Nigdy wcześniej nie czytałam żadnego fanfiction z Tezeuszem Scamanderem. Nie jestem do końca pewna, z czego to wynikało, może tego, że Fantastyczne Zwierzęta nie porwały mnie wystarczająco? Dopiero po otrzymaniu zgłoszenia od PapierowaKarolina dotarło do mnie, iż mogę wiele tracić i podeszłam do lektury z całkiem sporym entuzjazmem.
Tezeusz Scamander to bohater wojenny, który stoi na straży przestrzegania prawa.
Melisa Shaffer to uznana zielarka, która często balansuje na granicy prawa.
A syberyjska stokrotka zakwita raz na dziesięć lat.
*
Okładka leży po tej minimalistycznej stronie wattpadowej grafiki. Wyjątkowo jednak nie czułam się zniechęcona, bo całość prezentuje się po prostu ładnie. Opis również utrzymany jest w klimacie co za dużo to niezdrowo i ponownie muszę przyznać, że wystarczył, abym z chęcią zajrzała do środka. Nie zmienia to jednak faktu, że nie każdy podzieli to zdanie, ponieważ zostajemy już na starcie nastawieni na jedno: romans. Nie mówię, że to źle, przynajmniej nie w moim mniemaniu, ale, co by nie powiedzieć, grono potencjalnych odbiorców nieco nam się tu zawęża. A szkoda, ponieważ w środku znajduje się coś więcej.
Melisa Shaffer, wspomniana w opisie bohaterka, może i jest uznaną zielarką, ale nie stroni od balansowania na krawędzi prawa, aby zdobyć to, czego akurat zachce. Może i Ministerstwo Magii nie nastręczałoby jej większych problemów w kwestii biurokracji, gdyby nie Tezeusz Scamander, który postanawia nie wydawać kobiecie pozwolenia na podróż na Syberię.
Tak rozpoczyna się konflikt między bohaterami, ale... no właśnie, bardzo szybko zanika on na rzecz poważniejszych wydarzeń. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie dość spora dysproporcja występująca między rozdziałami początkowymi a ostatnimi. Poczynając od długości; pierwsze rozdziały zajmowały jakąś minutę/dwie czytania, a kończąc na ubogaceniu całości opisami. Początkowo fabuła pędzi na łeb na szyję, do tego pojawiają się drobne infantylności ze strony bohaterki — podobno dorosłej kobiety, ale o tym za chwilę. Zabrakło mi opisów, mocniejszego wprowadzenia w historię, nakreślenia postaci i ich sytuacji: bo w sumie nie wiem, dlaczego Melisa nie znosiła Tezeusza, dlaczego od samego początku mieli na pieńku. Podobnie incydent, przez który Shaffer nie dostała pozwolenia na wyjazd, nie został nakreślony pod kątem jej udziału w nielegalnych machlojkach. Wiemy jedynie, że była na miejscu, ale dlaczego, co robiła, czy brała czynny udział w nielegalnej sprzedaży? O tym dostajemy wzmianki, jednak nijak nie określają one, dlaczego ta sprawa była na tyle poważna, by Melisa chciała usunąć ją ze swoich akt.
Dalej sytuacja ma się zdecydowanie lepiej. Po znalezieniu dziewczyny pośród zabójczych kwiatów na wzgórzu fabuła nabiera rozpędu, ale pojawiają się też faktyczne opisy, dzięki którym czytelnik nie styka się już jedynie z suchymi dialogami czy faktami, ale jest w stanie wczuć się w historię i popłynąć przez fabułę razem z bohaterami. Stosunkowo ciężki klimat utrzymuje się do końca, a tajemnice wyskakują co rusz to nowe, na szczęście w bardzo naturalny sposób. Widać, że autorka się rozkręca i każda część jest lepsza od poprzedniej. Jeśli miałabym coś doradzić, to z pewnością poprawienie początku opowiadania, aby zatrzeć zarówno dysproporcje, jak i sprawić, by mogło bardziej zaciekawić i wciągnąć potencjalnego czytelnika. Powtarzając — całości zdecydowanie potrzeba więcej opisów i nakreślenia, z czym będziemy się mierzyć.
Póki co historia ma dziewięć rozdziałów, a więc dopiero się rozkręca. Pomysł na fabułę samą w sobie jest ciekawy, pierwszy raz spotkałam się z podobnym, a trochę fanfiction z HP już za mną, wobec czego uważam to za ogromny plus. Tutaj również dobrze byłoby rozwinąć nieco wątek byłego narzeczonego bohaterki, ponieważ miał on potencjał, był interesujący, jest kontynuowany, tylko — ponownie — brakuje mu wyjaśnień i nakreślenia.
Relacje bohaterów, będące mimo wszystko główną osią, wokół której kręci się historia, na początku są, z braku lżejszego określenia, infantylne, a dzieje się tak za sprawą Shaffer. Melisa przypominała mi nieco zbuntowaną nastolatkę, której przyświecał cel: Już ja mu pokażę za to, że ośmielił mi się przeciwstawić! Nieco mnie to zniechęciło, bo obawiałam się, że to nastawienie i zachowanie utrzymają się przez większość, jeśli nie całe, opowiadanie, ale na szczęście moje obawy okazały się niesłuszne. Nie mogę z całkowitym przekonaniem stwierdzić, że był to zabieg zamierzony i przemyślany, jednak w miarę kolejnych rozdziałów Melisa nabiera charakteru i przestaje być dla samego bycia. Pokazuje się od innych stron, nie tylko tej dość dziecinnej i zdecydowanie zyskuje tym sympatię, a przynajmniej tak było w moim przypadku; po prostu nagle wydała mi się zwyczajnie ludzka, co z reguły wystarcza, bym polubiła daną postać. Powoli zmienia się jej relacja z Tezeuszem i choć rozdziałów nie ma wiele, zmiana ta nie wydała mi się w żadnym stopniu wymuszona bądź nienaturalna. Biorąc pod uwagę wydarzenia, wyszła zgrabnie i miała swoje uzasadnienie.
Jak już jesteśmy przy Tezeuszu, to stał się on moją ulubioną postacią. Wyszedł po pierwsze bardzo naturalnie i pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że kanonicznie, co stanowiło ogromny plus całej historii. Tak naprawdę nie mam tu wiele do powiedzenia, ponieważ jego kreacja była najzwyczajniej dobra.
Nie można zapomnieć też o Lecie Lestrange, z którą miałam już pewien problem. Podczas czytania towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, iż kobieta została wprowadzona w opowiadanie tylko po to, by być. Nie miała wyrazu, charakteru, a przecież oryginalna Leta posiadała jedno i drugie, na pewno nie była postacią-meblem. Owszem, miała swoje momenty, lecz nie wprowadzała w nie de facto niczego poza samą obecnością, co jedynie potęgowało moje obawy co do dalszego rozwoju fabuły; czy zostanie użyta tylko po to, by Tezeusz przez kilka rozdziałów miał moralne rozkminy, czy zakończyć związek z nią dla Melisy? Oczywiście było to czyste założenie, ale za niepokojący uznaję sam fakt, że pojawiło mi się gdzieś z tyłu głowy.
Największy problem miałam jednak z Grahamem, którego... nie potrafiłam zapamiętać. Jego imię wciąż umykało mi z pamięci, a sama jego osoba — choć w teorii interesująca — w praktyce nie wywołała we mnie absolutnie żadnych emocji. Dopiero czytając całość po raz drugi odkryłam, że to wina słabego wprowadzenia go do opowiadania. Postać ta nie została nakreślona u podstaw, co mocno rzutowało w dalszym odbiorze. Miał tyle scen, odegrał tak ważną rolę, a mimo to odniosłam wrażenie, że równie dobrze mogłoby go nie być, a Melisę w kwiaty mógłby popchnąć wiatr. Jego relacja z Tezeuszem miała wypaść tajemniczo, ale przez zachowanie Brighta wypadła sztucznie, od okoliczności poczynając, na dialogach kończąc. Myślę, że mocniejsze nakreślenie podstaw: skąd znają się z Melisą, kim jest, kim dla niej był, co faktycznie przeżyli na wzgórzu, dużo wniosłoby do jego kreacji, ale też historii samej w sobie.
Jeśli chodzi o styl, to jest on prosty i lekki w odbiorze. Nie znajdziemy tu może kwiecistych opisów, jednak nie jest to jakiś wielki minus. Owszem, przydałoby się ich więcej, aczkolwiek nawet w aktualnej formie opowiadanie stoi na przyzwoitym poziomie. Nie będę czepiać się braków półpauz/pauz w dialogach, ale tylko o nich wspomnę, bo może autorka ma możliwość skorygowania tego bubla: dobrze byłoby je jednak wprowadzić, gdyż zdecydowanie rzutują na estetykę (jak i poprawność) opowiadania, acz zdaję sobie sprawę, iż nie każdy pisze na komputerze, a wattpadowa formatka wciąż ssie.
Opowiadanie stoi po tej lepszej stronie Watt, co do tego nie mam wątpliwości. Wymaga dopracowania, lekkich szlifów, ale z pewnością posiada ogromny potencjał. Czytało mi się przyjemnie, lekko i zdecydowanie zamierzam prywatnie śledzić dalsze losy Melisy. Autorka zdaje się wiedzieć, gdzie zmierza fabuła, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Czy poleciłabym to opowiadanie? Pomimo jego mankamentów — tak. Myślę, że zdecydowana większość znajdzie w nim coś wartego uwagi i poświęci mu tych kilka chwil :)
Z mojej strony tyle na dziś, autorce życzę dużo weny, czasu i powodzenia w dalszym pisaniu!
Kagamin
CZYTASZ
Alko Recenzje |fanfiction|
RandomPiszesz i lubujesz się w tym "okropnym" gatunku, jakim jest fanfiction? My też! Dlatego tym razem przychodzimy pełne chęci, by podzielić się radą i przeczytać Twoją twórczość. Zapraszamy do naszych fanfikowych recenzji!