Rozdział 21 ,, Nie Ośmielisz Się"

4.2K 137 9
                                    

**

Stella.

-To, mnie obchodzi, że to ja powinienem być na jego miejscu. - powiedział i wbił się w moje usta. Odwzajemniłam jego pocałunek, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje. Odepchnęłam go mocno, a sama odsunęłam się na bezpieczną odległość.

-Co na to powie Nancy? - rzuciłam z wyrzutem. Byłam na niego wściekła za kogo on się miał aby przychodzić tu o takiej godzinie i robić jakieś wyrzuty. Nienormalny, robot, a nie człowiek.

-Raczej już nie powinno jej to obchodzić. Zerwałem z nią. - powiedział dumnie tak jakbym miała mu bić za to brawa.

-I co mam Ci teraz gratulować? Brawo, bijmy brawa dla Pana Longforda. - zaczęłam klaskać.

-Daruj sobie. - powiedział kręcąc głową, no nie wierzę w niego.

-Ja mam sobie darować? Ja? To ty sobie daruj. Przychodzisz tu, czekasz na mnie podczas gdy mnie nie ma w domu, potem robisz tu jakąś scenę. Co ty sobie myślisz?  Zerwałeś z Nancy i myślisz, że możesz przyjść się ze mną zbawiać? Za kogo ty mnie masz? - krzyczałam machając rękoma jak szalona.

-To nie tak, przyszedłem tu bo.. - zaczął i przerwał.

-Bo co? Bo chciałeś odwiedzić moje łóżko? - dokończyłam za niego.

-Nie do cholerny możesz dać dojść mi do słowa?  Chodziło o ten projekt i dowiedziałem się, że jesteś na imprezie chciałem sprawdzić czy bezpiecznie dojedziesz do domu. -  mówił przeczesując włosy.

-Jak widzisz jestem cała i zdrowa, dziękuję  za troskę, możesz iść. - powiedziałam wskazując na drzwi.

-Jesteś niemożliwa. - powiedział podchodząc bliżej.

-Świetnie. Wyjdź. - powiedziałam.

-Idę, niepotrzebnie tu przychodziłem, Pani dorosła Jalali świetnie daje sobie radę. - mówił dalej.

-Ale ty jesteś męczący. - mówiłam.

-A ty jak jesteś pijana to jesteś nie do wytrzymania. - powiedział uśmiechając się sztucznie.

-To po co tu jeszcze jesteś? - zapytałam.

-Właśnie sobie idę. Żegnam Panią, oby Pani humorek dopisywał w poniedziałek podczas czyszczenia całego archiwum. - powiedział z szyderczym uśmiechem kierując się do drzwi.

-Nie ośmielisz się. - rzuciłam idąc za nim do drzwi, on tylko spojrzał na mnie z uśmiechem i wyszedł.

-Barbarzyńca. -powiedziałam.

-Już po krzykach? - w pomieszczeniu pojawił się Ben, a zaraz za nim Izzy.

-A ty co tu robisz? - zapytałam zakładając ręce na piersiach.

-Przyjechałem razem z nim. Wyleciał jak poparzony gdy się dowiedział, że zostałaś z jakimś typem na imprezie i całą drogę tu próbowałem go powstrzymać. - powiedział, a Izzy zaczęła  chichotać.

-Mhm. Dobra idę się położyć, mam dość wrażeń na dziś. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka i zaczęłam się zastanawiać nad powodem dla których tu przyszedł. Był zazdrosny?

***

Poniedziałek.

Była już prawie dziesiąta, a Paula nadal nie było, to dziwne, nie miał w grafiku żadnych spotkań, wiedziałabym o tym.  

-Demi, wiesz może co z szefem? - zapytałam podchodząc do recepcji.

-Szefa czy twojego kochanka? - zaśmiała się dziewczyna.

Szef z San Francisco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz