Rozdział 4 ,,Jestem Nancy"

9.5K 300 12
                                    

-To ty? - powiedział widząc mnie, chyba był tak samo zszokowany jak ja, bo ja nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam tam jak słup i patrzyłam na niego przerażona nic nie mówiąc. No to pa pa praco.
***
-To niemożliwe. - wyszeptałam patrząc na mężczyznę. Zdziwienie opuściło jego twarz i teraz zagościł na niej uśmiech.

-Miło cię widzieć Stello. - powiedział, a ja dalej stałam w tym samym miejscu co wcześniej. W końcu ruszyłam się z miejsca i położyłam na jego biurku kawę.

- Kolejny dowód na to, że świat jest bardzo mały. - dalej żartował w najlepsze. Cóż za żartowniś się znalazł. Mnie ta sytuacja wcale nie bawiła.

-Wydaje mi się, że ostatnio byłaś bardziej rozmowna. - powiedział uśmiechając się zadziornie.

-Nie bawi mnie ta sytuacja. - powiedziałam krótko patrząc za okno.

- Dobra, w takim razie chciałbym abyś przyniosła mi umowę, którą zostawił u ciebie Ben. - powiedział siadając na fotelu.

Przytaknęłam i skierowałam się do drzwi swojego, chyba swojego, gabinetu bo jak zaraz mnie wyrzuci, to już nie będzie mój.
Wzięłam umowę z biurka i wróciłam do mężczyzny kładąc ją przed jego nosem.
Wziął ją do ręki i zaczął czytać. Już w głowie widziałam jak ją wyrzuca i każe mi spadać.

-Stella Jalali. - powiedział pod nosem. Tak, tak mam na imię żartownisiu.

Wziął długopis, a potem złożył podpis w odpowiednim miejscu. Myślałam, że mnie zwolni, a on podpisał umowę? Czyli teraz pracuje z facetem, z którym spałam. Świetnie, a mogłam powiedzieć, że jednak rezygnuję. Czy jest za późno? Tak jest za późno i trudno muszę z tym żyć. Przecież nie będę cały czas patrzeć na niego jak na faceta z którym spałam. Muszę zapomnieć i on też to zrobi. Co ja tu myślę o tym czy on będzie pamiętać, już pewnie nie pamięta. Dla niego to pewnie normalka.  Z drugiej strony chciałam tu pracować, to firma architektoniczna i może to dla mnie szansa na przyszłość

Biłam się z tysiącem myśli.

-Witam moją nową asystentkę, już nie masz szansy na ucieczkę.- powiedział uśmiechając się do mnie.

- Tak. Chciałabym też coś z panem wyjaśnić. -zaczęłam chcąc prosić go o to, aby nasza wspólna noc poszła w zapomnienie. To było tylko raz i nie chcę przez to stracić pracy.

- Zapewne chodzi o to co wydarzyło się w sobotę jak sądzę. - zaczął.

-Tak sądziłam, że mnie Pan nie zatrudni ale skoro tak, to chciałbym, aby to co się wtedy stało poszło w niepamięć. - powiedziałam szybko i pewnie.

-Dlaczego miałbym cię nie zatrudniać? To była jedna niewinna noc. Potrafię oddzielić życie prywatne od zawodowego.  - powiedział przeczesując włosy palcami. Dobra łatwo poszło.

-Tak, wolę abyśmy traktowali się tak jakbyśmy się wcześniej nie widzieli. - powiedziałam tak aby wszystko było jasne.

-To może być trudne. Zapomnieć takie widoki, ale postaram się. - zmrużyć oczy. Co on ma na myśli mówiąc ,,takie widoki"? Nieźle oddziela te dwa życia.

-To od czego mam zacząć pracę? - zmieniłam temat, skoro już wszystko wyjaśnione, chciałam już zapomnieć.

-Mam nadzieję, że Ben zapoznał cię ze wszystkim. Codzienne rano będzie dla ciebie lista zadań, które powinnaś wykonać. Teraz zajmij się tym. Sprawdź czy wszędzie są podpisy i czy nie ma błędu. - powiedział podając mi jakieś teczki z papierami. Wzięłam je, a potem skierowałam się do swojego gabinetu.
Wolno i dokładnie sprawdzałam każdy dokument i upewniałam się czy wszystko jest w odpowiednim miejscu. Jak na razie znalazłam tylko jeden błąd, na jednej umowie nie było podpisu Paula, znaczy mojego szefa. Tak pana Langforda, mojego szefa. Pamiętaj Stella relacje służbowe, zapomnij o sobocie. To była wpadka, która więcej nie będzie miała miejsca.

Szef z San Francisco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz