Rozdział 5 ,,Ja się nie zakochuję "

9.2K 268 7
                                    

* Paul.

-Nancy naprawdę mam dość tego, że przyczepiasz się o każdą asystentkę. - powiedziałem gdy wróciłem z nią ze stołówki. Irytowała mnie bardzo.

-Misiu boje się, że cię stracę. - ta, chyba moją kasę.

- Słuchaj to tylko asystentka, nawet nie mój typ poza tym wiem, że kogoś ma. - skłamałem, chciałem, aby dała spokój i mi i jej. Nie pozwolę, aby znowu kazała mi zwolnić asystentkę. To już było chore. Męczyła zawsze i mnie i moje asystentki, uprzykrzając im życie. Już miałem tego dość, w każdej widziała zagrożenie i zarzucała mi zdradę. No fakt może z kilkoma z nich spałem, ale nie mogła o tym wiedzieć.

-Ma chłopaka? - zapytała bardziej spokojnym głosem.

-Chyba jest zaręczona. - dalej kłamałem.

-A skąd wiesz takie rzeczy? Czemu się tym interesujesz? - znowu zaczęła.

-Bo jest to w umowie. - powiedziałem tracąc cierpliwość.

-No dobra, niech zostanie ale gdy tylko zobaczę, że patrzy na ciebie maślanymi oczami, albo ty na nią to zniszczę ją i już ja tego dopilnuje. - powiedziała, a potem podeszła aby mnie przytulić.

-A właśnie misiu. Wybieram się na zakupy z przyjaciółkami. Pożyczysz mi swoją kartę swoją gdzieś zapodziałam? - zapytała, robiąc ,słodką", sztuczną minkę. Oczywiście już jest miła.

-Ostatnio ci dawałem. - powiedziałem.

-A no tak zapomniałam. Musi być w torebce.- zaśmiała się ucałowała mój policzek i wyszła. To by było na tyle ze spotkania z Nancy. Przynajmniej mam spokój.
Spojrzałem w prawo na gabinet mojej asystentki i zobaczyłem jak właśnie do niego wchodzi. Wróciła z lunchu.
Usiadła przy swoim biurku poprawiając swoje czarne włosy. Była bardzo atrakcyjną kobietą i miała tego świadomość. Biła od niej pewność siebie. Przypomniałem sobie naszą sobotnią noc i uśmiechnąłem się pod nosem, niestety kobieta kazała mi o tym zapomnieć, a ja postanowiłem uszanować jej decyzję. Skoro nie chce, nie będę nalegać. Widać, że jest inna i przyszła tu pracować, a nie mnie podrywać. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać łapy przy sobie. Chodź jest ciężko zważywszy na to, że bardzo mnie pociąga jej osoba. Jest w moim typie, brunetka, ciemne oczy i piękna figura. Wyobraziłem sobie jak leży na moim biurku.
Longford przestań tak o niej myśleć, zapomnij o tym, to tylko twoja asystentka, nikt więcej. Tak powinno pozostać. Masz narzeczoną, irytującą narzeczoną, ale ją masz. Niestety.

-Stary stoję tu pięć minut, a ty ciągle gapisz się na Stelle co ci? - z moich rozmyślań wyrwał mnie Ben.

- Zamyśliłem się. - odparłem, a ten się zaśmiał.

-Spodobała ci się. Dobrze wybrałem. - zaśmiał się siadając na fotelu.

-Nawet nie żartuj. Chyba tobie sądząc po tym jak siedziałeś obok niej na lunchu.- powiedziałem i przypomniałem sobie jak cieszył do niej gębę.

-Widzę, że nawet tam ją obserwowałem. Spokojnie nie mój typ, jest ładna i inteligentna ale wolę raczej inny typ kobiet. Ostatnio pewną poznałem, ale o tym później. Stella to fajna kobieta i lepiej trzymaj się od niej z daleka, nie jest jak poprzednie asystentki. - powiedział.

-Co masz na myśli?- zapytałem zaciekawiony groźba przyjaciela.

-Chodzi o to, że raczej nie zasługuje na jednorazowy numerek. - owszem nie, ale już go dostała.

-Spałem z nią. - wypaliłem i od razu tego pożałowałem.

-Co? - zapytał w szoku.

Szef z San Francisco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz