XII

32 1 0
                                        

Ryan

Siedziałem tu już 4 dzień od momentu jak Martin leży w tym cholernym szpitalu. Muszę się dowiedzieć czemu on to zrobił lecz wszystko na spokojnie. Wpatrywałem się w jego twarz gładząc kciukiem jego dłoń. Była taka delikatna jak i mała, a on sam nawet podczas snu był taki słodki jak zazwyczaj. Moje rozmyślenia przerwał wchodzący do sali lekarz

-Wie Pan już co z nim? -zapytalem z pełną nadzieją na jakieś konkrety

-Miał dużo świeżych ran które są z tygodnia może dwóch. Najechał wtedy na główną żyłę i dodatkowo zażył leki i jeśli nie szybka reakcja z państwa strony byśmy się tu nie widzieli -powiedział poprawiając okulary -Ale spokojnie wyjdzie z tego. Tylko musi dużo odpoczywać przynajmniej na razie -powiedział po czym coś zapisał i wyszedł

Czyli jest ta nadzieja, że wszytko się uda i z tego wyjdzie. Siedziałem tu całą noc, gdzieś nad ranem zasnąłem myśląc o tym wszystkim. Obudził mnie czyjś ruch. Otworzyłem zaspane oczy i ujrzałem jak jego wzrok latał raz na mnie raz na ścianę czy okno za którym padał deszcz. Znów zacząłem gładzić kciukiem jego dłoń gdy zacząłem mówić.

-Jak się czujesz? -wypaliłem na samym starcie

Spojrzał tylko na mnie wzrokiem po czym odwrócił wzrok i powiedział.

-Nie najgorzej ale też i nie najlepiej -rzekł po czym delikatnie się odwrócił zabierając mi jego dłoń

-Ej co się dzieje? Martwi mnie to wszystko. Chciałbym żebyś czuł się bezpiecznie mały -wypaliłem po czym zdałem sobie sprawę jak to zabrzmiało

-Nie jestem mały -rzekł po czym za pewne wkradł się uśmieszek na jego twarz

-Dla mnie i tak będziesz nawet jak mnie przerośniesz -zaśmiałem się

-Ale ty głupi jesteś wiesz?- powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy

-Naprawdę? Szczerze gdyby nie ty to bym tego wcale nie wiedział - zaśmiałem się głośniej, po czym do sali weszła Wiktoria

-Jak się czujesz? Wszystko już dobrze? -zapytała dziewczyna

Martin

-Tak już mi lepiej -rzekłem, chociaż po ich twarzach widziałem, ze jest coś na rzeczy -Coś się stało? Jesteście tacy nie swoi -powiedziałem patrząc to na Wiktorię, to na Ryana

-No nie do końca.. -zaczął Ryan -Bo jest jedna sprawa trochę będzie dla ciebie trudna -posmutniał nagle -Nie jesteśmy tego pewni ale prawdopodobnie będzie toczone postępowanie w tej sprawie -po tych słowach dalej już go nie słuchałem tylko starałem się powstrzymać od łez

-Spokojnie Martin jesteśmy przy tobie i będziemy -rzuciła dziewczyna po czym mnie przytuliła -Pamiętaj bez względu jak to się skończy masz mówić prawdę dobra? -po patrzyła mi w oczy i milczała za co jej dziękuje. Wtuliłem się w nią i pomruczałem twierdząco

*          *          *

Siedziałem na łóżku, ponieważ Ryan stwierdził, że to on mnie spakuje bo nie mogę się przemęczać. Od momentu gdy tu trafiłem nie miałem kontaktu z Joshem i postanowiłem o to zapytać Ryana ale to już w drodze do domu.

Wsiedliśmy do auta co nie ominęło się z małym sykiem bólu z moich ust. Ryan odpalił silnik i ruszył. Nagle ja postanowiłem wypalić z pytaniami w jego stronę, bo oprócz głosu radia była kompletna cisza między nami.

-Wiesz co się dzieje z Joshem? Bo coś się do mnie nie odzywa -powiedziałem zerkając na niego

-Em -podrapał się po karku -Możemy wrócić do tej rozmowy później młody? -spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem

-Niech ci będzie -powiedziałem i oparłem głowę o zagłówek patrząc w deszczowy krajobraz zza oknem

-Jesteś może głodny? -zapytał mnie po przekroczeniu progu domu

-Tak trochę jestem -odpowiedziałem siadając na kanapie w salonie

-To co zawsze? -zapytał mnie, a ja skinąłem wręcz natychmiast głową

P

o kilkunastu minutach wrócił z talerzem naleśników z różnymi nadzieniami. Usiadł obok mnie kładąc tackę na stolik i rozkładając talerze, po czym nałożył sobie dwa naleśniki i spojrzał na mnie zapewne po to by dowiedzieć się ile dam rady zjeść

-Trzy -odparłem z lekkim uśmiechem, a na mój talerz zostały nałożone naleśniki -No więc wiesz co jest z Joshem? -wypaliłem po kilku kęsach naleśnika

-Młody nie chciałem ci tego mówić ale.. -zatrzymał się i jakby myślał nad tym jak sformułować dalszą część wypowiedzi -On ma innego -rzekł po czym schował mnie w mocnym uścisku gładząc moje plecy.

*          *          *

Hejka. Przepraszam za długą nieobecność ale trochę zbierałem się do tej książki. Dziś trochę krótki rozdział ale w piątek wleci kolejny

Miłego

Bogacz i ochroniarz /bxb/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz