozostają jedynie brak przedstawienia głębszych emocji podczas rozmowy i niewielka długość pracy. Nad oboma ubolewam, gdyż z perspektywy teraz wiem, że moja zwłoka z napisaniem recenzji właśnie z nimi się wiązała. Przez ostatnie miesiące miałam napisany wstęp i krótkie notki, ale nie potrafiłam ubrać w słowa tego, co chodziło mi po głowie. Negatywne opinie huczały, wyolbrzymianie niewielkich błędów trwało w najlepsze, a ja nie byłam w stanie stwierdzić, czemu to wszystko ma miejsce, gdy właściwie praca mi się przecież podobała i pozostaje dobrze napisana. Zdaje mi się, że ten problem z ugruntowaniem własnej opinii występuje właśnie przez niewystarczający czas na jej ukształtowanie, przez co całość wydaje się... miałka, choć wcale taka nie jest. Dlatego naprawdę polecam Piękny dzień, tym, co szukają krótkiego tekstu traktującego o toksyczności i skierowanego tak naprawdę do każdego, niezależnie czy kojarzącego fandom, czy wręcz przeciwnie.

Tutaj też muszę przeprosić za tak długi czas oczekiwania na recenzję, gdyż pobiłam swoją granicę, która została już przekroczona przy ostatnim fanfiction tej Autorki. Życzę ogromu weny i wytrwania w dobrej pracy, gdyż z ogromną przyjemnością zaglądam od czasu do czasu na jej profil, by obserwować zmiany i ciągły rozwój. Mam nadzieję, iż pomimo ogromu czekania na recenzję było warto i przyda się ona w dalszym pisaniu :)

Pozdrawiam,

Żydziu ➳

Alko Recenzje |fanfiction|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz