*Poniedziałek*
Weekend spędziłam dość marnie, a dokładniej spędziłam go z gorączką w łóżku biorąc lekarstwa i głównie śpiąc. Rozchorowałam się. To raczej zwykłe przeziębienie i dlatego postanowiłam pójść do pracy, nafaszerowałam się lekami. Nie czułam się wcale tak źle, męczył mnie tylko katar i ból gardła. Wczoraj było gorzej.
- Zwariowałaś idziesz do pracy, powinnaś być w łóżku!- zaczęła krzyczeć na mnie Isabelle.
- Czuję się już dobrze, mam tylko katar. - i w tym momencie kichnęłam.
- Właśnie widzę. Czujesz się lepiej bo wzięłaś garść lekarstw. Nie możesz tak iść do pracy, wszystkich zarazisz. - narzekała dalej.
-Daj spokój. Dziś mamy ważne spotkanie i muszę tam być. Czuję się okej. - zaczęłam się bronić.
- Dobra, ale jak tylko źle się poczujesz to wracasz. - pogroziła mi palcem.
-Tak jest szefowo. - zasalutował przyjaciółce. Następnie zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z domu.
Minęła już druga godzina, a Paula jeszcze nie było w firmie, to dziwne bo spotkanie jest za godzinę i powinien już tu być. Ja sama próbowałam uporać się z papierami, ale ból głowy zaczynał być coraz silniejszy. Chciałam pójść po herbatę, ale zauważyłam jak w biurze pojawia się Paul, dlatego wzięłam teczkę, którą powinnam mu przekazać i poszłam do jego gabinetu.
- Dzień dobry. Mogę? - zapytałam cicho, aby nie było słychać mojego zachrypniętego głosu.
- Jasne. - nie spojrzał na mnie, to dobrze bo wyglądałam okropnie.
- Mam tu teczkę z dokumentami na dzisiejsze... - nie dokończyłam bo kichnęłam i w tym momencie na mnie spojrzał. Otworzył szeroko oczy, jakby w coś nie dowierzał, potem wstał gwałtownie z fotela i podszedł do mnie. Swoją chłodną dłoń położył na moim czole.
- Ty masz gorączkę. - powiedział patrząc w moje oczy.
- To zwykłe przeziębienie, w weekend było gorzej. - wyjaśniłam obojętnie.
- Jesteś chora od weekendu, a mimo to postanowiłaś przyjść dziś do pracy? Jesteś niepoważna, odwiozę cię do domu. - wziął kluczyki od samochodu z biurka.
- Nie możesz, za chwilę będzie spotkanie. - powiedziałam.
- Mam je gdzieś. Nie pozwolę ci tu siedzieć z gorączka. Idź po swoje rzeczy. - powiedział ostrym głosem.
- Nie, nie ma mowy, nie czuję się źle, dam radę. - zaczęłam się kłócić, a na jego czole pojawiła się żyłka. Nie obchodzi mnie, że się wkurzył.
- To polecenie służbowe. - powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Mam cię zwolnić tylko po to żebyś poszła do tego cholernego domu?- krzyknął zły.
- Dobra niech będzie. Boże co za problem. - zaczęłam mówić pod nosem idąc do swojego gabinetu po swoje rzeczy.
- Ale po co chcesz mnie odwozić? Mam swoje auto, a ty zostaniesz na spotkaniu. - zawróciłam.
- Nie pojedziesz z gorączką i przestań się kłócić, to nic nie da. Jeśli tak martwisz się o swoje auto to pojedziemy twoim, a ja potem zadzwonię po kierowcę. - pokręciłam z irytacją głową i poszłam po torebkę.
- Boże co za człowiek. No normalnie nie przegadasz takiemu. Uparty jak osioł. Nie, nie, gorzej, nie wiem co jest bardziej uparte od osła, ale coś na pewno jest i to właśnie on. Przecież sama mogę jechać, co to takiego? Robot- mamrotałam sama do siebie zbierając swoje rzeczy.
CZYTASZ
Szef z San Francisco
RomantizmStella Jalali, to młoda, szalona i pewna siebie kobieta. Gdy zostaje zwolniona z pracy, szybko znajduje nową ofertę pracy i zostaje asystentką właściciela największej firmy architektonicznej w San Francisco. Aby uczcić nową pracę, udaje się z przy...