12. WESOŁYCH ŚWIĄT CZ.2

869 45 3
                                    


*Tony*

          Ubrany w białą koszulę mocowałem się z krawatem. Po długiej walce (którą ostatecznie wygrałem ja) opuściłem pokój i skierowałem się w stronę salonu. Wokół stołu zgromadzili się już inni domownicy i żywo o czymś dyskutowali.

- No nareszcie!- krzyknął na mój widok wyraźnie zniecierpliwiony Barton.

-Wszyscy już są?- zapytałem, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Nie ma jeszcze Kathrine.- oznajmił Bruce.

- Co ona tak długo robi?- spytałem retorycznie, po czym udałem się do pokoju dziewczyny.

-Kathrine wszyscy już...- urwałem, gdy po otworzeniu drzwi nie zastałem siostrzenicy.

Podejrzliwie wszedłem do środka, dokładnie rozglądając się wokół siebie. Po sprawdzeniu łazienki zacząłem się niepokoić. W pokoju walało się kilka ubrań i resztki papieru prezentowego.

- Nie ma jej w pokoju.- stwierdziłem zdenerwowany, wchodząc do salonu- Czy ktoś z was ją widział?- zapytałem.

-Ostatni raz ponad dwie godziny temu.- powiedziała Natasha.

-Cholera...- zakląłem pod nosem- Jarvis! Ustal gdzie jest Kathrine!- zwróciłem się do swojej sztucznej inteligencji.

- Nie jestem w stanie namierzyć panny Davis. Panienka dwie godziny temu opuściła wieżę sir.

- Co!?- krzyknąłem zdenerwowany.

*Kathrine*

          Powoli otworzyłam drzwi starego mieszkania. Byłam zupełnie wykończona, może nie tyle fizycznie (pomimo kilku godzin spędzonych w kuchni), ale bardziej psychicznie. Całe miasto było pełne Bożonarodzeniowych ozdób, które wywoływały uśmiech zarówno u dzieci jak i u dorosłych. Miałam wrażenie, że jestem dziś jedyną osobą w całym Nowym Yorku, która nie śpiewa kolęd i nie składa życzeń wszystkim dookoła. Westchnęłam ciężko, zamykając drzwi od swojego starego pokoju. Usiadłam zrezygnowana na łóżku i patrzyłam przez okno. Coś we mnie pękło, gdy w jednym z mieszkań w budynku na przeciwko zobaczyłam małą dziewczynkę, przytulającą mocno swojego tatę i wręczającą mu własnoręcznie wykonany prezent. Poczułam ogromny ból w sercu, a z oczu strumieniami zaczęły płynąć łzy. Skuliłam się w rogu pokoju, podpierając głowę o kolana i wyciągając przed siebie płonące dłonie.

*Tony*

          -Jarvis do cholery, czemu mi o tym nie powiedziałeś!?- krzyczałem zdenerwowany.

-Uspokój się Tony, znajdziemy ją. Na pewno nie poszła daleko.- poczułem na ramieniu dłoń Steve'a.

-Módl się, żeby Wasil nie zrobił tego pierwszy.- odparłem ponuro.

Cała drużyna zebrała się w ekspresowym tempie, by rozpocząć poszukiwania małej. Oprócz tego, wypatrywaliśmy jeszcze ludzi Wasila (nie wiedzieliśmy, czy nie trafił już na trop Kathrine i nie ma go gdzieś w Nowym Yorku). Kolejne minuty mijały nieubłaganie, a po nastolatce nie było nawet śladu. Byłem coraz bardziej zdenerwowany całą sytuacją.

-Tony, a jej stare mieszkanie?- usłyszałem nagle w komunikatorze głos Clinta.

No tak! Zupełnie nie przyszło mi to do głowy, a przecież istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że właśnie tam udała się nastolatka. Od razu poleciałem to sprawdzić. Gdy tylko znalazłem się pod drzwiami byłego miejsca zamieszkania małej, nie pukając wparowałem do środka.

- Kathrine!?- zawołałem z nadzieją- Jesteś tu!?- krzyczałem, sprawdzając po kolei każde pomieszczenie.

W końcu dotarłem do pokoju dziewczyny. Nastolatka siedziała skulona w kącie, cicho szlochając.

W płomieniach przeszłości ||AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz