VIII. no escape

141 8 2
                                    

Wracał przez leśną ścieżkę. Wracał, nie wiadomo skąd. I nie wiadomo również dokąd. Gdzie miał się udać, gdy jego własny dom nie był dla niego domem? Pamiętał ostatnio, że urwał mu się film. Obudził się w krzakach, obok swojego plecaka z rozrzuconymi rzeczami. Telefon, słuchawki, chusteczki i duża butelka wody, która pachniała benzyną. I zapalniczka, siekiera z garażu ojca oraz puste opakowanie po zapałkach. Nie miał pojęcia, skąd takowy ekwipunek znalazł się w jego torbie.

"Co się, kurwa, dzieje?" - pomyślał. "Nic nie brałem. Czuję się, jak ostro zćpany."

Była to prawda. Nawet nie miał potrzeby, by zmieniać swój stan świadomości kiedy przez te minione lata nieustannie czuł się jak osoba w zaawansowanym stopniu schizofrenii. Przez ten cały czas towarzyszył mu paranoiczny lęk, halucynacje oraz urojenia, a te stany występowały naprzemiennie z uczuciem niebywałej apatii i odrealnienia. Coraz częściej tracił pamięć i miewał niepełne wspomnienia mieszające się ze snami, nie potrafił tych dwóch rzeczy od siebie rozróżnić. Wpadał w dziwny stan derealizacji, czując się obserwatorem własnego życia. Nie raz zdarzało się, iż budził się o czwartej nad ranem podnosząc się z łóżka by następnie gapić się na swoje obce, rozmazane dłonie zastanawiając się: "czy ja na pewno jestem sobą i czy ja na pewno istnieję?".

Od ubiegłego miesiąca żył niczym osoba płynąca w niekończącym się, rozmazanym śnie. Nie potrafił się od tej rzeczywistości oderwać. Chciał poczuć, że żyje, dlatego zadawał sobie ból fizyczny, którego paradoksalnie nie odczuwał. Analgezja wrodzona. Błogosławieństwo, czy przekleństwo? Dla niego to drugie. Tak bardzo pragnął coś poczuć. Znów mieć poczucie, że kontroluje swój umysł i steruje własnym ciałem. Zatracił się w byciu pionkiem w grze o zdającej się nie mieć końca, rozgrywanej na zasadach niezidentyfikowanego, beztwarzowego bytu. Czy czymkolwiek było to kurestwo. Uczestnictwo w owej rozgrywce wykańczało go. Nawet nie wiedział, czy pełni rolę protagonisty, czy też antagonisty.Droga prowadząca przez las, pogrążona w mgle zdawała się nie mieć końca.

Wyblakła zieleń drzew zlewała się z półprzezroczystą i gęstą atmosferą. Rogers mógł zobaczyć tylko to, co mijał i co znajdowało się za nim. Zupełnie jak w ludzkim życiu. Widział jedynie wspomnienia, nie mając pojęcia o tym, co go czeka. Uczucie bycia obserwowanym nie ustawało. Zazwyczaj towarzyszyła mu paranoja, jednak teraz odczuwał spokój i obojętność. Nawet nie sięgał już po środki obronne, takie jak gaz pieprzowy czy też scyzoryk leżące na dnie kieszeni jego luźnych, spranych jeansów.

Trzask gałęzi. Szelest krzaków.

Niepewnie się odwrócił, zauważając coś, a raczej kogoś w zaroślach. Jego oczom ukazała się dwójka mężczyzn. Zaczął szybko i intensywnie mrugać, przecierając oczy. Przez chwilę wydawało mu się, że ma zwidy. Jednak to nie były halucynacje a prawdziwy obraz.

Jeden z obserwatorów był zamaskowany, średniego wzrostu i nieco krępej budowy. Jego twarz zakrywała biała, teatralna maska, w której wyryte były czarne oczodoły. Wydawało się, jakby pod nimi wcale nie było oczu. Na czoło opadały mu niechlujnie ułożone, lekko przetłuszczone włosy o przydługiej, rozdzielonej przedziałkiem grzywce. Na sobie miał kremową, spraną kurtkę.

Wyższy facet zaś był szatynem o delikatnie zakręconych, krótkich włosach. Wydawał się nie dbać o swe zamaskowanie oraz anonimowość, gdyż czarna bandana mająca pełnić funkcję zakrywania twarzy wisiała u jego szyi niczym komin.

Toby stał w miejscu, patrząc na nich z obojętnością. Nie czuł nic. Nie było już strachu. Równie dobrze mógł umrzeć tu i teraz, kompletnie mu to, za przeproszeniem, zwisało. Nie miał już siły walczyć z istotą, która przejęła jego życie. Wciąż na nich patrzył. Emanowała od nich specyficzna aura. Z jednej strony obawiał się ich zamiarów, a z drugiej coś go do nich ciągnęło. Zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła nakazywała Rogersowi zaufać tym dwojgu. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych. Raczej sprawiali wrażenie jakichś kryminalistów, bądź członków dziwacznej sekty.

𝖎𝖓𝖋𝖔𝖗𝖒𝖎𝖘 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖚𝖗𝖆 ⦻ 𝔰𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯𝔳𝔢𝔯𝔰𝔢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz