Rozdział 26 - Krew na ubraniach

3K 125 12
                                    

Tego ranka wstałam i postanowiłam porozglądać się po domu. W prawdzie mieszkałam w nim już od dłuższego czasu, ale do tej pory nie zdążyłam go za dobrze poznać. Postanowiłam więc tego dnia to zmienić i poznać nieznane mi dotąd skrzydła budynku.

Chodząc wzdłuż ścian, usłyszałam donośny głos dobiegający z jednego z pokoi. Podbiegłam do drzwi, aby przysłuchać się rozmowie i odkryć, o co chodzi. Ciekawość od zawsze była moją wielką wadą, co często było mi wytykane przez opiekunki i nauczycielki w ośrodku.

- Skąd masz te pieniądze? - zapytał męski głos zza drzwi. Od razu rozpoznałam, że to Stave. - Przyznaj się, to ty ukradłaś łańcuszek Aequor i sprzedałaś go, aby trochę na nim zarobić?

- Nie... Skąd ten pomysł... Ja... naprawdę nic nie ukradłam... - słyszałam zapłakany głos Anne, która pracowała jako jedna ze służących.

- Skąd więc je masz? - dopytywał Stave, a ja tylko cicho przysłuchiwałam się rozmowie. Słyszałam jak Anne cicho szlochała.

- Nie ukradłam tego naszyjnika - powiedziała drżącym głosem, próbując kolejny raz nie uronić łez. - Nie mam pojęcia, gdzie on jest. Nie widziałam go.

- Skąd więc masz pieniądze? - mężczyzna powtórzył pytanie.

- Potrzebuję ich. Muszę... pomóc bratu - odparła, wybuchając płaczem. - One są moje. Zarobiłam je.

- Kto ci je dał? - Stave nie odpuszczał, a Anne płakała jeszcze bardziej. Już chciałam wejść i przerwać tę rozmowę, ale tłumaczenia służki mi przeszkodziły.

- Pan Henryk - wyznała z jeszcze głośniejszym płaczem, a ja wzięłam głęboki wdech, bojąc się, że Stave będzie na mnie zły, że ja mu nie powiedziałam prawdy. - On... powiedział, że... zapłaci mi... jak mu będę opowiadała... o tym, co się dzieje w domu... Pytał mnie o Aequor... Proszę mnie nie wyrzucać! To już się więcej razy nie powtórzy! - dodała na końcu błagalnym tonem.

- O co konkretnie pytał? Co mu mówiłaś? Często tu przychodził? - obsypał dziewczynę pytaniami, która była w strasznym stanie.

- Pytał o pana małżeństwo... i o Aequor... o wszystko pytał... - powiedziała, ciągle łkając. - Ja mu na wszystko odpowiadałam... Potrzebowałam... dużo pieniędzy...

- Jak często tu był? - Stave powtórzył swoje ostatnie pytanie, a ja już wtedy słyszałam w jego głosie złość.

- Co tydzień... Spotykaliśmy się z tyłu domu... Mówiłam... mu, kiedy... pana nie ma... i on wtedy... przychodził - wyznała. - U Aequor też był... - zdradziła, a ja zacisnęłam mocno oczy, bojąc się jaką reakcę męża usłyszę.

On nic nie odpowiedział. Otworzyłam lekko oczy i chciałam jakoś dostrzec jego reakcję, ale nie miałam jak. W końcu usłyszałam jak szybko wstaje i ledwo zdążyłam się odsunąć od drzwi, które chwilę później zostały z hukiem otworzone przez Stave'a.

On spojrzał na mnie nie ze złością, lecz ze smutkiem i żalem w oczach. Co prawda wyczuwalna była również wściekłość, ale nie czułam, aby gniewał się na mnie. Odniosłam wtedy bardziej wrażenie, że jest on mną zawiedzony.

- Chodź ze mną! - powiedział, starając się zachować spokój, przez co brzmiał jeszcze groźniej niż zawsze. Złapał moją dłoń i pociągną mnie prosto do swojego gabinetu. Zamknął drzwi na klucz i ponownie spojrzał na mnie z żalem w oczach. - Jak mogłaś?

- Stave... ja przepraszam - powiedziałam, patrząc na niego ze łzami w oczach. - Ja naprawdę chciałam ci powiedzieć. Nie chciałam ciebie okłamywać.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz