Poszybowałam ponad dachami. Błagam, Boże drogi, niech będą cali. Błagam, niech nie będzie za późno. Błagam.
Mieszkanie Tristana i bliźniaków było puste. Drzwi wywarzono, a w środku wszędzie widniały ślady walki. Nie było jednak żadnego ciała, co kazało mi mieć nadzieję, że moi bliscy wyszli z tego żywi. Natychmiast obrałam na cel mieszkanie Kat. Siostry także nie było w domu. Podleciałam do Rebeki. Jej pokój był nietknięty, lecz mojej przyjaciółki nie było w środku. Jeśli Feliks coś jej zrobił, przysięgam, urządzę go jak Violeura.
Skierowałam się w ostatnie miejsce. Przyczaiłam się na chwilę w cieniu komina, by przepuścić patrolujące ulice radiowozy. Od tamtej pory trzymając się cienia, skierowałam się w stronę rezydencji. Okno od mojego pokoju było zamknięte, co przyjęłam z ulgą. Nie było mądrze zostawiać go otwartego, gdy Feliks buszował po mieście.
Zmartwiła mnie jednak uszkodzona brama. Przebiegłam podjazd i wspięłam się ku drzwiom wejściowym, przy których stał mój brat.
– Hugo – odetchnęłam z ulgą, rzucając się mu na szyję. – Dzięki niech będą niebiosom.
Mój brat ścisnął mnie tak mocno, że prawie połamał mi żebra, i to mimo że miałam kostium, a on nie. Najwyraźniej wieść się rozniosła.
– Boże, Em. Myśleliśmy, że po tobie. Wchodź.
Weszliśmy razem do holu. Hugo poprowadził mnie do gabinetu. Zjechaliśmy na dół akurat, by wysłuchać zażartej kłótni.
Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc przy wielkim, okrągłym stole i przekrzykiwali się, gestykulując. Padło parę mocnych słów, nawet z ust mamy i taty. Zrobiłam duże oczy. Nie wiedziałam, że mama zna tak barwne przekleństwa.
Hugo odchrząknął.
– Jak skończycie, to może zajmiecie się naszym gościem?
Wszystkie pary oczu spoczęły na mojej osobie. Kłótnia gwałtownie urwała się. Mama, tata, Louis i Kat ruszyli w moim kierunku. Zginęłam w ich uściskach.
– Em, nic ci nie jest? – spytała mama. – Przysięgam, że jak spotkam tych z DGSI to im nogi z dupy powyrywam!
– W porządku, Królewno? – spytał zaniepokojony tata.
– Mam przygotować pozew? – wtrącił Louis. – Już umiem.
Wyswobodziłam się z ich ramion. Stanęłam u szczytu stołu, spoglądając na ciotki i wujostwo.
– Mamy ważniejszą sprawę na głowie. Feliks uciekł z więzienia.
– Wiemy o tym – odparła ciocia Chloe. – Jestem burmistrzem.
– Właśnie – wtrąciła ostro mama. – I jakoś nie powiedziałaś mi, że moja córka została aresztowana!
– Marinette, nie mogę wykorzystywać pozycji do spraw prywatnych...
– Gówno mnie to obchodzi, Chloe! Moja córka została zgarnięta przez ludzi, którzy mają w dupie procedury!
Mama i ciotka zaczęły się przekrzykiwać. Włączył się wujek Luka i tata. Znów rozgorzała wrzawa. W takim stanie nic nie zdziałamy. Musieliśmy jak najszybciej się przegrupować i ustalić plan działania.
– PRZESTAŃCIE!
Urwali. Spojrzeli po raz kolejny na mnie. Odetchnęłam, by się uspokoić. Po prawdzie, nie spałam od dwudziestu czterech godzin, a przez Feliksa moje serce dosłownie pękło. Byłam jak tykająca bomba, której sama nie umiałam rozbroić.
– Feliks – przypomniałam spokojnie. – Reszta później.
– Jak w ogóle wydostałaś się z ich siedziby? – spytała ciotka Alya.
CZYTASZ
Spowita w Mroku
FanfictionEmma Agreste przeżyła już parę przygód w swoim osiemnastoletnim życiu. Dwa lata później wciąż boryka się z konsekwencjami wydarzeń z udziałem Władcy Ciem i boleśnie przekonała się, że zmiana stron rzeczywiście nie rozwiązała wszystkich problemów. Tr...