Autor: lunacyless
Tytuł: Piekielnie romantyczna randka
Fandom: Lucyfer
Przyznam od razu, że dość mocno fangirlowałam swego czasu nad Luckiem, a serial wręcz pochłaniałam. Moje serducho niejednokrotnie pękało podczas niektórych scen, a więc okazję do przeczytania czegoś słodkiego w tym wydaniu przyjęłam z ogromnym entuzjazmem.
❝Walentynki są naprawdę intrygujące, ale wyrzuciłbym z nich tego nagiego, skrzydlatego dzieciaka z łukiem i strzałami. Nawet Amenadiel byłby lepszy w jego roli!❞
Czyli o tym, jak Lucyfer Morningstar, oczarowany świętem zakochanych, obiera sobie za cel organizację najromantyczniejszej randki wszech czasów, a jego ofiarą staje się nie kto inny jak Chloe Decker, która nie jest tym jednak zachwycona.
Okładka jest ładna, estetyczna, prosta i przyciągająca wzrok. Może nie ma fajerwerków, ale muszę przyznać, że zdecydowanie zachęca potencjalnego czytelnika, aby zerknął do środka. Jeśli dodamy do tego ten opis, sukces murowany. Od razu widać, że charakter Lucyfera nie odbiegnie daleko od oryginalnego, co w tym uniwersum jest kluczem do napisania dobrej historii, nawet tej najkrótszej. Otrzymujemy również zapowiedź całkiem obiecującej dawki humoru. To wszystko stanowiło mieszankę wystarczającą, by mój entuzjazm się utrzymał, wobec czego z przyjemnością kliknęłam czytaj.
Jak już dowiedzieliśmy się z opisu, Lucyfer — po dowiedzeniu się, że pani detektyw nienawidzi Walentynek — postanawia zmienić jej podejście. Wymyśla idealną randkę i wprowadza swój plan w życie. Ciężko mówić tu o jakiejś fabule, jest to bowiem tylko one-shot, jednak poprowadzenie akcji wypadło bardzo zgrabnie i zawarte zostało w niej całkiem sporo wątków, jak na tak krótką publikację. Zahaczyliśmy nawet o gabinet pani doktor Lindy, co pozytywnie mnie zaskoczyło. Choć Lucyfer stara się jak może, randka odbiega od jego wyobrażeń o niej, a wątek z filmem naprawdę mnie rozbawił. Oczami wyobraźni mogłam bez problemu zobaczyć grymas na twarzy Pana Piekieł i nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Największym atutem shota są bardzo dobrze oddane charaktery postaci, jak wspomniałam, przede wszystkim samego Lucyfera. Nie zabrakło ironii, sarkazmu, ani tych częstych momentów, w których czytelnik łapie się za głowę tak, jak to miało miejsce podczas oglądania serialu. Tak naprawdę jedyne, do czego mogłabym się odrobinę doczepić, to fakt, iż Cloe wypada w całokształcie dosyć blado. Zabrakło mi ciut tej twardości charakteru, który pokazywała w serii, aczkolwiek można to spokojnie zrzucić na karb samych Walentynek i tego, jak ją dołują. Może dlatego nie raził mnie również brak tych klasycznych słownych przepychanek między tą dwójką.
Styl jest prosty, lekki, a całość czytało mi się bardzo dobrze, z drobnymi zgrzytami, które jednak nie wpłynęły na ogólne odczucia, a te pozostają pozytywne. Dostałam dokładnie to, co zostało zapowiedziane w opisie, a uzupełnione o dobre oddanie Lucka... No, co tu dużo mówić, lunacyless wykonała kawał dobrej roboty.
Żałuję, że to tylko shot i nie mogę rozpisać się na jego temat bardziej, wspomnę natomiast o bardzo uroczym zakończeniu, skutecznie uspokajającym wartką akcję i niemal chwytającym za serce klimacie. Nie było przesadnego romantyzmu, wobec czego całość wypadła naprawdę wiarygodnie.
Chciałabym polecić shota wszystkim, którzy lubują się w parce głównych bohaterów i doceniają charakter Lucyfera - oni z pewnością będą czerpać przyjemność z tej, niestety, krótkiej lektury.
No i dziś to ode mnie tyle. Życzę Autorce weny i wielu podobnych pomysłów!
Kagami
CZYTASZ
Alko Recenzje |fanfiction|
OverigPiszesz i lubujesz się w tym "okropnym" gatunku, jakim jest fanfiction? My też! Dlatego tym razem przychodzimy pełne chęci, by podzielić się radą i przeczytać Twoją twórczość. Zapraszamy do naszych fanfikowych recenzji!