Rozdział 3 - Witaj Ameryko!

10.1K 236 173
                                    

Wolnym krokiem wsiadłam do czarnego auta. Gdy odjeżdzaliśmy, spojrzałam ostatni raz w stronę szarego budynku. Za wielką bramą stała Margot i machała mi na pożegnanie. Delikatnie jej odmachałam.

Nie miałam pojęcia dlaczego, ale byłam smutna. Przecież wychodziłam niebawem za mąż.

- Smuci cię myśl wyjścia za mąż za nieznanego człowieka? - zapytała spokojnie Emma, patrząc na mnie czule. -Nie martw się. Pan Williams jest cudownym człowiekiem, ale musisz go lepiej poznać.

- Dziękuję Pani, ale to chyba nie jest powód mojego smutku. - westchnełam poprawiając sobie włosy. - Wiem, że po raz ostatni widziałam się z ludźmi, których znam od dzieciństwa. Chyba to mnie martwi, że moje życie teraz strasznie się zmieni.

- Jeśli mogę cię zapytać. Jak to wyglądało? - zapytała niepewnie kobieta. - Jak to się stało, że jesteś sprzedana jako żona?

-Pyta Pani o to dlaczego trafiłam do ośrodka? - zapytałam, a kobieta pokiwała twierdząco głową. - Tam w Savili to normalne, że niemowlaki bez rodziców trafiają do ośrodków, aby w osiemnaste urodziny zostać sprzedane.

- Nie masz rodziców? Tak? - dopytała asystentka, ale szybko zauważyła, że to pytanie było nie na miejscu. - Przepraszam, nie powinnam o to pytać.

- Nic się nie stało. Nie wiem czy mam rodziców. Zostałam odnaleziona w koszyczku na morzu. - zaczęłam opowiadać spokojnym głosem. - Stąd moje imię. Dzieciom nadaje się imiona od łacińskich słów. Aequor to morze.

- Wiesz, w Stanach Zjednoczonych nie używa się takich imion i nam Amerykanom trudno będzie je zapamiętać. - brunetka zaczęła, poprawiając sobie krótkie włosy. - Mam do ciebie mówić tym łacińskim imieniem, czy jakoś inaczej?

- Jeśli to wam będzie sprawiać problem to możecie do mnie inaczej mówić. - powiedziałam patrząc za szybę. - Moja mama nazwała mnie Sophia. Może wydać się to dziwne, ale miałam sen tuż przed wyjazdem...

Zamilkłam. Uznałam, że jednak nie powinnam o tym mówić. Zrozumiałam, że praktycznie nie znam tej kobiety. Wiem tylko jak ma na imię.

- Śniła ci się mama? Tak? - dokończyła Emma, a ja tylko przytaknęłam dziwiąc się skąd ona to wiedziała. - Z tego co mi do tej pory powiedziałaś wywnioskowałam zakończenie. - spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem. - Przepraszam, za dużo zagadek, kryminałów i tego typu spraw. Mam na tym punkcie bzika.

Uśmiechnęłam się lekko i poprawiłam pasmyk włosów, który spadał mi na twarz.

- "Szczerze mam dosyć tych włosów" - pomyślałam. - "Gdyby nie to, że uczono nas, że włosy to jedna z najpiękniejszych rzeczy u kobiet, to bym je już dawno ścieła."

-O! Prawie bym zapomniała! - wykrzyczała nagle Emma, a ja spojrzałam na nią ze strachem w oczach. - Muszę ci przekazać cały plan do ślubu.

- Dobrze. - odpowiedziałam cicho i skupiłam się na słowach asystentki Stave'a.

- Dzisiaj wracamy do domu. Gdy wrócimy zapoznasz się trochę z domem i jego mieszkańcami. - zaczęła mi uważnie tłumaczyć. -Pewnie poznasz Pana Williams'a. Następnego dnia odprężysz się w SPA, a kolejnego dnia odbędzie się ceremonia. Wszystko jasne?

- Yyy... chyba tak. - powiedziałam niepewnie. - Tylko co to jest SPA? - kobieta na te słowa uśmiechnęła się delikatnie.

- Sophia. Jeśli mogę ci mówić po imieniu? - pokiwałam głową na "tak". - SPA, to takie miejsce w którym człowiek się odpręża i relaksuje. Zrobią ci tam kilka przyjemnych zabiegów, po których poczujesz się świetnie w dniu ślubu.

Good wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz