44

168 6 10
                                    

Chciałabym pisać szybciej, więcej ale mam parę problemów, które nie dają mi swobodnie myśleć. 👾


Rzuciłam się na łóżko. Byłam wkurwiona, byłam bezsilna, byłam smutna, nie potrafiłabym ubrać tego w słowa co czułam. Płakałam i jednocześnie biłam się po twarzy w myślach, że nie warto. Nie zasnęłam dzisiejszej nocy, nie dałam rady. Pisałam już dziesiątego smsa, którego kasowałam przed wysłaniem. Czemu on zawsze to robi? Czy to ma sens? Jak długo wytrzymam to co się dzieje między nami? On się nie zmieni.

Ocknęłam się po dziesiątej, jednak zasnęłam nad ranem. Czułam, że zbiera mi się na wymioty ale nie byłam w stanie wstać. Musiałam udawać, umówiłam się dzisiaj z Amber, nie uwierzy w ciągłe wymówki o mojej chorobie. Po godzinie wstałam aby wziąć szybki prysznic i doprowadzić się do porządku. Zjadłam późne śniadanie i przez chwilę odgoniłam złe myśli.

- Cześć! - do mojego pokoju wbiegła szczęśliwa Amber.

- No hej, dobry dzień?

- Aa no w sumie tak, jakoś mam dobry humor. Skoczymy na kawę? - poruszała zabawnie brwiami jakby na zachętę.

- W sumie... możemy. - chwyciłam telefon w rękę, sprawdzając powiadomienia.

Zabrałam tylko torebkę i wyszłyśmy z domu. Jej entuzjazm udzielił mi się i zapomniałam o wszystkim. Chłodny wiatr przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Tłumy ludzi spieszących się nigdzie, młodzi ludzie cieszący się z życia, bez żadnych problemów, tak jak ja, trzy lata temu. Za rogiem znajdowała się nasza ulubiona kawiarnia. Usiadłam z przyjaciółką na nasze miejsce. Mały stolik w kąciku przy oknie. Zapach kawy i słodyczy powodował uczucie głodu.

- Co zamawiasz? - spytała się Amber.

- Mmm... - zamyśliłam się. - może szarlotkę albo ten deser z galaretką - wskazałam palcem. Dziewczyna nabrała powietrza i pokiwała głową jak małe dziecko.

Wcisnęłam w siebie ostatni łyk kawy, słuchając śmiesznych opowieści mojej przyjaciółki. Amber miała dzisiaj wybitny humor.

- Bonnie, jak bardzo kochasz Nialla? - spytała nagle, totalnie mnie zaskakując.

- Co to za pytanie?

- Jestem ciekawa, nie pytałam Cię nigdy o to. - wzruszyła ramionami, mieszając łyżką w kawie.

- Gdybym mogła oddać za niego życie... nie zastanawiałbym ani sekundy. Ostatnio uświadomiłam sobie, że kocham go odkąd go poznałam. Jest moim życiem... - burknęłam, zawstydzając się. Amber uśmiechnęła się delikatnie.

- Co myślisz gdybyśmy zrobili spotkanie naszej grupy? - zapytałam, chowając rzeczy do torebki.

- Jezu, chciałam to z Tobą ustalić w końcu, nie możemy się zgrać, a musimy! Ale teraz chodź zabiorę Cię w jedno miejsce.

- Gdzie?

- Muszę Ci coś pokazać, chodź - chwyciła mnie za rękę, radośnie podskakując.

Słońce zaczęło zachodzić, pomarańczowo złote niebo raziło w oczy. Wiatr uspokoił się, było cieplej. Prawie biegłam za Amber, wciąż trzymając jej dłoń. Dotarliśmy do parku, pachniało tu lasem, dzieciaki bawiły się i jeździły na rowerach, ktoś robił sobie piknik, a inni grali w piłkę. Dziewczyna wciąż ciągnęła mnie z wielkim uśmiechem przed siebie.

- Dobra, tutaj czekamy!

- Na co? - stanęłam na środku wybetonowanego miejsca rozglądając się dookoła. Amber odsunęła się ode mnie, pokazując ręka, że mam zostać.

- Stresujesz mnie, idiotko! - zaczęłam się śmiać nerwowo.

Obejrzałam się dookoła, dostrzegając Nialla. Poczułam ból, ból w klatce piersiowej. Znieruchomiałam. Zrobiło mi się niedobrze. Niall stał i całował się z jakąś dziewczyna. Całował się i patrzył mi w oczy. Poczułam, że jest mi słabo. Zamknęłam na chwilę oczy.

- Bonnie! - usłyszałam tylko krzyk Amber. Potem poczułam ból, ból w plecach, w sekundę znalazłam się na ziemi, uderzając całym ciałem w beton. Czułam krew na ustach, krew na całej twarzy. Nie widziałam nic, krew z łuku brwiowego zalewała mi obraz. Czułam na sobie ręce mojej przyjaciółki ale nie mogłam się na nich skupić, ból u dołu brzucha był mocniejszy.

- Pomóż mi... - powiedziałam cicho. - Jestem w ciąży, ratuj je.

Zapadła przyjemna ciemność.



Otworzyłam oczy, czując ból w różnych miejscach ciała. Podniosłam delikatnie głowę i przypomniałam sobie. Odkryłam kołdrę, dotykając brzucha.

- Przykro mi, niestety straciła Pani ciążę. - odezwał się głos obok. Młoda lekarka powiedziała to tak jakby chodziło o zbicie szybki w telefonie. Podłączyła mi kroplówkę i szybko wyszła. Łzy popłyneły mi po policzkach, próbowałam uspokoić oddech.

- Kiedyś spytałem gdzie jest twój raj... znam odpowiedź. Nigdzie go nie ma, księżniczko.

Spojrzałam na Nialla, który stał w drzwiach. Podszedł do mnie z taką samą pustką w oczach jak na lotnisku po powrocie z las Vegas. Uśmiechał się paskudnie.

- Wyjdź stąd... - usłyszałam parsknięcie śmiechem. - Wypierdalaj, nie słyszysz?! - krzyknęłam, opierając się na łokciach, wciąż czując ból. Czułam nie tylko ból fizyczny, najbardziej przerażał mnie ból psychiczny.

- To nie były moje dzieci. Jestem bezpłodny. - stanął nade mną, wciąż uśmiechając się głupio. Poczułam w sekundzie ból serca.

Chyciłam ostatkiem sił Nialla za koszulkę.

- Jesteś nikim, rozumiesz? Zrujnowałeś moje życie, zrujnowałeś mnie! Nie byłeś wart tego wszystkiego, brzydzę się Tobą! Jesteś najgorszym co mi się przytrafiło! Byłabym teraz szczęśliwa, gdyby nie Ty! Jak dla mnie mógłbyś umrzeć w tym wypadku!

Zrobiło mi się słabo, zapadła ponownie ciemność.

Not just a friend / N.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz