Rozdział 20 - „Kocham cię"

2.1K 209 736
                                    

Poprzednio;
Nagini chwile jeszcze patrzyła na dziewczynę po czym ukąsiła mężczyznę siedzącego obok niej. Katia oddychała głośno a na jej policzkach spłynęło kilka łez. Była wystraszona przez to co się stało. Chwile później zdążyła zauważyć ciało czarodzieja obok i węża, który ponownie wchodzi na stół. Draco, Ivan, Nick i Madison zaczęli się obawiać zwierzęcia. Siedzieli niespokojnie przy stole myśląc co może się zaraz wydarzyć. Wąż przystanął przy chłopaku o platynowym odcieniu włosów i syknął. Levi poczuł jak robi mu się słabo, a w głowie miał najmroczniejsze scenariusze tego co stanie się dalej.

— Malfoy — szepnął cicho w stronę blondyna.

— P-Parker... — bał się tego co może się z nim za chwile wydarzyć. Powoli odsunął krzesło do tyłu, by wstać.

— Nie ruszaj się — brunet patrzył na niego uważnie — proszę nie porusz się Draco — martwił się o bezpieczeństwo chłopaka. Mimo, iż wcześniej go skrzywdził, dalej bardzo mu na nim zależało i nie chciał dla niego źle.

— Próbuje — przełknął ślinę i patrzył w stronę Leviego próbując ignorować węża. Było to ciężkie przez to, jak blisko niego było zwierzę, które w każdej chwili mogło zakończyć jego życie.

— Będzie dobrze, zaufaj mi — uśmiechnął się do niego słabo. Miał nadzieję, że wyjdzie z tego cało i wszystko dobrze się skończy.

— Mhm... — po chwili wąż odstąpił od Malfoy'a i zsunął się ze stołu. Ku zdziwieniu wszystkich Nagini wyszła z pomieszczenia przez drzwi, które się otworzyły. Wszyscy zebrani popatrzyli po sobie po czym powoli zaczęli wstawać, by wyjść. Śmierciożercy pewnie wyszli z sali, tak by nie pokazać strachu, którego się nabawili będąc w środku pomieszczenia.

Madison podeszła do swojej młodszej siostry i pociągnęła ją mocno za rękę. Nie pozwoliła jej nic powiedzieć i zaciągnęła w stronę wyjścia z rezydencji po czym deportowała do Malfoy Manor. Dziewczyna była na nią zła za te głupią próbę opuszczenia czarnego Pana i skazania się na cierpienie. Ivan odetchnął z ulgą i tak jak inni szybko wyszedł z pomieszczenia. Nicolas dalej trzymając Victorie za rękę skierował się do wyjścia. Te spotkanie kosztowało go dużo nerwów i cierpliwości, których na codzień nie miał. Wyszedł ze swoją dziewczyną, a w sali zostali tylko Levi i Draco. Brunet wstał z krzesła i podszedł bliżej chłopaka powolnym krokiem.

— Mówiłem, że będzie dobrze — dotknął dłonią jego ramienia i wolno po nim przejechał próbując uświadomić mu, że ma w nim wsparcie.

Draco nie mówiąc nic wstał i mocno go objął — bałem się Parker, nie chciałem znowu cię stracić... — przymknął oczy i wtulił w ciepłe ciało ślizgona.

— Nie stracisz — gładził ręką jego plecy — już nigdy nie stracisz Draco — uśmiechnął się słabo.

— Możesz mi to obiecać? — szepnął nie odsuwając się. Chciał mieć pewność, chociaż wiedział, że nikt nie może mu tego zapewnić.

Obiecuje.

— Nie wiem co stanie się jutro lub za kilka godzin, ale... chce zawsze być przy tobie — nie zabierał dłoni i mówił zaciszonym głosem. Odsunął się od niego i błądził wzrokiem po jego twarzy, położył dłoń na jego policzku i delikatnie po nim przesunął kciukiem.

W pomieszczeniu rozległ się dźwięk otwierania drzwi. Levi spojrzał w tamtą stronę i momentalnie poczuł ciarki na swoim ciele. Odsunął dłoń i przełknął ślinę patrząc na swojego ojca. Blondyn zmierzył wzrokiem mężczyznę i przypomniał sobie, że ten chciał go zabić. Zrobił krok w tył czując obawę przed zielonookim czarodziejem.

Zapomniana ślizgońska miłość | Ślizgońska Dylogia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz