22. CZARNE CHMURY

541 30 0
                                    


*Kathrine*

             ,,Życie jest beznadziejne i nigdy nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. Uśmiech jest nam dany tylko po to, żebyśmy mogli zasmakować szczęścia, a potem na powrót żywić się własnymi łzami."

Takie myśli nachodziły mnie coraz częściej. Ilekroć próbowałam zapomnieć o przeszłości, ta powracała niczym bumerang ze zdwojoną siłą. Od zawsze słyszałam, że ,,życie to kręta droga", ale moje to raczej jakaś cholerna sinusoida! Serio! Tydzień świetnego samopoczucia, a potem dwa tygodnie nic tylko siedzieć i płakać. Tym razem jednak ustanawiałam nowy rekord. Właśnie mijał TRZECI tydzień mojego ,,dołka". Koszmary, brak apetytu, czy poczucie winy za wydarzenia z przeszłości to dopiero wierzchołek góry lodowej. Do tego dochodziło zmęczenie porannymi treningami oraz obolałe od ciosów Natashy praktycznie całe ciało. Nie miałam ochoty ani grać na gitarze, ani śpiewać, ani nawet gotować. Przestałam już także reagować na pytania typu: ,,Wszystko w porządku?", albo ,,Co się dzieje?". Potrzebowałam spokoju. Jedyne czego chciałam od życia to zamknąć się w swoich czterech ścianach i poczekać w moim dołku, aż napłynie do niego tyle łez, że będę mogła wypłynąć z niego niczym z basenu. Osobiście uważałam, że to najlepszy sposób na ten stan- poczekać aż sam minie. Wcześniej dobrym patentem było zalanie dołka winem, albo innym alkoholem, ale na moje aktualne nieszczęście wujek zabrał i schował gdzieś całą moją kolekcję. Coraz częściej zastanawiałam się, czy nie odebrać w końcu swojej własności, bo niestety w tym wypadku same łzy okazywały się być niewystarczające, żeby wypłynąć z tego chrzanionego dołka...
Mijał trzeci tydzień, a na niebie mojego życia nie było widać choćby najmniejszego przebłysku słońca. Na dodatek miałam wrażenie, że tym razem to zachmurzenie nie bylo jedynie przejściowe. Coś podpowiadało mi, że te czarne chmury, które zbierały się nade mną od tych  kilkunastu dni nie zwiastowały zwyczajnej burzy. Wszelkie prognozy wskazywały raczej, że w najbliższym czasie w moim życiu miał przejść prawdziwy sztorm, który albo miał zabrać mnie na dno, albo sprawić, że stałabym się silniejsza (choć osobiście obstawiałam opcję numer jeden). Pozostawało jedynie pytanie: Kiedy uderzy?

*Steve*

         - Kathrine znowu z nami nie biega?- zapytał Sam, gdy zobaczył mnie wychodzącego z wieży bez dziewczyny.

-Odpuściłem jej dzisiaj.- mruknąłem przygaszony.

-Słyszę to od ponad dwóch tygodni.- stwierdził, patrząc na mnie nieprzekonany.

-Jest w kiepskim stanie.- westchnąłem ciężko.

-To nie jej pierwszy dołek w życiu, przejdzie jej.- Sam położył mi rękę na ramieniu.

-Mało śpi, nie chce jeść, ani rozmawiać.- stwierdziłem z niepokojem na co Wilson zmarszczył zmartwiony brwi.

-Myślisz, że się dowiedziała?- spytał niespodziewanie.

Mężczyzna doskonale znał historię Kathrine i był czynnie zaangażowany w poszukiwaniu Wasila i jego ludzi.

- Nie sądzę.- odparłem zamyślony.

-To co ją tak dręczy?- Sam popatrzył mnie zmartwiony.

-Poczucie winy...- westchnąłem zrezygnowany.

Zapadła cisza, którą po chwili  niespodziewanie przerwało powiadomienie z TARCZY o pilnym spotkaniu na Chimerze.

-Zdaję się, że Fury coś ma.- mruknął Wilson, odczytując wiadomość.

-Więc chodźmy.- westchnąłem na powrót kierując się do wieży.


             -Kathrine?- zacząłem półgłosem, wchodząc do pokoju dziewczyny.

W płomieniach przeszłości ||AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz