Rozdział 9 ,,brzmi seksownie"

8.4K 307 10
                                    

-Nie panikuj coś wymyślimy, najwyżej spędzamy tu noc. - powiedział spokojny, jak on może być spokojny?

-To chyba żart. Utknęliśmy tu co niby teraz zrobimy? - zapytałam zakładając ręce na piersi. Zaśmiał się widząc moją minę.

- Zostań w aucie, a ja pójdę się trochę rozejrzeć, może w okolice będzie tu jakieś dom. - powiedział rozglądając się po okolicy, w której nie było nic prócz drzew.

-O nie, nie ma mowy, że zostanę tu sama.- powiedziałam po czym wzięłam z auta torebkę, zamknęłam drzwi i zaczęłam iść przed siebie. Usłyszałam jak wzdycha.

-Wolisz zostać? - odwróciłam się w jego stronę.
Pokręcił głową z rozbawienia, po czym zamknął auto.

- No tak, lepiej zamknąć bo wiewiórki to podstępne stworzenia i pewnie skuszą się na twoje auto. - powiedziałam z ironią.

- Ale masz gadane. - podszedł do mnie.

-A co innego mi pozostaje, wylądowaliśmy nawet nie wiem gdzie i musimy iść przez jakąś piaszczystą drogę, nawet nie wiemy czy coś tam w ogóle jest.- mówiłam machając dłońmi. Zaczął się śmiać, spojrzałam na niego gniewnie.

- Wybacz, ale bardzo zabawnie wyglądasz gdy się tak denerwujesz. - powiedział pokazując swoje białe zęby.

Potem szliśmy w ciszy i szło mi się coraz gorzej, byłam głodna, a szpilki bardzo mi przeszkadzały, bo zapadałam się przez nie w ziemi.

-Jestem głodna. - powiedziałam gdy weszliśmy pod górkę, ledwo weszliśmy bynajmniej ja on świetnie się bawił, patrząc jak się męczę.

- Czy ty zawsze tak narzekasz? - zapytał zatrzymując się naprzeciw mnie.

-Och przepraszam bardzo, że nie podoba mi się fakt, iż wylądowaliśmy na jakimś pustkowiu, bo ktoś nie wozi koła zapasowego. Do tego jestem głodna i ledwo idę w tych butach. - wskazałam na moje szpilki, które były w okropnym stanie.

-Wskakuj na plecy. - powiedział odwracając się do mnie plecami i kucając tak abym mogła z łatwością wskoczyć na jego plecy.

-Jak sobie pan życzy. - powiedziałam i wykonałam polecenie.

-W sumie, chciałem to zrobić wcześniej, bo szliśmy jak żółwie, ale bawiło mnie to jak się wkurzać i klniesz pod nosem, wchodząc pod tą górę. - powiedział idąc przed siebie. Ale on mnie wkurzał. Było mi wygodnie, głowę położyłam na jego ramieniu.

-Gdyby nie pan to by się nigdy nie wydarzyło. Szkoda, że nie miałam planów na dziś. - dalej narzekałam.  To wszystko to jego wina.

-Po pierwsze pamiętaj, że cię niosę i jak będziesz dalej niemiła, to cię zrzucę. Po drugie jestem Paul, skończ z tym panem. Brzmi to seksownie, ale darujmy to sobie. - powiedział, a ja czułam, że się rumienię, dobrze, że mnie nie widział.

-Dobra, będę już milsza. Nie jest ci ciężko? Może już pójdę? - zapytałam nie chciałam, żeby tak mnie dźwigał.

-Jesteś lekka jak piórko i nie ma mowy, że będziemy szli jak żółwie, znowu. Jeszcze sobie nogę złamiesz na tej drodze i w tych butach. - powiedział dotykając mojej nogi.

-Hej, mam łaskotki. - powiedziałam, a on powędrował ręką do kolana.

-To może być ciekawe. - zaśmiał się.

-O nie, bo spadnę. - zagroziłam, a on zabrał dłoń.

-Dalej nie ma zasięgu.- powiedziałam chowając telefon. Co jakiś czas ciągle sprawdzam, ale dalej nic.

Szef z San Francisco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz