I'm too damn young to give up on the light

516 37 42
                                    

Zdołałam przedostać się do domu rodziców i zgarnąć torbę, którą miałam na egzaminach. Wybrałam jeszcze numer mamy, ale włączyła się poczta głosowa.

– Przepraszam was – głos mi zadrżał. – Przepraszam, że znów się nie pożegnam osobiście. I za to, że znowu będziecie się martwić, ale nie mogę zostać, bo... zrobiłam coś strasznego, mamo. Jest już za późno, aby to odkręcić i tak strasznie mi przykro, że się ciebie nie posłuchałam. Miałaś co do mnie rację. I Hugo z Tristanem też mieli. – Zaszlochałam. – Powiedz im, że ich przepraszam. I tatę i Kat też. Kocham was.

Odłożyłam telefon. Policja łatwo by go namierzyła. Założyłam torbę na ramię i wybiegłam z domu tak jak w urodziny.

Ulice powoli zapełniały się ludźmi. Kostka kłuła coraz mocniej, ale przepychałam się dalej, aż dotarłam wreszcie na stację autobusową. Kupiłam bilet na pierwszy lepszy kurs, który wyjeżdżał z Paryża.

Skuliłam się na tylnym siedzeniu, objęłam torbę i zdrzemnęłam się chwilę. Autokar trząsł dość mocno, wybudzając mnie co jakiś czas. Podobnie budzili mnie głośni pasażerowie i płaczące dzieci. Albo mężczyzna, którego spopieliłam, nawiedzający moje sny.

Zamknęłam znowu oczy, opierając czoło o szybę.

Byłam idiotką. Zwykłą tępą kretynką, która myślała, że ma moc zmienić świat. Ile razy czytałam o takich "bohaterkach", które przez swoje beznadziejne decyzje krzywdziły najbliższych? Ile razy wyrzucałam im, że są egoistkami, święcie przekonana, że ja bym postąpiła inaczej? Niespodzianka, wcale nie.

Zacisnęłam usta, aby stłumić szloch.

Pół roku uważałam się za złoczyńcę, ale dopiero teraz naprawdę się nią stałam. Moi bliscy mieli rację, obawiając się, że tak pewnie kroczyłam w mroku. Nie zorientowałam się, kiedy się w nim zgubiłam.

Wysiadłam na innej stacji, przesiadając się w inny bus. A potem w kolejne i kolejne. Gdy byłam dostatecznie daleko, zaczęłam iść piechotą wzdłuż drogi. Okazjonalnie złapałam jakiegoś stopa. Przeglądałam gazety na stacjach benzynowych i oglądałam tam urywki z wiadomości. Wszyscy mówili o pokonaniu Władcy Ciem, ale o Wyklętej nie było ani słowa. Wiedziałam jednak, że nie mogłam się zatrzymać. Jeśli zostanę gdzieś na dłużej, pozostawię po sobie ślad, który DGSI znajdzie.

Zostawałam co najwyżej trzy dni w jednym miejscu. Spałam na ławkach, przystankach i w zaułkach. Jadłam, co udało mi się zwinąć, wyżebrać lub od czasu do czasu kupić za resztkę oszczędności. I jakoś tak zleciał miesiąc.

Szkoda, że nigdy nie zapytałam taty, jak on sobie radził.

Zerknęłam na rozpiskę z odjazdami, ale nic się nie zmieniło. Bus dalej miał opóźnienie i jeszcze nie było podane, kiedy przyjedzie. Usiadłam na krawężniku, stawiając między nogami torbę. Przymknęłam powieki, by znów nie płakać. Żyłki w oczach chyba by już tego nie zniosły.

Mogłabym się przejść piechotą, tak jak ostatnio. Pieniędzy zostało mi na jeden bilet, a chciałam mieć coś na czarną godzinę.

– Nie polecam w takich miejscach spuszczać oczu z torby. W Istambule w ten sposób straciłem prawie cały dobytek.

Otworzyłam oczy. Nie ruszyłam się z miejsca, początkowo biorąc go za Feliksa. Zaraz nadzieja prysła. Feliks nigdy nie ubrałby białej koszulki, nawet w lato.

– Wiem. Na szczęście jeszcze szybko biegam.

Tata schował ręce do kieszeni. Powoli podszedł w moją stronę i przysiadł się przy mnie na krawężniku. Zrobiło mi się głupio. Miałam na sobie te same ciuchy, w których widział mnie po raz ostatni, wzbogacone o nowe dziury i rozdarcia. Ogólnie nie wyglądałam za dobrze.

Spowita w MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz