IX. all the things I've seen, are haunting me everyday

91 8 4
                                    

Słabo oświetlony pokój. Blade, poranne słońce nieudolnie walczyło z przysłoniętymi żaluzjami i zasłonami, mając szansę przedostać się do środka. Mnóstwo ubrań rozrzuconych na podłodze, formujących się w duże, nieregularnie rozmieszczone sterty. Gitara oparta o łóżko, w którym leżał młody mężczyzna schowany pod kołdrą. Wystawały jedynie jasne, niechlujnie wyglądające włosy, których dawno nie obcinał. Brudne naczynia, butelki wody i papierki. Plecak rzucony gdzieś w kąt, na biurku sterta zeszytów szkolnych, które nie były otwierane od miesięcy. Ściany tego pomieszczenia powoli zapominały zapachu świeżego powietrza, zamiast tego wywołując duszności u tego, kto przekroczył próg.

Aczkolwiek Aiden już dawno nie zwracał uwagi na panujące tutaj warunki, które dla wielu mogłyby być określone mianem tragicznych. Jego miejsce zamieszkania przypominało lokum osoby chorej na ciężką depresję. Zmagał się z zaawansowanym stadium tej choroby, a przyjmowane narkotyki były jedynym, co trzymało go przy życiu, tak na prawdę jednocześnie mu je odbierając i niszcząc. Nic nie cieszyło go tak jak dawniej. Właśnie kilka dni temu wrócił ze szpitala z powodu przedawkowania na koncercie zespołu, w którym grał i na którym jeszcze kiedyś niesamowicie mu zależało. Od tego momentu nie był w stanie spojrzeć w oczy swojemu ojcu ani wujkowi, z którym kiedyś miał na prawdę dobry kontakt. Tylko ćpał i spał na zmianę. Opuszczał także lekcje. Imprezował z ludźmi w podziemnych techno-rave clubach, dając sobie fałszywe poczucie szczęścia. Nawet tych ludzi nie znał, nie byli jego prawdziwymi przyjaciółmi. Ci prawdziwi byli w jego wiadomościach, których już dawno nie odczytywał.

Przetarł zmęczone oczy, podnosząc się do siadu. Nie miał pojęcia, czy jest szósta rano, czy dwunasta w południe, zawsze tak samo wykończony i niewyspany. Ból głowy zdawał się rozsadzać mu czaszkę, a wszystkie inne mięśnie wydawały się być słabe, bezwładne i bezużyteczne. Nieprzyjemne uczucie towarzyszyło mu także w żuchwie i skroniach, od charakterystycznych skurczy i drgań szczęki podczas stanu odurzenia stymulantami, kiedy narkomani nałogowo żują gumę, nadwyrężając owe mięsnie. Sięgnął po chusteczkę leżącą na zagraconej przedmiotami szafce nocnej i wydmuchał nos. Przyzwyczajony do widoku krwi, ropy oraz strupów, rzucił papier na podłogę po wydmuchaniu go. Chusteczka wylądowała na zbiorze takich samych, również zakrwawionych.

W drzwiach pojawił się jego wuj o aparycji typowego grunge rockowca. Wyglądał jak Kurt Cobain, zawsze tak go przezywano. Nawet nie zapukał, co spotkało się z gniewem chłopaka. Aiden sięgnął po najbliższą rzecz, rzucając nią o ścianę. Była to szklanka, która rozbiła się tuż koło drugiego domownika.

- Wypierdalaj! Nawet nie zapukałeś! - zakrył się kołdrą i skulił się pod nią, wciskając twarz w poduszkę. Jego ciało trzęsło się od płaczu pozbawionego łez oraz krzyku bezsilności. Poczuł się winny, jednak nie potrafił reagować bez agresji.

Jednak on nie wyszedł. Stał w miejscu, zszokowany może i krótkim, kilkusekundowym, jednak wciąż przygnębiającym widokiem jego syna chrzestnego. Skóra blada jak papier, policzki zapadnięte, a wory pod oczami nie były już tylko ciemnymi plamami, a zmieniły się w sine zagłębienia, które jeszcze bardziej podkreślały jego wychudzoną twarz. Na prawdę, młody Ainsworth wyglądał jakby ktoś naciągnął powłokę ludzką na szkielet. Choć zawsze był szczupły, to kiedyś wyglądał zdrowo, mając lekko umięśnioną sylwetkę. Teraz wszystkie ubrania na nim wisiały. Nie mógł ważyć więcej niż sześćdziesiąt kilogramów na prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu.

Najbardziej zabolały go jego puste oczy pozbawione blasku. Kiedyś lśniące, pełne emocji i szczęścia. Skóra była nawet jaśniejsza od  włosów w kolorze popielatego, jasnego blondu. To był wesoły, energiczny i towarzyski chłopak o złotym sercu, pomagający innym i dbający o czyiś interes bardziej niż o swój. Uczciwy, honorowy, zawsze stający w obronie innych. Ambitny i pełen perspektyw na życie. Tak właśnie go pamiętał jeszcze do niedawna. Nawet nie zdążył zarejestrować, kiedy się tak zmienił. Nastolatek bywał rzadko w domu, unikając kontaktu z innymi. Ten widok uderzył go podwójnie z faktem, że matka chłopaka zmarła z tego samego powodu, tyle, że była uzależniona od opioidów i przedawkowała heroinę. A James nie zwracał uwagi, że jego dziecko niknie w oczach. Czuł, że tylko on może coś zrobić jednak obawiał się, że utracił zaufanie w oczach Aidena.

𝖎𝖓𝖋𝖔𝖗𝖒𝖎𝖘 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖚𝖗𝖆 ⦻ 𝔰𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯𝔳𝔢𝔯𝔰𝔢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz