Czwarta nad ranem w Nowy Rok to kiepska pora na pobudkę. Zwłaszcza, gdy spędziło się ją na imprezie bliźniaków i poszło się spać godzinę wcześniej.
Niestety służba, nie drużba.
Pognałam po dachach za akumą. Czekała mnie trudna rozmowa. Ta osoba, kimkolwiek była, tęskniła za kimś. I to bardzo mocno. Wsłuchałam się uważniej. Tęskniła za utraconym dzieckiem.
Dotarłam do katedry Notre Dame.
– Ze wszystkich osób najmniej podejrzewałam, że to właśnie ty.
Biedronka poderwała się na równe nogi. Zanim odwróciła się w moją stronę, otarła nos.
– Wyklęta. Szczęśliwego Nowego Roku.
– I nawzajem – odparłam, opierając się na lasce. – Coś się stało? Wszystko dobrze u Kat i bliźniaków? – spytałam, mając w pamięci rodzaj bólu. Może chodziło o Kat, bo chłopcy leżeli zalani w trupa w mieszkaniu, kiedy wychodziłam.
Mama potarła ramiona.
– Tak, chyba tak. Dlaczego pytasz?
– Nic takiego. – O co więc chodziło? – Dziękuję za prezent. Bardzo się przydał.
Biedronka uśmiechnęła się pod nosem.
– Twój też mi się bardzo podoba.
Stałyśmy jakieś cztery metry od siebie. Wciąż opierałam się o laskę, niby nonszalancko, a jednak nie do końca, czekając na ruch mamy. Może to była zasadzka? Może ktoś zajdzie mnie od tyłu i obezwładni, kiedy ona mnie zajmie?
Mama nie odrywała ode mnie oczu jak zaklęta.
– Radzisz sobie jakoś?
– Tak.
– Masz, gdzie mieszkać?
– Mam.
– I jesz?
– Mamo – rzuciłam zirytowana. – Mam. Pieniądze też mam. I ubrania. Chodzę do szkoły i nie jestem z niczego zagrożona. Wszystko jest w porządku.
Mama pokiwała głową. Obróciła głowę w stronę miasta. W jej oczach odbiły się jasne punkciki.
– Nie myślałaś pewnie o powrocie do domu? – spytała głosem tak kruchym, że przez chwilę nie wierzyłam, iż należał do mojej mamy.
– Nie – przyznałam łagodnie.
Biedronka po raz kolejny pokiwała głową. Zamrugała, ale na jej policzek i tak popłynęła łza. Szybko ją otarła. Zaraz spłynęła kolejna. Znów poczułam od niej falę bólu.
– Och – wymsknęło mi się. – To ja jestem dzieckiem, za którym tak tęsknisz.
Mama rzuciła mi zaskoczone spojrzenie. Ku mojemu przerażeniu zaszlochała, mówiąc formułkę. Błysnęło różowawe światło i przede mną stała kobieta w buraczkowym płaszczu z rozwianymi włosami. Objęła się, a ja poczułam od niej taką rozpacz, że i mi stanęły łzy w oczach.
Nie zdałam sobie sprawy, że ruszyłam do przodu, dopóki nie wyciągnęłam rąk ku mamie i nie objęłam jej. Pozwoliłam, by zamknęła mnie w miażdżącym uścisku i opadłyśmy na ziemię. Objęłam ją mocniej, gdy wypłakiwała się w moje ramię. Wiecie, chyba nie ma dla dziecka nic gorszego niż widok płaczącego rodzica. A ja właśnie doprowadziłam mamę do płaczu.
– Wróć, Em – poprosiła, łkając. – Proszę cię.
Moje serce zadrżało. Nie mogłam powiedzieć "nie". To słowo nie chciało mi przejść przez gardło, kiedy mama była w takim stanie. Obie nie dogadywałyśmy się ostatnio. Byłyśmy tak różne, że w ogóle nie wierzyłam w możliwość dojścia do porozumienia, więc wybrałam ucieczkę. Była łatwiejsza niż konfrontacja. Paliłam most za mostem. Ukradłam Nooroo, kiedy mama chciała mi oddać Duusu. Zerwałam z Tristanem, gdy chciał mnie zrozumieć.
CZYTASZ
Spowita w Mroku
FanfictionEmma Agreste przeżyła już parę przygód w swoim osiemnastoletnim życiu. Dwa lata później wciąż boryka się z konsekwencjami wydarzeń z udziałem Władcy Ciem i boleśnie przekonała się, że zmiana stron rzeczywiście nie rozwiązała wszystkich problemów. Tr...