Środa.
- Nuda, nuda, nie, nuda, beznadzieja, to nie, to też nie. - mówiłam zmieniając programy telewizyjne. Był wieczór, nudziłam się bo cały dzień przeleżałam w łóżku, jedynym urozmaiceniem mojego dzisiejszego dnia było leżenie nie w swoim pokoju, a w salonie. Czułam się znacznie lepiej, gorączka spadła, pozostał tylko ból gardła i katar. Mogłabym już jutro wrócić do pracy, ale nie mogę bo mam wolne do końca tygodnia. Też sobie wymyślił. Jak na zawołanie zadzwonił do mnie Paul. Szybko chwyciłam telefon. Wczoraj też zadzwonił o tej samej porze, aby zapytać jak się czuje, to miłe z jego strony.
- Hallo. Tu sekretarka panny Jalali w czym mogę pomóc?- zaczęłam mówić zmienionym głosem.
- O wow, ile wzięłaś leków, że jesteś taka naćpana?- usłyszałam jego śmiech.
- O wypraszam sobie wzięłam przepisaną dawkę. - wyjaśniłam urażona.
- Dobrze, proszę mi wybaczyć. Jak się dziś czujesz? - zapytał, a ja wyobraziłam sobie jego twarz i zrobiło mi się cieplej.
-Lepiej. Gorączka spadła dlatego chciałabym jutro.... - zaczęłam, ale mi nie pozwolił.
- Nie ma takiej możliwości brakuje mi cię w pracy, ale nie ma mowy. Wrócisz dopiero w poniedziałek. - powiedział groźnym głosem. Westchnęłam jedynie.
- Nudzę się. - powiedziałam po chwili.
- To obejrzyj jakiś serial, film, cokolwiek. - zaczął wymieniać.
- Nie ma nic ciekawego, nie mam ochoty, chciałbym zrobić coś innego. - wyjaśniłam nie myśląc o tym jak może to dziwnie zabrzmieć.
- A co konkretnie innego. - zmienił ton głosu, na seksowny? Czy on nie ogarnął o co mi chodzi?
- Sama nie wiem, chociażby pójść pobiegać, albo na siłownię. - powiedziałam.
- Niedługo pójdziesz, ale musisz wyzdrowieć. Wiesz chętnie bym cię zobaczył na siłowni w.... - nie skończył, a ja w słuchawce usłyszałam głos Nancy.
- Kochanie wróciłam, chodź obejrzymy coś razem. - usłyszałam dość wyraźnie, pewnie wisiała mu na szyi.
- Zaraz przyjdę, mam służbowy telefon. - odpowiedział i chyba się przemieścił.
- Wybacz muszę kończyć , miłego wieczoru. - powiedział oschle i się rozłączył, nawet nie poczekał na odpowiedź, co to miało być? Pojawiła się i nagle zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Postanowiłam to olać i poszłam zrobić zrobię długą i relaksującą kąpiel.
Czwartek.
Dzwonił do mnie znowu o tej samej porze, ale nie odebrałam. Postanowiłam, że nie będę odbierać wtedy kiedy jemu się chce ze mną porozmawiać, niech idzie do swojej narzeczonej. Nie rozumiem go, a najbardziej tego, że chciał się z nią rozstać, a teraz znów z nią jest. Popieprzona sprawa.
Piątek
- Jadę do rodziców na weekend, wrócę w niedzielę wieczorem, dasz sobie radę? - w moim pokoju pojawiała się Isabelle.
- Spokojnie, jestem duża i nic mi nie jest widzisz, nawet katar minął. - powiedziałam uśmiechając się do niej. Następnie dziewczyna pożegnała się ze mną i wyszła. Gdy wróciłam do pokoju zauważyłam dwa nieodebrane połączenia od Paula. To znaczy, że znów dzwonił, ale nie miałam zamiaru oddzwaniać. Po chwili telefon znów zaczął dzwonić, ale odrzuciłam połączenie i poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Ledwo zdążyłam wyjść z łazienki, a usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi. Pewnie Isabelle czegoś zapomniała.
-Wiesz, istnieje coś takiego jak klucze. - powiedziałam nie patrząc na to kto walił do drzwi.
- Wybacz, ale ich nie posiadam. - usłyszałam znajomy męski głos i spojrzałam na swojego szefa. Wszedł do środka jak do siebie i stanął naprzeciw mnie.- I dobrze.- odparłam.
- Wiesz gdy ktoś dzwoni odbiera się telefon. - powiedział patrząc na mnie złym wzrokiem. Serio przyjechał by mi to powiedzieć?
- Dzwoniłeś? - udawałam, że nie wiem nic o jego telefonach do mnie.
- Tak, wczoraj też. Przejeżdżałem obok i postanowiłam sprawdzić czy jeszcz żyjesz. Jak widzę masz się dobrze. - popatrzył na mnie od góry do dołu. Rzeczywiście zajebiście się mam bez makijażu i w koszuli nocnej. Idealna pora na odwiedziny.
- Ta jakoś żyje. - powiedziałam.
- Widzę. - mruknął i podszedł bliżej mnie.
- Czemu kłamiesz? - zapytał.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Dobrze wiem, że specjalnie nie odbierałaś telefonów. - powiedział podchodząc jeszcze bliżej mnie.
- Czemu ty kłamiesz? Wcale nie przejeżdżałeś obok. - odpowiedziałam tym samym robiąc krok w jego stronę.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - zaśmiał się.
- Nie miałam ochoty na rozmowę i tyle. Twoja kolej. - odpowiedziałam patrząc na podłogę.
- Dalej kłamiesz, ale niech Ci będzie. Ja powiem prawdę. Nie przejeżdżałem obok, nie odbierałaś, więc zwleklem się z kanapy, zostawiłam Nancy pod pretekstem pojechania do firmy po ważne papieru i oto jestem. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. Zostawił Nancy po to żeby sprawdzić jak się czuję?
- Przynajmniej w tym jesteś szczery. - powiedziałam, a on zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?- uniósł jedną brew do góry.
- O ciebie i Nancy. Nie rozmawialiśmy o tym bo uznałam, że to nie moja sprawa, ale coś mi tu nie pasuje. Mówiłeś, że chcesz to zakończyć, a teraz nagle jesteście szczęśliwi? Miałeś pogadać o tym z rodzicami, jak widzę zmieniłeś zdanie. - chciałem mówić, ale się powstrzymałam, już i tak powiedziałem za dużo.
- Masz rację to nie twoja sprawa. Miałem pogadać z rodzicami, ale sprawy się zmieniły i nie musiałem. - powiedział oschle, a ja zrobiłam parę kroków w tył. Po chwili wpadłam na beznadziejny pomysł.
- Kochasz ją? - znowu podeszłam bliżej niego, chociaż tym razem jeszcze bliżej bo dzieliły nas milimetry. Spojrzał mi głęboko w oczy, a po chwili jego dłoń powędrowała na mój policzek. Czułam jak mój policzek płonie pod dotykiem jego dłoni. Zaczął przesuwać się do mnie na bardzo niebezpieczną odległość kierując swój wzrok na moje usta. Chciałam tego czułam jak moje serce przyspiesza, a w środku rośnie porządnie. W końcu poczułam jego usta ma swoich. Odsunęłam się od niego na centymetr, spojrzałam na jego twarz i zobaczyłam w jego spojrzeniu pożądanie i teraz to ja pocałowałam jego. Złapał mnie w tali i już po chwili siedziałam na komodzie, która znajdowała się w korytarzu, dalej namiętnie całując się z Paulem. Po chwili głos rozsądku odezwał się w mojej głowie.
- Nie, nie mogę. - powiedziałam odsuwając się od niego i ciężko dysząc. Nie patrzyłam na jego twarz, aby znowu się na niego nie rzucić.
- Wybacz, nie wiem co mnie napadło. - wyjaśnił odsuwając się ode mnie. Zeszłam z komody poprawiając swoje ubranie.
- Masz narzeczoną, a to nie w porządku. Nie chcę się mieszać między was, już raz się to stało, nieświadomie to zrobiłam, no potem świadomie, ale nie teraz, nie chcę. - mówiłam bez ładu. Spojrzałam na niego, patrzył na ścianę.
- To moja wina. Przepraszam zapomnijmy o tym. Przyjaźnimy się, a ja odwalam takie coś. Pójdę już. - wciąż na mnie nie patrzył.
- Dobranoc. - powiedziałam. Spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach coś czego nie byłam w stanie rozpracować. Nie widziałam go takiego.
- Dobranoc Stello. - wyszedł nie czekając na moją odpowiedź
CZYTASZ
Szef z San Francisco
RomanceStella Jalali, to młoda, szalona i pewna siebie kobieta. Gdy zostaje zwolniona z pracy, szybko znajduje nową ofertę pracy i zostaje asystentką właściciela największej firmy architektonicznej w San Francisco. Aby uczcić nową pracę, udaje się z przy...