[Rozpad]

562 42 62
                                    

Ciemnowłosa kobieta przechadzała się właśnie po polanie pełnej kwiatów. Trawa sięgała jej do kolan, a soczystego koloru zieleni było chyba aż za dużo... Słońce właśnie ukrywało się za horyzontem. Zostawiając po sobie resztkę błękitu. Na miejsce niebieskiego koloru wchodził róż, a kobieta doszukiwała się nawet fioletu i żółci. Aya zrobiła kroków w przód. Opuszkami prawej dłoni zaczepiała wysoką roślinność. Jak zwykle uśmiechała się wpatrując się w ten piękny krajobraz. Nagle dziewczyna wzruszyła ramionami i rzuciła się na ziemię z uśmiechem rozkładając ręce w każdą stronę. 

 - Jak tu pięknie...- pomyślała, mrużąc oczy. 

Jej powieki robiły się coraz cięższe. Ułożyła prawą rękę na czole i usnęła.

Czerń spowijała jej umysł. W tej ciemności była tylko ona z uniesioną brwią do góry:

 - Halo?- Zapytała niepewnie.

Dziewczyna pochyliła się, aby w miarę możliwości, usłyszeć najmniejszy szept. Niestety nic z tego. Dwudziestolatka zrobiła parę pewnych ruchów w przód. 

 - Co się dzieję? Zapewne jestem we śnie, ale dlaczego takim.- Zmarszczyła brwi.- Jeśli to demon to nie będę zadowolona. Niech będzie to po prostu wytwór mojej wyobraź-

Jasna zjawa wychyliła się kilka centymetrów przed twarzą dziewczyny. Gdy jej oczy spotkały się z białymi odpowiednikami, odskoczyła jak poparzona. Jej tętno przyspieszyło, a ona zacisnęła dłonie. 

Duch nie przypominał jej nikogo konkretnego. To po prostu mężczyzna, odrobinę wyższy od Ayi. Przeszedł koło niej, i udał się do kolejnego ciemnego punktu. Aya obserwowała go uważnie. Zjawa opuściła swoją głowę i wydawała się w coś wpatrywać. Aya poruszyła głową w prawo i uniosła brew. Gdy nagle usłyszała, jak ktoś z hukiem otwiera drzwi i wpuszcza światło słońca do środka.

- Nie, nie, nie!- Powtarzał dziewczęcy, piskliwy głos.

Niewysoka jedenastolatka weszła do pokoju, który odgrywał rolę salonu. Kucnęła przy rozszarpanym ciele człowieka i zapłakała, trzymając jego rękę. Aya patrzyła na to ze zdumieniem, podeszła bliżej. Jednak stawiając kolejny krok ku dziecku, zatrzymała się i wyglądała na zmartwioną, lecz się uśmiechała delikatnie.

- To ja... I pierwsza osoba, której nie uratowałam...-pomyślała, mrużąc oczy.

Podskoczyła gdy usłyszała trzask. Jakby ktoś złamał właśnie duży kawał drewna. Obraz zawirował dość szybko, a wspomnienie to zanikło wraz ze zjawą. Pojawiła się w znanym jej miejscu. Przed domem pana Urokodakiego. Czekała właśnie, aż jej przyjaciele wrócą z Selekcji. Potem dowiedziała się, że Sabito już nie wróci. Mała dziewczynka stojąc zacisnęła pięści i usta. Chciała zgrywać silną, jednak po jej policzkach spływały wodospady wody. Aya patrząc na to, czuła się smutna, mimo to nie dane było jej patrzeć na to dłużej. Ponieważ jej uwagę przyciągnął kolejny odgłos łamania drewna. 

Świat znów oddał się rotacji. Teraz stała na swoim dawnym podwórku. Nie była tam sama. To było najgorsze wspomnienie i chwila, jakiej doświadczyła w życiu... Śmierć jej ojca... Sama dziewczyna gdy ujrzała zamach mieczem zacisnęła i zasłoniła oczy nadgarstkami.

- Nie chcę tego widzieć po raz kolejny...- Stwierdziła, czując jak jej oczy robią się mokre.

Przełknęła gorycz oraz smutek i popatrzyła, jak jej młodsza wersja biegnie w stronę jej opiekuna. Usłyszała kolejny trzask, tym razem znacznie głośniejszy. Po tym przyszedł kolejny odrobinę cichszy.

- Chyba... Chyba wiem, o co z tym chodzi.- Szepnęła do siebie.

Zabójczyni ze smutkiem spojrzała na swoją klatkę piersiową i uniosła powoli rękę.

[Dziesiąty filar] Tomioka Giyuu x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz