I've made mistakes

477 36 6
                                    

Notka od autorki:

Włączyłam oznaczenie o treści dla dorosłych, bo w tej historii robi się trochę mroczniej niż poprzednich, pojawiają się treści, które nie chciałabym, żeby czytały młodsze osoby (powiedzmy młodsze niż 14 lat, choć tak naprawdę sami powinniście ocenić, na ile jesteście wrażliwi na pewne rzeczy). Przed rozdziałem, który jest w mojej opinii najbardziej, hm, drastyczny, wstawiłam jeszcze jedno ostrzeżenie. Możecie wtedy przeskoczyć o rozdział do przodu, zawarłam na początku pobieżne podsumowanie, co się wydarzyło.

_______________

Nie ma nic gorszego od spóźnienia się w pierwszy dzień szkoły. Zwłaszcza, jeśli pierwsza lekcja odbędzie się z nowym nauczycielem, którego znasz jedynie z paru zastępstw. Dodajmy do tego, że owy nauczyciel jest nowym wychowawcą twojej klasy i opiekunem samorządu szkolnego, któremu przewodniczysz.

Szybciej, szybciej, szybciej, prosiłam w myślach własne nogi, przebiegając przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Pomachałam przepraszająco facetowi z czerwonego sedana. Zatrąbił na mnie wściekle.

– Widzisz tu gdzieś pasy, blondynko?!

Zamaszystym ruchem pokazałam mu środkowy palec, nawet się nie odwracając. Tak, tak, normalnie bym przeszła zgodnie z przepisami. Gdyby nie to, że miałam... trzy minuty do zajęć.

Nie do pomyślenia, że mogłabym się spóźnić. Ostatni raz zdarzyło mi się to dwa lata temu, i to tylko dlatego, że z kulami ciężko wspina się po schodach, a Tristan ten jeden raz nie mógł przyjść mi z odsieczą. Do dziś odczuwałam konsekwencje tej zwichniętej kostki. Nie wróciłam przez nią do biegania.

Ale to było dawno temu, co nie? Zdaje się, jakbym jeszcze wczoraj była piętnastolatką, przed którą rodzice ukrywali prawdę dotyczącą Miraculi. I pomyśleć... Ach, ale może chcielibyście, żebym zaczęła jak Veronica Sawyer z Heathers?

Niech Wam będzie.

Pierwszy września, roku obecnego. Wiecie, wydaje mi się, że jestem całkiem dobrą osobą. Nie żebym wierzyła, że każdy z natury jest dobry. W końcu byłam pomocnicą złola numer jeden – Władcy Ciem. Kojarzycie Azulę? To ja.

Ale wracając.

Jestem (chyba) całkiem dobrą osobą. Znaczy, wiecie, zrobiłam mnóstwo złego: wywołałam masową histerię, stworzyłam dodatkową pracę dla superbohaterów, przyczyniłam się do obsesyjnego pilnowania dzieci, spowodowałam parę katastrof budowlanych i te de, ale tylko dlatego, że pracowałam pod przykrywką dla Generalnej Dyrekcji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DGSI). To właśnie ja pomogłam im (czytaj: odwaliłam za nich całą robotę) ująć Władcę Ciem. Który, swoją drogą, był moim wujem. Ale spokojnie, wiemy, że nie był jedynym posiadaczem Miraculum, którego znałam.

I oto jesteśmy. Pierwszy dzień ostatniej klasy liceum! Gdy tak rozejrzałam się dookoła, czasem zastanawiało mnie, jakim cudem dobiegałam już osiemnastu lat. Za osiem miesięcy czekały mnie egzaminy, potem podania na studia i chwila odpoczynku... nim będzie tylko gorzej. Ha, ha...

Kostka znów dała się we znaki. Przeszłam wolniejszym krokiem przez otwarte na oścież drzwi i ruszyłam na piętro. Za minutę ósma.

To wszystko wina Tristana, wiecie? Zasnęłam wczoraj u niego w mieszkaniu i nikt nie odniósł mnie do domu. Nie mówiąc już, że Tristan obudził mnie znacznie po czasie, po czym przemienił się w Ariona i przeniósł się na swój uniwerek. Jakby nie mógł po drodze podrzucić mnie do szkoły. Chyba wypomnę mu to dzisiaj.

Wpadłam do sali na równi z dzwonkiem. Opadłam zdyszana na miejsce koło mojej najlepszej przyjaciółki (od wieków!), Rebeki. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała, tylko rzuciła pod nosem ciche "cześć". Posłałam jej zaniepokojone spojrzenie. Jedno z wielu w ostatnim czasie.

Spowita w MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz