7. TO NIE TAK MIAŁO BYĆ

1.1K 47 0
                                    


          Po tym jak, obudzona koszmarem wstałam o 2.00 w nocy, nie byłam w stanie ponownie zasnąć. Siedziałam na łóżku i przeglądałam internet, starając się zająć czymś myśli, jednak cienie przeszłości nie chciały dać mi spokoju. Dopiero około 10.00 zebrałam resztki sił i poszłam wziąć prysznic. Nieco odświeżona otworzyłam szafę i z pogardą patrząc na wszelkie kolorowe ubrania, postawiłam na starą ,,stylizację" , na którą składały się czarne dresy i czarna przyduża bluza z kapturem. Przebrałam się i zrezygnowana usiadłam z powrotem na łóżko. Nie miałam zamiaru wychodzić dzisiaj z pokoju. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Nie miałam ochoty zupełnie na nic. Siedziałam i zastanawiałam się jak skutecznie zagłuszyć echo dawnych wydarzeń w mojej głowie. Normalnie w takiej sytuacji sięgnęłabym po wino, albo inny alkohol, ale wujek zabrał moją kolekcję. Postanowiłam wyjść na balkon i na spokojnie pomyśleć jak mogę zdobyć towar. Nie potrzebowałam dużo, wystarczyłaby jedna butelka wina. No, może dwie. Problemem byli jednak domownicy, którzy trochę utrudnialiby mi zadanie. Obserwując z góry Nowy York przypomniało mi się o moim ,,dilerze". Normalnie umówiłabym się z nim za jakieś dwa tygodnie, ale może da radę zdobyć coś dla mnie już dziś? Niewiele myśląc napisałam do chłopaka wiadomość o zmianie terminu. Całe szczęście nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Dwie butelki wina to dla niego nie problem, ale przecież nie mógł mi ich przynieść do wieży. Park! To będzie najlepsze miejsce do przekazania towaru. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem zadowolona ze swojego planu, po czym spakowałam do plecaka portfel i po cichu wyszłam z pokoju. Po drodze do windy nie spotkałam nikogo z domowników co mogło oznaczać, że prawdopodobnie wszyscy znów byli na jakimś spotkaniu. Z ulgą podeszłam do drzwi windy i już miałam wchodzić do środka, gdy nagle usłyszałam za sobą męski głos.

-Wychodzisz?- odwróciłam się gwałtownie na pięcie i zobaczyłam przed sobą postawną sylwetkę Thora.

-Chciałam się trochę przejść.- odpowiedziałam obojętnym tonem.

-W takim razie idę z tobą!- postanowił blondyn.

- Ale nie ma takiej potrzeby, poradzę sobie, nie mam pięciu lat.

-Też jestem tego zdania, ale Stark kazał mi cię pilnować.- odparł mężczyzna.

-Że co proszę!?- zapytałam z niedowierzaniem- Ja nie potrzebuje niani!- dodałam urażona.

-Słuchaj. Ja wiem, że jesteś już prawie dorosła, ale Tony kazał mi nie spuszczać cię z oka i w tym wypadku nie mam zamiaru robić mu na złość. Zresztą mieszkasz z nami, więc jakby nie patrzeć wszyscy jesteśmy za Ciebie odpowiedzialni.

-Ehhhh... Dobra, pójdziemy do pizzeri.- odparłam zrezygnowana.

-Świetnie, bo nie jadłem jeszcze dziś śniadania i jestem strasznie głodny- ucieszył się blondyn, wchodząc do windy.

-Żadna nowość.- powiedziałam półgłosem wciskając poziom 0.

          Oczywiście obecność Thora komplikowała nieco misję zdobycia wina, jednak w mojej głowie już rodził się nowy plan. Zanim winda znalazła się na parterze powiadomiłam mojego dostawcę o zmianie miejsca spotkania.
Czułam się trochę dziwnie idąc ulicami Nowego Yorku z prawie 2 metrowym bogiem piorunów,  który nie odstępował mnie na krok, jakbym była conajmniej kimś ważnym. Cały czas nie mogłam przetrawić, że wujek kazał pilnować mnie jak przedszkolaka. To, że ostatnio został ze mną Rogers, gdy reszta poleciała na spotkanie na pewno też nie było przypadkiem. Zaczynałam czuć się w tej wieży jak więzień, choć na Roszpunkę nie wyglądam. Już bliżej mi do Fiony, ale tej po zachodzie słońca...

Po około 30 minutach dotarliśmy do pizzeri.  Zasiedliśmy przy stoliku i złożyliśmy spore zamówienie (bo przecież Thor nie jadł śniadania). Gdy po dłuższej chwili czekania otrzymaliśmy nasze jedzenie skorzystałam z okazji, że mój opiekun zajęty był pochłanianiem pizzy i pod pretekstem potrzeby odwiedzenia toalety udałam się na wyższe piętro restauracji, gdzie czekał już na mnie mój dostawca.

W płomieniach przeszłości ||AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz