Rozdział 12,, Co jest w tobie takiego? "

7.2K 249 8
                                    

Tydzień później.

Następny tydzień  minął mi bardzo szybko, może to dlatego, że pochłonęła mnie praca. W weekend Izzy próbowała wyciągnąć mnie na imprezę, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty. Marzyłam o tym aby przez dwa dni leżeć na kanapie pod kocem w dresie, oglądając Netflixa. Jednak co dobre szybko się kończy i nastał znienawidzony przez wszystkich poniedziałek, a ja znów siedzę przy swoim biurku i segreguję papiery.

- Kupiłem ci latte, proszę.-spojrzałam na kubek kawy, który stał na moim biurku, a potem na Paula, który ją przyniósł.

-Przynosisz mi kawę? To chyba ja jestem twoją asystentką. -zaśmiałam się.

- Wpadłem po drodze do tej nowej kawiarni za rogiem i pomyślałem, że ja też czasem mogę załatwić ci kawę. Zrobić nie zrobię, ale chociaż kupię. Nawet mi nie podziękujesz? - popatrzył na mnie siadając na moim biurku. Miał dziś na sobie garnitur w kratkę. Jeśli chodzi o nasze stosunki od wyjazdu to pomijamy ten temat, ale za to dogadujemy się bardzo dobrze, często razem żartujemy i mogę nazwać nas dobrymi znajomymi oczywiście nie obędzie się bez dogryzek.

-Dziękuję bardzo za kawę panie Longford, jestem pod wrażeniem wysiłku jaki pan włożył w zakup tej kawy.- uśmiechnęłam się do niego szeroko, na co on się zaśmiał.

- Jesteś niemożliwa. - pokręcił głową.
Już miałam coś powiedzieć, ale zobaczyłam jak do jego gabinetu wchodzi potwór zwany Nancy.

-Masz gościa. - wskazałam głową na jego fałszywą narzeczoną. Kobieta spojrzała w naszą stronę, czułam jak szyby pękają pod jej morderczym wzrokiem.

- Idę zanim Godzilla cię pożre. - i szybko opuścił mój gabinet, ja natomiast szybko spuściłam głowę w papiery tak aby nie patrzeć na nich.
Nie mam pojęcia dlaczego on się z nią męczy. Niby nie spędzają razem dużo czasu, ale i tak nie widzę w tym sensu. Być z kimś aby zadowolić ojca. Udaje przed nim szczęśliwego, a jego ojciec wierzy w tą sielankę. Może gdyby wyznał mu prawdę jego ojciec zmieniłby zdanie. Z resztą to nie moja sprawa, jego życie i jeśli chce tak udawać do końca życia, to nie moja w tym głowa. Próbowałam czytać papiery, które miałam przed nosem, ale nie dało się przez krzyki Nancy.
Boże czy ona nie wie, że to słychać?
Miała do niego pretensje, że nie przyszedł na przyjęcie do jakiejś Kim. Teraz słyszę coś o kochance, chcę się ulotnić,ale Godzilla pewnie zauważy i pomyśli, że to podejrzane. Wolałam siedzieć ciałem, ale być nieobecną duszą. Chwilę jeszcze pokrzyczała, w końcu Paul powiedział, że jak się jej nie podoba to niech spada, na co ona zaczęła mówić mu jak to bardzo go kocha. Potem go pocałowała i wyszła.  Spojrzałam na Paula, który zrezygnowany usiadł na fotelu nerwowo przeczesując swoje włosy. Zrobiło mi się go żal. Wyszłam, ze swojego gabinetu i poszłam do firmowego bufety zabrałam kilka pączków i postanowiłam poprawić mu humor.

- Komuś pączka na poprawę nastroju? - powiedziałam wchodząc do jego gabinetu.

-Pączka? - zapytał patrząc na talerz, który postawiłam przed nim.

-Tak. Moja mama zawsze kupowała mi pączki z budyniem gdy byłam smutna. Stwierdziłam, że może tobie też pomogą. - powiedziałam siadając na biurko z uśmiechem.

- Staram się unikać takich rzeczy. - powiedział obserwując moją twarz. No tak sportowiec.

-No dalej panie robocie. - powiedziałam.

- Robocie? Nazwałaś mnie robotem?- zaśmiał się, a ja przytaknęłam.

-No dalej wiem, że tego chcesz. Spójrz tylko jak ładnie wyglądają, te z budyniem są najlepsze. - powiedziałam i sama wzięłam jednego pączka. Zaśmiał się i chwycił pączka. Patrzyłam na jego twarz  uważnie czekając na jego reakcje na smak pączka.

-I co? No widzę, że ci smakują, ta mina nie kłamie. - zaśmiałam się.

-No dobra, masz rację są pyszne. Przez ciebie muszę dziś iść na siłownie.- wyobraziłam go sobie na siłowni, to musi być bardzo miły dla oczu widok.

-Dasz sobie z tym radę. -  powiedziałam patrząc w jego oczy. Jak ciężko oderwać od nich wzrok. Paul nerwowo przeczesał dłonią grzywkę, chyba widział, że zbyt intensywnie się w niego wpatruję.
-Czyli mam rozumieć że słyszałaś naszą rozmowę. - stwierdził.

- Co? - zapytałam otrząsający się z transu.

- Rozmowa moja i Nancy. Słyszałaś pewnie. - powiedział śmiejąc się z mojej reakcji.

- Ciężko by było nie usłyszeć jej wrzasków. Przepraszam chciałam wyjść, ale wystraszyłam się, że może jej się to wydać dziwne. - wytłumaczyłam kierując wzrok na okno.

-Nie masz za co przepraszać, nie twoja wina, że jest walnięta. Mam powoli tego coraz bardziej dość, nie wiem ile jeszcze z nią wytrzymam. Gdy rodzice wrócą z wakacji, pogadam o tym z ojcem i powiem mu,  że to nie ma sensu. Stracimy pewnie dobrego inwestora jakim jest jej ojciec ale trudno. Potem to zrobię. Nie chcę teraz im zawracać głowy na wakacjach. - wow czyli, że chcę to skończyć, a tego się nie spodziewałam.

- Kiedy wracają? -  zapytałam.

- Za trzy tygodnie, dopiero wyjechali. - odpowiedział pijąc kawę.

-Czyli masz jeszcze trzy tygodnie na  to aby wszystko dobrze przemyśleć. - powiedziałam.

- Chyba, że do tego czasu Nancy pozna moje zamiary i zamknie mnie w piwnicy. - zaśmiał się.

-Albo przywiąże do kaloryfera. - zaczęliśmy się śmiać.

- Haha Wybacz, ale wyobraziłam to sobie. - śmiałam się z niego.

-Bardzo śmieszne, kto by ci kupił wtedy kawę? - zapytał udając obrażonego.

- Ja w przeciwieństwie do ciebie umiem zrobić sobie kawę. - rzuciłam w jego stronę.

- Oh no teraz, to złamałeś mi serce. - powiedział łapiąc się za serce i udając cierpienie.

- No nie wierzę ja Stella Jalali, jako jedyna kobieta na tym świecie zdołałam złamać serce, robotowi Longfordowi. Poproszę nagrodę. - śmiałam się.

-Bardzo zabawne. - powiedział bijąc brawa.

- To zabawne. A tak poważnie sam musisz zdecydować o swoim życiu. Już Ci to mówiłam gdy.. - nie dokończyłam bo nie chciałam poruszać tego tematu, który mieliśmy zakończyć.
- Gdy uprawialiśmy seks? Stella nie dasz rady tego wymazać stało się. Ja nie żałuję. Jesteśmy przyjaciółmi - powiedział patrząc na mnie uważnie. Serce zabiło mi mocniej. Zawsze moje serce bije mocniej gdy przypominał sobie tamten wieczór.

-  I co lepiej już po pączkach? -  zapytałam uśmiechając się do niego.

-Tak, ale myślę, że to nie ich zasługa, a twoja. To miłe z twojej strony. - powiedział i wstał z fotela. Potem zbliżył się do mnie i stanął naprzeciw mnie. Zbyt blisko mnie. Czułam zapach jego perfumu. Próbowałam nie patrzeć w jego oczy, ale nie mogłam. Chciałam aby był jeszcze bliżej mnie. Wcześniej udało się trzymać go na dystans, ale wcześniej nie zbliżał się do mnie tak jak teraz.

- Co jest w tobie takiego? - powiedział kładąc dłoń na moim policzku.

-Nie rozumiem. - zapytałam czując jak cała się rumienię.

-Sprawiasz, że nie mogę wyrzucić cię z głowy. - powiedział i zbliżył się do mnie. Czułam jak serce mi skacze.
Już miał mnie całował ale uniemożliwiła mu to kładąc dłoń na jego klatce piersiowej.

-Nie możemy. Nie chcę być twoją seks zabawką. -  powiedziałam i wyszłam z jego gabinetu, a następnie skierowałam się do łazienki aby ochłonąć.

Szef z San Francisco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz