Rozdział 15

758 34 14
                                    

James tylko złapał się za głowę i odwrócił wzrok.
- Danielle... - zaczął tata, lecz ja za chwile mu przerwałam.
- Nie tato. Powiedz mi dlaczego znowu sprzedajesz broń. Mówiłeś, że to ,,stare dzieje". No jak widać nie bardzo... - ten tylko się na mnie patrzył, a do moich oczu napłynęły łzy. - Aha, czyli teraz nic nie będziesz mówić. I dlaczego w ogóle wciągnąłeś do tego Jamesa?
- Dan, chodzi o to... - Buck nawet nie patrząc mi w oczy zaczął mówić, ale ja od razu kazałam mu się zamknąć.
- Nie z Tobą teraz rozmawiam.
- Chodzi o to, że nie miałem kasy, okej? Popadłem w ogromny dług i musiałem się jakoś odbić, ale nic nie dawało rady... - tata złapał się za głowę i zaczął mówić. - Wtedy przypomniałem sobie o Stark Industries...
- Boże, tato... Pomogłybyśmy Ci z mamą,  a nie poszedłeś po najmniejszej lini oporu. Niech giną ludzie, co nie? Liczy się kasa - łza spłynęła po moim policzku, ale od razu ją starłam, tak, żeby nikt nie widział. - A po co w tym wszystkim ty? - usiadłam naprzeciwko Buck'a, który pierwszy raz spojrzał mi dzisiaj w oczy i lekko pokręciłam głową.
- Usłyszałem przypadkiem, a że też potrzebowałem pieniędzy...
- A gdzie wzmianka o wyjechaniu stąd? Hm? Tak, to też słyszałam - spojrzałam na nich z kamienną twarzą i wstałam od stołu. - Zawiodłam się na was, naprawdę.

Wyszłam z kuchni i sprawdzając tylko czy mam w kieszeni telefon, ubrałam się ciepło i zatrzasnęłam za sobą drzwi wejściowe. Zaczęłam płakać jak opętana i totalnie nie kontrolowałam moich łez.

Nie wytrzymam tyle na dworze, a muszę gdzieś iść. Do domu nawet nie ma opcji.

Wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł. Wykręciłam numer do Petera na telefonie i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Halo? - powiedział chłopak, z lecącą w tle muzyką.
- Cześć Peter, nie przeszkadzam? - zapytałam pociągając nosem.
- Nie, coś się stało? Brzmisz jakbyś płakała.
- Jakbyś zgadł. Mogę przyjść? Proszę.
- Jasne, czekam na Ciebie. A może po Ciebie przyjechać?
- Nie, nie trzeba. Będę za 10 minut.

Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszonki. Było strasznie zimno, w dodatku padał śnieg, więc ledwo weszłam do autobusu i już miałam całe sine ręce i usta od zimna.

Dobrze wiem, gdzie mieszka Peter bo kilka razy już u niego byłam. Jego ciocia jest chyba najmilszą osobą jaką poznałam. Zawsze potrafi mnie rozśmieszyć, piłam z nią już kilka razy kawę i sama zaproponowała, żebym mówiła do niej po imieniu, więc ona chyba też mnie lubi. Całe szczęście.

Pod mieszkaniem Petera, otarłam łzy żeby jakoś wyglądać i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi May.
- Cześć ślicznotko! Nie za zimno na spacerki? - zapytała kobieta wpuszczając mnie do środka.
- Chyba nie miałam innego wyjścia - zaśmiałam się nerwowo, i zdjęłam z siebie kurtkę i buty. - Jest Peter?
- Jest, mówił mi, że przyjdziesz. Siedzi w pokoju - May puściła do mnie oczko na co się uśmiechnęłam i weszłam do pokoju chłopaka. Siedział u siebie na łóżku w stroju SpiderMana, więc zamknęłam drzwi i przywitałam się z nim.
- Hej, Danielle - Peter do mnie podszedł i zdejmując swoją maskę mocno przytulił. - Co się stało mała?
Ja tylko położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zaczęłam płakać. Ten delikatnie głaskał mnie po plecach i dawał całusy w głowę.
- Siadaj i mów - w tym samym momencie May weszła do pokoju, więc Peter od razu nacisnął przycisk zdejmowania stroju przez co został w samych bokserkach. Jak niezręcznie.
- Przyniosłam wam... - May obleciała wzrokiem najpierw Petera, potem mnie i uśmiechnęła się pod nosem. - ...gorącą czekoladę.
- Dziękujemy bardzo - zaczęłam się śmiać i przejmując od kobiety kubki, położyłam je na biurku. Peter ciągle stał jak wryty i patrzył sie na nas.
- To ja już no... pójdę... - wymamrotała pod nosem May i wyszła z pokoju.

- Przypakowałeś? - zapytałam patrząc na jego gołą klatę, która nawet nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie nie krępowała. Biorąc pod uwagę, że nawet nie sięgnął po koszulkę to chyba jego też.
- Specjalnie dla Ciebie - powiedział na co ja parsknęłam. Dopiero teraz wskoczył w jakąś bluzę i spodenki i usiadł obok mnie. - No więc, co tam się stało?
- Ahhh - ściskając kubek w ręku ciężko westchnęłam. - Nie mogę powiedzieć Ci wszystkiego, ale powiedzmy, że pokłóciłam się z ojcem. Tylko błagam nie pytaj o co.
- Nie ma sprawy, nie pytam... Mogę jakoś pomóc? - chłopak złapał moją rękę i włożył ją w swoją.
- Właściwie to tak, chyba... - w tym momencie nie wiem co mnie opętało, ale miałam straszną ochotę go pocałować. W żaden sposób nie udało mi się tego powstrzymać, więc złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Ten oplótł swoje dłonie wokół mojej tali i patrzyliśmy się na siebie w ciszy przez kolejne kilka sekund.
- Naprawdę tego chcesz? - wyszeptał, a ja nic mu nie odpowiedziałam tylko złączyłam nasze usta razem.

Córka StarkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz