**
Stella.
-To, mnie obchodzi, że to ja powinienem być na jego miejscu. - powiedział i wbił się w moje usta. Odwzajemniłam jego pocałunek, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje. Odepchnęłam go mocno, a sama odsunęłam się na bezpieczną odległość.
-Co na to powie Nancy? - rzuciłam z wyrzutem. Byłam na niego wściekła za kogo on się miał aby przychodzić tu o takiej godzinie i robić jakieś wyrzuty. Nienormalny, robot, a nie człowiek.
-Raczej już nie powinno jej to obchodzić. Zerwałem z nią. - powiedział dumnie tak jakbym miała mu bić za to brawa.
-I co mam Ci teraz gratulować? Brawo, bijmy brawa dla Pana Longforda. - zaczęłam klaskać.
-Daruj sobie. - powiedział kręcąc głową, no nie wierzę w niego.
-Ja mam sobie darować? Ja? To ty sobie daruj. Przychodzisz tu, czekasz na mnie podczas gdy mnie nie ma w domu, potem robisz tu jakąś scenę. Co ty sobie myślisz? Zerwałeś z Nancy i myślisz, że możesz przyjść się ze mną zbawiać? Za kogo ty mnie masz? - krzyczałam machając rękoma jak szalona.
-To nie tak, przyszedłem tu bo.. - zaczął i przerwał.
-Bo co? Bo chciałeś odwiedzić moje łóżko? - dokończyłam za niego.
-Nie do cholerny możesz dać dojść mi do słowa? Chodziło o ten projekt i dowiedziałem się, że jesteś na imprezie chciałem sprawdzić czy bezpiecznie dojedziesz do domu. - mówił przeczesując włosy.
-Jak widzisz jestem cała i zdrowa, dziękuję za troskę, możesz iść. - powiedziałam wskazując na drzwi.
-Jesteś niemożliwa. - powiedział podchodząc bliżej.
-Świetnie. Wyjdź. - powiedziałam.
-Idę, niepotrzebnie tu przychodziłem, Pani dorosła Jalali świetnie daje sobie radę. - mówił dalej.
-Ale ty jesteś męczący. - mówiłam.
-A ty jak jesteś pijana to jesteś nie do wytrzymania. - powiedział uśmiechając się sztucznie.
-To po co tu jeszcze jesteś? - zapytałam.
-Właśnie sobie idę. Żegnam Panią, oby Pani humorek dopisywał w poniedziałek podczas czyszczenia całego archiwum. - powiedział z szyderczym uśmiechem kierując się do drzwi.
-Nie ośmielisz się. - rzuciłam idąc za nim do drzwi, on tylko spojrzał na mnie z uśmiechem i wyszedł.
-Barbarzyńca. -powiedziałam.
-Już po krzykach? - w pomieszczeniu pojawił się Ben, a zaraz za nim Izzy.
-A ty co tu robisz? - zapytałam zakładając ręce na piersiach.
-Przyjechałem razem z nim. Wyleciał jak poparzony gdy się dowiedział, że zostałaś z jakimś typem na imprezie i całą drogę tu próbowałem go powstrzymać. - powiedział, a Izzy zaczęła chichotać.
-Mhm. Dobra idę się położyć, mam dość wrażeń na dziś. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka i zaczęłam się zastanawiać nad powodem dla których tu przyszedł. Był zazdrosny?
***
Poniedziałek.
Była już prawie dziesiąta, a Paula nadal nie było, to dziwne, nie miał w grafiku żadnych spotkań, wiedziałabym o tym.
-Demi, wiesz może co z szefem? - zapytałam podchodząc do recepcji.
-Szefa czy twojego kochanka? - zaśmiała się dziewczyna.

CZYTASZ
Szef z San Francisco
RomanceStella Jalali, to młoda, szalona i pewna siebie kobieta. Gdy zostaje zwolniona z pracy, szybko znajduje nową ofertę pracy i zostaje asystentką właściciela największej firmy architektonicznej w San Francisco. Aby uczcić nową pracę, udaje się z przy...