XVIII. vanished

42 2 4
                                    

Kryminalny wybryk chłopaka z klasy humanistycznej odcisnął piętno na psychice czarnowłosej. Toby pozbawił życia nie tylko swojego ojca, ale i matkę. Może nie dosłownie, gdyż serce Connie Rogers wciąż biło. Ale metaforycznie jej egzystencja dobiegła konca, nie zapowiadając poprawy. Przecież straciła całą swoją najbliższą rodzinę. Córkę, męża, a następnie syna.   
Odebrał także część duszy swojej przyjaciółce. Zimińska nigdy nie myślała, że tak bardzo będzie za kimś tęsknić, przy jednoczesnym proszeniu i błaganiu nie wiadomo kogo, być może losu i przeznaczena bądź sił wyższych, o możliwość cofnięcia się do przeszłości tylko po to, by nigdy w życiu nawet go nie poznać. Nie wiedziała, do kogo się zwracała tamtej pamiętnej nocy, gdy po podpaleniu swojego domu uciekł w głąb lasu, a ona w piżamie siedziała na trawie jak dziecko, któremu odebrano coś ważnego i krzyczała, prosząc o cofnięcie czasu.
Nie chciał wysłuchać nawet najbliższy przyjaciel, który wybrał narkotyki, ani rodzina lekceważąca jej problem i zrzucająca winę na choroby psychiczne. Kolejny dobór leków psychotropowych i antydepresantów nic nie dawał. Terapia i konsultacje także. Po dokonanym morderstwie i podpaleniu Rogers zniknął, jakby zapadając się pod ziemię. Mijał kolejny dzień, tydzień, miesiąc. Nadal brakowało informacji na temat jego pobytu. Wiadomo było tylko, iż był sprawcą tego zdarzenia.

Ubrana w czarny, skórzany trencz i gotycką sukienkę, spacerowała po mglistym lesie, nie widząc tego, co w oddali. Zmierzała do szkoły, na skróty. Mogła albo okrążyć całe przedmieścia by dostać się do centrum, albo przejść przez las i wyjść na drodze blisko miasta. Wybrała tę spokojniejszą, leśną. Chłodna pogoda, choć prawie nadeszła wiosna, końcówka marca. Toby nie zdążył nawet zorganizować swej osiemnastki, która miała nadejść dwudziestego ósmego kwietnia, za tydzień. Allis spędziła swe siedemnaste urodziny, przypadające dwudziestego piątego marca, w samotności. Las zabarwiał się na kolorowo, suche liście szeleściły pod glanami.  

W szkole nie było łatwo. Zespół muzyczny, będący jej pasją i ostatkami powodów do szczęścia, nie był zbyt aktywny. Nikt nie inicjował prób i spotkań, tylko ona. Aiden jeszcze bardziej pogrążał się w uzależnieniu, zaniedbując kontakt. Możliwe, że ostatnie wydarzenia także potocznie mówiąc, wjechały mu na psychę, a to był jego mechanizm obronny. Który w rzeczywistości, niszczył go jeszcze bardziej. Allis nie była w stanie znaleźć żadnej drogi ucieczki. Zarówno w domu jak i w szkole, atakowano ją z każdej strony i obwiniano o przyjaźń z "potworem", "mordercą własnego ojca".
Ojciec Allis zaś kłócił się z matką, gdyż przez problemy z firmą znów wpadł w ciąg alkoholowy. W dodatku, ciągle wydawał się ukrywać jakiś wątek z przeszłości, pomijając temat dziwnego znaku kojarzonego z beztwarzowym demonem, który wytatuowany był na jego szyi.  Młodsza siostra bardzo martwiła się o nią. Rita ubolewała nad tym, że ich kontakt słabnął z każdym dniem. Wszyscy zdawali się oceniać Allis przez pryzmat bycia przyjaciółką mordercy. Była zła na niego jak i na siebie, że bała się obdarzyć go uczuciem, którego brakowało mu całe życie. Może gdyby poczuł się dla kogoś ważny, to jego psychika nie byłaby na tyle osłabiona, by ten demoniczny pasożyt mógł się nią żywić? Sama nie wiedziała, ile osób pozbawiła już życia podczas epizodów utraty kontroli nad swym ciałem i umysłem.

Z jej pamięcią było coraz gorzej. Któryś raz budziła się oddalona od swojego domu o kilka kilometrów, zazwyczaj na odludziu, poplamiona cudzą krwią, z bólem głowy i krwotokami z nosa. Kogo, jak i gdzie pozbawiła życia? Każda syrena policyjna wywoływała potężne schizy. Nie wiedziała, ile jeszcze wytrzyma i kiedy nadejdzie jej czas. Myśl o tym, że skończy jak Toby, wprawiała Allis w paranoję. Paranormalna ingerencja beztwarzowego obserwatora oraz lata przemocy domowej ze strony rodzica alkoholika, pozostawiły niezmywalny ślad w umyśle straumatyzowanego nastolatka. 

Ilość morderstw w akademiku zwiększała się sukcesywnie, a Bloody Painter wciąż nie został złapany. Choć dobrze wiedziała, kim był, jak na razie nie zgłosiła tego, chcąc zebrać dowody. Nie miała pojęcia jednak, jak to zrobić, w dodatku zaszantażowana przez Otisa, że skrzywdzi jej bliskich i przyjaciół. Ofiar miał na koncie już prawie trzydzieści. Ginęli nie tylko szkolni prześladowcy, ale i przypadkowi uczniowie. Niestety, nadal go nie przyłapano. Nie wystarczały nawet codzienne, nocne patrole korytarzy i zakaz opuszczania pokoi po dwudziestej drugiej. Pozostawał nieuchwytny, był wręcz mistrzem zbrodni. 

𝖎𝖓𝖋𝖔𝖗𝖒𝖎𝖘 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖚𝖗𝖆 ⦻ 𝔰𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯𝔳𝔢𝔯𝔰𝔢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz