Dziś rozdział będzie pisany z perspektywy Ryana, a w następnym z perspektywy Josha. Miłego czytania :*
***
Obudziłem się rano jak zawsze kiedy tu pracowałem. Wstałem delikatnie żeby nie obudzić blondyna i zszedłem na dół. Dziś była sobota co oznaczało, że Państwo Timberowie jadą do swojej firmy na tydzień może i dwa. Postanowiłem zrobić nam śniadanie, które składało się z owsianki i świeżych bułek z dżemem truskawkowym. Wróciłem do sypialni Martina i postawiłem śniadanie na stoliku obok łóżka po czym zacząłem delikatnie budzić śpiocha lecz mi to nie wychodzi. Postanowiłem wypróbować coś co zawsze działało na niego, a dokładniej wszedłem pod kołdrę i zacząłem go gilgotać po czym odruchowo dałem mu buziaka ale on delikatnie się odsunął i zrozumiałem, że nie powinienem..
-Przepraszam -rzekłem odsuwając się od niego -Proszę śniadanie, a ja pójdę zjeść na dole bo nie chcę żeby coś się znów stało -Spuściłem głowę, wziąłem swoją porcję i wyszedłem z pokoju
Po zjedzeniu śniadania posprzątałem po sobie i zacząłem zgarniać swoje walizki, a następnie wsadzać je do bagażnika. Zamykając bagażnik usłyszałem za sobą kroki prawie natychmiast się odwróciłem, a była to osoba której się nie spodziewałem no może troszkę. Blondyn patrzył na mnie z smutkiem. Podszedł do mnie i wtulił się mówiąc ciche "do zobaczenia" na co mocniej się wtulił. Na mojej twarzy pojawił się uśmieszek, który znikł gdy wyjeżdżałem z posesji rodziców niebieskookiego.
***
Jechałem już jakiś czas bo niestety wracając do domu miałem mały wypadek i musiałem wzywać pomoc. Po jakiś dwóch godzinach jazdy dotarłem do Klaudyna. Wjechałem na posesję śnieżnobiałego domu. Po wyjściu z samochodu od razu dostrzegłem tą starszą zawsze uśmiechniętą Panią co zawsze gdy tu przyjeżdżałem lecz ten przyjazd będzie raczej na stałe.
(kilka godzin później)
Kończyłem już ogarniać swoje rzeczy, gdy nagle do pokoju w którym się znajdowałem wpadł kamień przez otwarte okno. Zaniepokojony najpierw zszedłem na dół sprawdzić czy z domownikami wszystko dobrze. Po sprawdzeniu terenu i upewnieniu się, że z każdym jest dobrze wróciłem do swojego pokoju. Podniosłem kamień, który był owinięty kartką papieru. Pomimo iż na dworze było jasno musiałem zapalić lampkę żeby dostrzec co jest napisane na kartce.
Już zostawiłeś swój cel pedałku? Ah może bądź bardziej ostrożny o niego bo chyba nie chcesz by stała mu się krzywda nieprawdaż? Śmieszy mnie to naprawdę. Niby coś do niego czujesz, a uciekasz od niego jak zwykły mięczak. Zastanów się nad sobą i nad bezpieczeństwem Twojego kochasia. Trzymaj się Ryan
Po przeczytaniu listu prawie natychmiast zadzwoniłem do Martina żeby upewnić się, że wszystko jest u niego dobrze. Rozmowa się przeciągnęła do później nocy. Stanęło na tym, że mam przyjechać do niego jutro po lekcjach i gdzieś się przejdziemy. Na samą myśl, że spędzę z tym małym głupkiem dzień już mi się pojawia przysłowiowy banan na twarzy. Po zakończeniu rozmowy prawie od razu zasnąłem. Sen jak zawsze przypominał mi o nim. Były to ostatnie dni mojego pobytu w mojej pracy. Moje wspomnienia z tam tego miejsca są naprawdę piękne, bo poznałem zarówno dobrego przyjaciela jak i fajnych ludzi.
***
Siedziałem w pokoju gdy weszła do niego moja adopcyjna matka. Uśmiechnąłem się do niej i zacząłem rozmowę z rodzicielką.
-Cześć mamo -spojrzałem na kobietę -Ładnie wyglądasz -wystawiłem śnieżnobiałe zęby i usiadłem na łóżku
-Witaj Ryan -uśmiechnęła się -Dziękuje, a co u ciebie słychać -spytała z lekkim do ciekawieniem

CZYTASZ
Bogacz i ochroniarz /bxb/
Romansa18-letni blondyn po rozwodzie rodziców trafia z Nowego Jorku do Warszawy. Poznaję kilku przyjaciół i jakiś czas później w jego życie wchodzi ochroniarz, który zawraca w jego życiu o 180 stopni. Chcesz zobaczyć co będzie działo się dalej? Przeczytaj...