XV

25 0 0
                                    

Miłego czytania życzę :*

Leżałem sobie lecz nagle poczułem jak łóżko po mojej prawej stronie lekko się ugina pod czyimś ciężarem, lecz nie przejąłem się tym i wtuliłem się w ciepły materiał kołdry. Po chwili poczułem jeżdżenie palcem po mojej dłoni, otworzyłem lekko jedno oko i zauważyłem ciemny zarys męskiej postaci. Już chwilę później wiedziałem kim jest ta tajemnicza istota.

-Coś czułem, że jeszcze nie śpisz -zdołałem ujrzeć w cieniu latarni, że uśmiechnął się delikatnie- Wiesz -zaczął -Nie mogłem zasnąć i pomyślałem, czy nie moglibyśmy porozmawiać? -spytał patrząc wzrokiem na szafkę obok mnie

-Tak, tak -przetarłem oczy i podniosłem się do siadu -Więc o czym chcesz rozmawiać? -spojrzałem na niego

-No, bo wiesz -zaciął się i zaczął nerwowo bawić się dłońmi -Chodzi tu o chyba nas -powiedział, a ja zastanawiałem się o co mu dokładnie chodzi

-Chyba? Ryan no nie trzymaj mnie w niepewności tylko mów co ci leży na serduchu -powiedziałem po czym zacząłem się stresować

-Nie, nie chyba. Kurwa znów zwaliłem -zaczął -Dobra nie chyba nie ważne -powiedział i miał już odejść lecz go zatrzymałem ruchem ręki i zmusiłem go do ponownego siadu

-Mów na spokojnie jeszcze raz o co chodzi -powiedziałem po czym zacząłem gładzić go po ręce, co go uspakajało

-No więc jak już słyszałeś chodzi o nas -zatrzymał się i wziął głęboki oddech -Wcześniej może to było tylko "zauroczenie", ale teraz ja czuję, że to wchodzi na wyższy level i nie wiem co mam z tym robić, a Ty momentami wcale mi nie pomagasz -powiedział po czym spojrzał na mnie

-Nie wiem co powiedzieć, lecz jestem pewny tego co Ty to faktycznie weszło na wyższy poziom, a my bawimy się w kotka i myszkę nie umiejąc określić swoich uczuć -rzuciłem i skierowałem wzrok na ścianę -Ryan ja się już dawno zakochałem, a Ty tego do chuja nie widzisz -wyrzuciłem to z siebie po czym wybiegłem z pokoju

-Martin stój, nie chcę żeby to tak wyszło -wykrzyczał ale ja już siedziałem na podwórku przed domem


Siedziałem na betonowej fontannie i paliłem już drugiego papierosa, chciałem odreagować ale jedynie powiększałem swój nałóg. Spojrzałem na zegarek 01:26

-Zajebiście -warknąłem pod nosem

Skończyłem palić papierosa i udałem się w stronę wyjścia z posesji, bo i tak już wiedziałem, że nie wstanę z samego rana...

Pov Ryan

Patrzyłem na chłopaka z okna jego pokoju i zastanawiałem się nad tym co powiedział i nad tym jakim musiałem być ślepy, żeby tego nie zauważyć. Nagle chłopak podniósł się z fontanny i ruszył w stronę wyjścia z posesji, więc postanowiłem ruszyć za nim.

Po jakiejś godzinie dotarliśmy na obrzeża miasta, gdzie były głównie pola za którymi krył się mroczny o tej porze las. Młodszy szedł ze spuszczoną głową, co jakiś czas spoglądając przed siebie czy nie wejdzie w coś na drodze. Po krótkim marszu dotarliśmy do opuszczonych fabryk przy małej wsi. W pewnym momencie ujrzałem, że chłopak podchodzi do kilku osobowej grupy i znikają w budynku. Zaniepokoiłem się, bo Ci ludzie nie wyglądali za miło. Podbiegłem pod budynek, wyjąłem broń z kabury, przeładowałem i wszedłem do środka. Po wejściu usłyszałem jakieś rozmowy kawałek dalej. Powoli pokonując jak najciszej się da pomieszczenia dotarłem przed to, w którym byli wszyscy zebrani. Na podłodze siedział jakiś chłopak, który był związany i zakneblowany. Spojrzałem na wszystkich tam zebranych i łącznie wyliczyłem piątkę osób. Postanowiłem rozegrać to inaczej. Cofnąłem się do wejścia gdzie była drabina na dach. Wszedłem powoli i tam rzuciłem kilka strzałów po czym schowałem się i czekałem na rozwój sytuacji. Po kilku minutach usłyszałem kroki na strychu, postanowiłem się wychylić i zauważyłem jedną osobę, więc póki był do mnie odwrócony postanowiłem wziąć go z zaskoczenia. Podbiegłem do niego i zatkałem mu twarz po czym związałem i zakneblowałem. Zszedłem na dół i ogarnąłem, że z piątki została dwójka i ten na górze. Zaryzykowałem i wbiłem na salę z zaskoczenia z bronią w ręku

-Do góry ręce -krzyknąłem -Czegoś nie rozumiesz? -zaostrzyłem ton i spojrzałem na chłopaka, który stał obok Martina

-Już już nie denerwuj się tak -rzucił po czym podniósł dłonie

-Skuj się z grzejnikiem -powiedziałem rzucając mu kajdanki -A po Tobie tego się nie spodziewałem -rzuciłem w stronę Martina -Zaraz będzie tu policja i karetka -powiedziałem po czym po upewnieniu się, że tamten się skuł podszedłem do Martina i sam skułem mu ręce i posadziłem na podłodze 

-Musisz to robić? -spytał mi nieznajomy

-Muszę, bo jak byś nie wiedział to jest chore -rzuciłem mu ostre spojrzenie po czym zbliżyłem się do chłopaka, który siedział na podłodze i zerwałem mu taśmę z twarzy -Wszystko dobrze? -spytałem po czym zacząłem odwiązywać mu ręce i nogi

-Nie, znaczy tak -zaczął się jąkać -Dziękuje -powiedział po czym się we mnie wtulił, a ja mogłem widzieć tylko te zazdrosne i pełne żalu spojrzenie Martina

-Wszystko będzie już dobrze -powiedziałem po czym dałem mu swoją kurtkę i wyprowadziłem z budynku słysząc syreny służb

-Naprawdę jeszcze raz Ci dziękuje nie wiem jak mógłbym skończyć gdyby nie Ty -powiedział, a ja poklepałem go po plecach i przekazałem ratownikom po czym wróciłem do budynku i na główną salę, gdzie był Martin i chłopak

-Dobra zrobimy tak. Ty nie powiesz dla nich, że Martin był w to zamieszany, a ja w zamian ogarnę Ci ze dwa razy mniejszy wyrok dobra? -powiedziałem kucając przed nim

-Niech Ci będzie -powiedział

-No i bardzo dziękuje, a dziś rano ogarnę z panem prokuratorem żebyś miał krótszy wyrok, a teraz wybacz ale muszę -powiedziałem wstając i podchodząc do Martina, odpiąłem go po czym wyprowadziłem do ratowników jako kolejną ofiarę -Chłopaki jeszcze on, gołym okiem nie widać ale jest strasznie wykończony, weźcie go na obserwację czy coś -rzuciłem i poszedłem w kierunku policjantów -Siema, dwójka jest w budynku jeden na strychu, a drugi na głównej sali, a dwójka uciekła gdzieś w las ale obstawiam, że nie dali rady uciec daleko więc możemy ich poszukać -rzekłem, a oni kiwnęli głową i wezwali wsparcie po czym zaczęły się poszukiwania ale ja pojechałem z Martinem i tym chłopakiem do szpitala...

Jakoś nad ranem odwiozłem Martina do domu. Zaprowadziłem go do jego pokoju i siedziałem przy nim chwilę. Koło 7 postanowiłem wyjść i zrobić sobie kawy w ten piękny przed świąteczny poranek. Lecz jak zazwyczaj coś musiało wyjść nie po mojemu. Poczułem jak ktoś dotyka moich pleców przez bluzkę i lekko po nich jeździ palcami. Przeczuwałem, że to Martin ale chciałem być pewny dlatego też się odwróciłem i ujrzałem chłopaka.

-Czemu nie śpisz? -zapytałem

-Nie mogę -zaczął -Ja chciałbym przeprosić za to wszystko, nie chciałem żeby to się tak potoczyło -powiedział i zaczął nerwowo bawić się dłońmi -Ryan proszę wybacz, będę się starał tak długo aż mi wybaczysz, bo nie chcę cię stracić -wymamrotał przez łzy

-Wybaczam ale będę miał do ciebie ograniczone zaufanie. Twoi rodzice się o niczym nie dowiedzą ale będziesz musiał to wszystko naprawić żeby było tak jak kiedyś -mruknąłem -A teraz nie płacz, bo to niczego nie zmieni tylko zaraz pójdziemy do ciebie i powiesz mi w co Ty się wpakowałeś chłopaku -powiedziałem po czym cmoknąłem go w skroń i poklepałem go po plecach


Dziś całkiem pełny akcji rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Do następnego :*

Bogacz i ochroniarz /bxb/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz