VI

70 4 0
                                        

Wychodziłem już z hali i kierowałem się ku szatni. Znów stało się co jakiś miesiąc temu. Tym razem zatrzymałem tą osobę i po chwili usłyszałem znajomy głos. Należał on do Josha. Zatkało mnie, a z drugiej strony podobało mi się to. Nic nie mówiąc popchnąłem go na ścianę i zbliżyłem się do niego, a ten delikatnie musną moje usta po czym oddałem mu pocałunek

***

Wracaliśmy do domu w ciszy, która była dosyć nie zręczna. Patrzyłem w ciemny widok za oknem po czym usłyszałem dźwięk wiadomości. Automatycznie odblokowałem telefon i zobaczyłem wiadomość od Josha. Uśmiechnąłem się i odpisałem mu po czym dostałem znak, że jesteśmy w domu. Nie czekając na Ryan'a otworzyłem drzwi i wszedłem do domu w którym spotkałem tatę, którego dosyć rzadko ostatnio widywałem

-Hej tato -rzuciłem wchodząc na górę

-Cześć. Możesz przyjść do nas? -zapytał, a mnie przeszły lekkie ciarki

-Jasne -odpowiedziałem wchodząc do salonu -Co się dzieje? -zapytałem opierając się o ścianę

-Trudno nam o tym mówić -zaczęła mama

-Ale Ryan chcę rzucić pracę -dokończył tata, a mnie obszedł smutek

-C-czemu? -powiedziałem marszcząc brwi

-Przemyślałem sobie kilka spraw mały i wiesz pewnie co mam na myśli. Dlatego też chcę odejść bo zdaję sobie sprawę, że jestem problemem jak i przyjacielem ale cóż czas na mnie -powiedział tym swoim poważnym głosem tuż za mną

Nic nie mówiąc odwróciłem się w kierunku jego głosu i przytuliłem się do niego po czym poczułem jak łzy mi lecą, a on ruszał kciukiem po moich plecach w ramach pocieszenia. Nie chciałem go stracić jednak ten czas, który z nim spędziłem bardzo nas do siebie zbliżył. Kiedyś byłbym naprawdę zadowolony z tej decyzji ale teraz nie. Westchnąłem i zapytałem się go czemu tym razem na osobności

-Głupku nie płacz -powiedział przytulając mnie mocniej -Doszło do czegoś czego pewnie nie chcieliśmy oboje wiem, że jesteś szczęśliwy przy Joshu, a on przy Tobie. Ja również nawet nie wiesz jak ale nie udało mi się, a nie chcę obwiniać Cię o coś co nie jest Twoją winą -rzekł

-Ale to już nie będziesz mnie woził do szkoły, wygłupiał się i pisał ze mną? -zapytałem jeszcze bardziej się rozklejając

-Kto powiedział, że nie będę ale już nie w takiej formie jak wcześniej Martiś -uśmiechnął się 

Westchnąłem cicho i oparłem się czarnowłosego chłopaka. Zacząłem nucić naszą ulubioną piosenkę, a on się dołączył. Siedzieliśmy na huśtawce przed domem lecz mimo, że kończyła się wiosna zrobiło się dosyć chłodno

Pov Ryan

Mały zaczął się drżeć z zimna. Faktycznie zrobiło się zimnej więc postanowiłem odsunąć go delikatnie co nie skończyło się pytającym spojrzeniem blondyna. Zdjąłem bluzę i założyłem mu ją przez głowę po czym znów oparłem się o huśtawkę i pociągnąłem blondyna na siebie. Wyglądał tak uroczo w większej bluzie lecz to nie będzie mój codzienny widok. Nie wiem dlaczego tak naprawdę postanowiłem zrezygnować może z powodu, że widziałbym codziennie blondyna i bardziej cierpiał. Nagle poczułem jak zaczął się bliżej przysuwać co oznaczało, że zaczął się bać ale przy okazji było tak podniecające. Objąłem go mocniej i przyciągnąłem do siebie naprawdę blisko po czym się trochę uspokoił.

-Co się dzieje maluchu? -spytałem 

-Tam ktoś stoi -zaczął wskazywać ciemne miejsce w kącie ogrodzenia

-Poczekaj tu chwilę -rzekłem wstając i powoli kierując się w stronę nieznajomego -Jest tu ktoś -spytałem lecz w odpowiedzi dostałem tylko szelest liści -Wyłaź stamtąd człowieku -powiedziałem trochę wkurzony i podszedłem bliżej i zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Od razu go złapałem i zaprowadziłem do rodziców Martina. Martin widząc całą sytuację poszedł za mną i w salonie był zdezorientowany gdy zobaczył sprawcę. Nie wiedziałem co się dzieje jak i zarówno jego rodzice

-Nie róbcie mu problemów -rzekł spokojnym głosem po czym dodał -A Ty więcej się tu nie pokazuj -po tych słowach wtulił się we mnie, a ojciec Martina odprowadził "włamywacza" do wyjścia

-Już dobrze -rzekłem gładząc go kciukiem po plecach. Zawsze go to uspokajało i tym razem też tak było -Chcesz wrócić na huśtawkę czy już pójdziesz spać? -spytałem

-Chodź na huśtawkę -rzekł

-Już się robi -powiedziałem po czym chwilę później opierałem się o oparcie huśtawki, a Martin o mnie

***

-A Ci się nie chcę spać? -powiedziałem w włosy blondyna

-Może ale chcę z Tobą posiedzieć -mimo iż nie widziałem jego twarzy czuję, że się uśmiechnął

-Chodź odprowadzę Cię do łóżka mały jutro też jest dzień -przytuliłem go po czym zaniosłem do pokoju

-Ja ciężki jestem jak Ty mnie nosisz!? -krzyknął ale ciszej

-Ty ciężki? Co Ty gadasz głupku -zaśmiałem się 

-Prawdę -wywrócił oczami 

-Jesteś naprawdę śpiący mój drogi -zaśmiałem się kładąc go na łóżko -Dobranoc skrzacie, śpij dobrze -powiedziałem

Wychodziłem z pokoju, zamykałem drzwi i zgasiłem światło ale zatrzymał mnie jego głos więc się odwróciłem i spojrzałem na niego pytającym spojrzeniem i przy okazji na moja twarz zawitał uśmieszek jak go zobaczyłem.

-Ryan -mówił cicho ale udało się go słyszeć

-Tak? -zmarszczyłem brwi

-Zostaniesz ze mną? Boję się -powiedział patrząc na mnie

-Ale wiesz, że nie powinienem -spojrzałem w ścianę

-Ryan bad boy, który ma na wszystko wywalone przejmuje się konsekwencjami? Czy ty siebie słyszysz? -zaśmiał się

-No dobrze ale tylko dziś i rano jadę do siebie

-Okey -rzekł z uśmiechem

Zdjąłem koszulkę z którą tylko zostałem po oddaniu bluzy i zdjąłem spodnie. Patrzyłem cały czas na Martina, który bez słów przyglądał się mi. Złożyłem ubrania po czym położyłem je na krześle i położyłem się obok niego. Zaśmiał się i wymamrotał pod nosem ciche "dobranoc" na co odpowiedziałem mu przyciągnięciem go do siebie i przytuleniem. Wsadziłem głowę w jego loki i zasnąłem z uśmiechem na twarzy.

***

Przepraszam za dłuższą nieobecność. Teraz rozdziały będą się pojawiały regularnie. Do następnego. Buźka :*

Bogacz i ochroniarz /bxb/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz