13

710 32 11
                                    

Harry stał przed lustrem, mierzwiąc swoje kręcone włosy. Miał na sobie prostą białą koszulę zapinaną na guziki i czarne obcisłe dżinsy.

Jego koszula była tak cienka, że ​​prawie widać było jego sutki. Ale Harre'mu to nie przeszkadzało. W każdym razie o to mu chodziło. Chciał wyglądać seksownie przed Louisem. Spryskał się perfumami, a jego telefon zawibrował.

-Czekam.

Dostał prostą wiadomość tekstową od Louisa i ostatni raz spojrzał w lustro, by sprawdzić swój wygląd. W każdym razie to tylko obiad, rodzinny obiad.

Chwycił portfel z nocnego stolika i wsunął telefon do dżinsów, po czym wyszedł z mieszkania.

Zobaczył, że Louis czeka na niego przed jego czarnym Range Roverem. Podczas Gdy on wychodzi ze swojego mieszkania. Podszedł do Louisa z nieśmiałym uśmiechem.

- Witaj mój ulubiony chłopcze z moimi ulubionymi dołeczkami – powiedział Louis, gdy Harry podszedł do niego i dał Harry'emu miękkiego całusa w policzek. Louis musi stanąć na palcach, ponieważ Harry miał na sobie jego pieprzone buty. Harry uśmiechnął się i zarumienił.

-Zapraszam- Louis otworzył przed Harrym drzwi samochodu, ułatwiając mu wejście. Kiedy Louis zamknął drzwi, odwrócił się, by przywitać się z Ericiem. Ale tylne siedzenie było puste. Harry zmarszczył brwi.

– Gdzie jest Eric? – zapytał Harry, kiedy Louis wsiadł do samochodu i zaczął jechać.

- Wysłałem go do mojej matki – powiedział Louis, podczas gdy jego oczy wpatrywały się w lusterko wsteczne.

- Dlaczego? Myślałem, że idziemy razem na kolację?-Harry powiedział zmieszany.

- Bo po prostu chcę być z tobą. Sam – powiedział Louis, zerkając na Harry'ego. Chłopiec zmieszał się i zarumienił.

- Załóżmy, że to nasza pierwsza randka – powiedział od niechcenia Louis. Harry przełknął ślinę.

- Randka? Nie ma mowy, powinienem się lepiej ubrać. Spójrz, jaki jestem paskudny – wydął wargi Harry, patrząc na swoją koszulę w górę i w dół.

- Hmm, nie mogę znaleźć tego słowa w moim „Słowniku opisywania stylów”(t. Gra słów, po ang. brzmi to lepiej ''Dictionary of  Describing Styles") W moich oczach zawsze jesteś piękny i idealny. – Louis położył swoją mniejszą dłoń na udzie Harry'ego i delikatnie  ścisnął.

Żołądek Harrego skurczył się, a policzki przybrały czerwony kolor.

-Czy jesteś już głodny?– zapytał Louis.

-W zasadzie to nie.

-Dobrze, bo to będzie długa jazda.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się. -Gdzie idziemy?

- Gdzieś – uśmiechnął się Louis. Zielonooki chłopak wydął wargi. Nie lubi niespodzianek.

Reszta jazdy nigdy nie była nudna z Louisem, dużo rozmawiali i czasami Louis opowiadał jakieś głupie dowcipy, które rozśmieszały Harry'ego, aż łzawiły mu  oczy, a Louis zawsze komplementował Harry'ego za jego piękne loki i dołeczki, które były naprawdę niepotrzebne . Dotarcie do celu zajęło im prawie godzinę.

— Lou, idziemy… — Harry był zaskoczony, gdy zobaczył przez okno piękną plażę. -Na plażę?

Louis uśmiechnął się i powoli skinął głową i mógł zobaczyć, że oczy Harry'ego zamigotały. Wiedział, że Harry to pokocha. Zaparkował samochód pod ogromnym drzewem.

Policzki Harry'ego natychmiast poczuły delikatny i zimny powiew wiatru, kiedy wysiadał z samochodu. Zrobił kilka kroków i zostawijąc Louisa za sobą. Uśmiechnął się szeroko, ponieważ sceneria była bardzo piękna.

Zachód słońca sprawił, że ​​wszystko wygląda jeszcze piękniej i romantycznie. Poświęcił chwilę, żeby się rozejrzeć. Nie było tu wielu ludzi. Tylko kilka par i mała rodzina, która jest zbyt daleko od nich. To miejsce było idealne na randkę.

Nagle czuje parę dłoni owijających się wokół jego talii z tyłu pleców. Potem  delikatny pocałunek na swojej szyi. Harry zadrżał.

- Chodź kochanie – wyszeptał miękko Louis. Co? Chodź? Teraz? W jaki sposób? Harry zmarszczył brwi, odwracając się, by zobaczyć twarz Louisa. ( org. "Come babe", chyba rozumiecie ted podtekst)

-To znaczy, chodź tutaj, kochanie. Co chodzi Ci po twojej ślicznej małej główce hmm?-Louis zachichotał i bawiąc się lokami Harry'ego.

Harry zarumienił się szaleńczo, bo cholera, jego umysł jest taki brudny.

Louis wziął Harry'ego za rękę i razem podeszli do drzewa. Usta Harry'ego były szeroko otwarte, gdy zobaczył matę już rozłożoną pod drzewem. Była butelka wina z dwoma kieliszkami, kosz pełen czekolady, owoców i napojów. I niektóre pojemniki na jedzenie, które Harry uważa że to coś na wynos.

Harry zarumienił się. Czy Louis zaplanował to wszystko dla niego?

Przed nim było tyle jedzenia. Są skrzydełka z kurczaka, wiosenna sałatka i kanapki z pieczoną wołowiną. Dostali też różnorodny smak babeczekw koszyku.

- L-Louis, ja, wow – Harry zaniemówił. Ponieważ nigdy wcześniej tego nie  doświadczył i nie był tak traktowany.

- Chodź usiądź, Harry – Louis poklepał miejsce obok niego. Harry podchodzi nieśmiałym krokiem i usiadł obok Louisa.

Louis wlał wino do kieliszków i podał je Harry'emu.

-Dz-dziękuję

-Dlaczego jesteś taki zdenerwowany, kochanie? – zapytał Louis, pieszcząc policzek Harry'ego wierzchem dłoni.

- Nic. To dla mnie po prostu za dużo - uśmiechnął się Harry i spojrzał na swoje dłonie.

- To nic, Harry. Ale w porządku, dalej się rumienisz. Uwielbiam widzieć twoje zaróżowione policzki – powiedział Louis, zanim wziął łyk wina, patrząc w oczy Harry'ego. Harry był zarumienionym bałaganem.

On też popijał wino i uśmiechając się. Cieszyli się posiłkiem chichocząc i śmiejąc się pod chłodną morską bryzą i zachodem słońca.

Czasami Louis szczypał policzki Harry'ego, wyginał mu nos i delikatnie gładził loki Harry'ego. Jego oczy wpatrują się z miłością w Harry'ego i Harry przysięga, że ​​czuł się bardzo komfortowo przy Louisie. Może być sobą, głupkowatym i niezdarnym, ale jakoś Louis wciąż  komplementował go za nic.

I oboje są tak zatopieni w sobie, zagubieni w swoim małym świecie, że żaden z nich nie zdaje sobie sprawy, że nocne gwiazdy już pojawiły się nad ich głowami, a słońce już mówi dobranoc, gotowe żeglować po ciemnym niebie.

Good Morning, Teacher!-Larry PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz