XVII. burn it down

41 0 4
                                    

Noc w klubie Golden mocno odcisnęła piętno na psychice Toby'ego. Przez cały dzień milczał i myślał. Zmusił się do wstania z łóżka i udania na lekcje. W ogromnym, szkolnym korytarzu miał wrażenie, że jest tylko statystą w filmie. Sylwetki ruszały się, słychać było śmiechy i rozmowy. Czy to sen, czy jawa? Odrealnienie odebrało mu zdolność trzeźwego myślenia. Spojrzał na swoje dłonie, obracając nimi. Oglądał je, jakby widział swe kończyny pierwszy raz w życiu. Czy aby na pewno są jego? Czy to dzieje się na prawdę? Zawsze, gdy zbliżała się zima, a słońce coraz rzadziej gościło na niebie, pojawiała się ta przeklęta derealizacja i poczucie bycia obserwatorem własnej egzystencji. A teraz przecież była wiosna, bliżej lata. Dlaczego więc tak się czuł?
Czuł się winny za to, co zrobił, w półświadomym transie, rzecz jasna. Najgorsze było to, że to nawet nie był on. Tylko beztwarzowa postać, która użyła jego ciała do swych niecnych celów. Aiden na całe szczęście przeżył, choć spędził dwa tygodnie w szpitalu. Ainsworth odsunął się od Rogersa, tracąc do niego zaufanie. Bał się jego agresji i szaleństwa. Allis też niezbyt odzywała się do Tobiasa.

Rozum podpowiadał mu, iż powinien odciąć się od ludzi, by ich nie krzywdzić. Zaś serce ciągnęło go do rok młodszej Polki, której nie obwiniał za ostatnie nieporozumienie. Przecież to Ainsworth był natarczywy i ją pocałował, nie była to jej wina. Nie zrobiła mu na złość za domniemaną "zdradę" ze Stacy, o ile można było ją tak nazwać. Nawet nie byli razem, a wymuszone objęcie od popularnej uczennicy wcale mu się nie podobało. Było widać niezręczny, wysilony uśmiech na jego twarzy. Mimo wszystko, Zimińska zachowała się w porządku, aczkolwiek miał jedno "ale". Mogła pochopnie nie wyciągać wniosków po samym poście zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Aczkolwiek wobec Norwega, miał sprzeczne uczucia. Z pewnego punktu widzenia, Ainsworth chciał zrobić mu na złość za to, że źle potraktował jego przyjaciółkę, z którą przecież znał się już znacznie dłużej, niż Rogers. Jednak patrząc z innej perspektywy, blondyn faktycznie mógł coś zacząć czuć do czarnowłosej, co mogło wynikać z szukaniem upragnionego uczucia bliskości po porzuceniu przez byłą dziewczynę. A może jeszcze inaczej, mogła być to wina przyjęty narkotyków. Nie miał pojęcia, co siedziało w głowie starszego kolegi. I chyba nie chciał zrozumieć. O co mu tak na prawdę chodziło?
Izolował się, nie chciał zbliżyć do ukochanej osoby, a jednocześnie nie mógł dopuścić do siebie wersji wydarzeń, że mogłaby być z kimś innym. Obudziła się w nim chorobliwa zazdrość, jakiej nigdy jeszcze nie zaznał. Nie mogła być z nim, ale w jego mniemaniu, nie miała prawa też być z nikim innym. Stawał się szkodliwą toksyną, która pochłaniała jego umysł, zjadając go od środka. Był nią dla samego siebie jak i dla innych. Objawy niezidentyfikowanej choroby sprawiały wrażenie, jakby obserwator bez twarzy był pewnego rodzaju pasożytem, który żerował na nim i odbierał mu siłę oraz człowieczeństwo.

Ludzie, których mijał na korytarzu, zdawali się miewać rozmyte, nieistniejące twarze pozbawione wyrazu. Zlewali się w jedną całość, tak jak dźwięki i pozostałe obrazy. Oprócz tej jednej osoby, która rzuciła mu się w oczy spośród wyblakłego tłumu. Choć nie była na pierwszym planie, jako jedyna kontrastowała z jednolitą masą, wyostrzając się. Była to wysoka blondynka o sportowej sylwetce, we włosach spiętych w kucyk. I intensywnie zielonych oczach. To była jego nieżyjąca starsza siostra, Lyra. Uśmiechała się do niego i machała przyjaźnie. Jego źrenice rozszerzyły się, wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Jak możliwe, że tutaj była, skoro od dwóch lat nie żyła? Wstał z ławki znajdującej się pomiędzy rzędami szafek i ruszył przed siebie, nie czując swych kroków i czasu. Podszedł do dziewczyny, która stała przy otwartej szafce w raz z koleżankami. Gdy tylko się zbliżył, jej wyraz twarzy znacząco się zmienił. Sympatia oraz uprzejmość ulotniły się, zastąpione przez dezorientację i prześmiewcze zaskoczenie. Wciąż przypominała mu Lyrę, aczkolwiek dziwnie obcą.

𝖎𝖓𝖋𝖔𝖗𝖒𝖎𝖘 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖚𝖗𝖆 ⦻ 𝔰𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯𝔳𝔢𝔯𝔰𝔢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz